KULTURA:

Tożsamość, uwielbienie i obsesja. Lubuski Teatr mierzy się z Gombrowiczem

Przygotujcie się na mroczny humor, refleksję i obraz schematyczności świata na bazie opowiadania Witolda Gombrowicza. Wkrótce na deskach Lubuskiego Teatru – premiera „Tancerza mecenasa Kraykowskiego”.

Według reżysera, Jacka Bunscha, przedstawienie jest odniesieniem do problemu odnalezienia się młodych ludzi we współczesnym świecie. Pokazuje też to, co charakterystyczne dla utworów Gombrowicza – wchodzenie w role, przybieranie masek w relacjach międzyludzkich.

Ta optyka jest jednym z elementów naszego przedstawienia, które też stara się stworzyć taki pejzaż, w którym jeden stwarza drugiego. Jak się spotyka dwójka czy więcej ludzi, to oni na siebie zaczynają oddziaływać i każdy zaczyna przyjmować pewne maski, grać pewne role czy przejmować gest. Ten nasz bohater, który w szalony sposób wchodzi w rzeczywistość, ma zasadniczy problem z tożsamością, z odpowiedzeniem sobie na pytanie „kim ja właściwie jestem?”.Jacek Bunsch, reżyser spektaklu

Przeciwieństwem tytułowego tancerza jest mecenas Kraykowski. To człowiek ustabilizowany materialnie i w hierarchii społecznej. Stąd rodzi się dziwna, chora, szalona relacja. Najpierw bohater jest wściekły na mecenasa, że wyrzucił go z kolejki, a potem zaczyna go uwielbiać. Swój obiekt ubóstwienia zaczyna oglądać ze wszystkich stron, wręcz prześladować – dodaje reżyser.

Ważnym elementem rysu prześladowcy, wprowadzonym już przez samego Gombrowicza, jest jego choroba. Bohater cierpi na epilepsję.

Przejawy tej choroby – nadaktywność czy ataki – zaczynają zyskiwać formę tańca. On sam też to odbiera jako taniec. Epilepsja była uważana w dziejach za chorobę tajemniczą i jednocześnie świętą, która jednocześnie degraduje fizycznie i podnosi duchowo. I w związku z tym mamy sytuację rozdarcia, że on z jednej strony ma kłopot wynikający z choroby, z drugiej strony czuje się niemal wywyższony. A to się przekłada na formę sceniczną.Jacek Bunsch

Za plastykę ruchu w spektaklu odpowiada Paweł Matyasik. Jak przyznaje, nie jest to typowa choreografia, choć wymaga wykonania pewnych sekwencji. Nie ma też miejsca na improwizację.

Jest to jakby szukanie ruchu, energii, wyrazu, aby to wszystko, co do państwa trafia przez dźwięk i obraz, mogło to jeszcze bardziej spotęgować. Ruch tutaj musi uzupełnić obraz i dźwięk i to wszystko musi być ze sobą bardzo spójne. Nie można nic przedobrzyć.Paweł Matyasik

W główną rolę wciela się James Malcolm. Grę w „Tancerzu mecenasa Kraykowskiego” traktuje zarówno jako spełnienie marzeń, jak i wyzwanie. Podziela zdanie twórców przedstawienia w kwestii ruchu swojej postaci.

Bardzo długo szukaliśmy, żeby nie był to tylko taniec. Bo jednak taniec jest metaforą. Bohater jest chory, ma epilepsję. Ten taniec jest wyrazem jego frustacji, pragnień, zbliżającej się śmierci. Ten ruch jest ogromnie ważny, ale musiał wynikać również z mojego ciała, z wielu moich rzeczy. Znalezienie tego było ciekawym procesem.James Malcolm

Jak przystało na twórczość Gombrowicza, w przedstawieniu znajdziemy też humor. Twórcy obiecują jednak, że widz doświadczy „emocjonalnego rollercoastera” i poczuje konieczność zastanowienia się nad ukazaną sytuacją.

Poza Jamesem Malcolmem w sztuce występują także Lech Mackiewicz, Tatiana Kołodziejska i Joanna Świrska. Premiera 28 października o 19:00 na małej scenie Lubuskiego Teatru.

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00