KULTURA:

Ogień olimpisjki – relacja świadka

Muszę przyznać, że zdążyłem już zapomnieć o niemal namacalnej bliskości tego wydarzenia, w odróżnieniu od dodatkowych oddziałów „bobby’s” – tak zwyczajowo nazywani są londyńscy policjanci. I słusznie, bo przy trasie przejazdu – ulicą Empire Way – ustawiły się prawdziwe tłumy. Podekscytowanie, jakie wręcz „wisiało” w powietrzu, nie miało dla mnie jednak większego znaczenia. Jak się okazało – miało się to wkrótce zmienić.
 
Cały Londyn na Empire Way
 
Przyznaję, że niekłamane wrażenie zrobił na mnie przekrój ludzi, którzy pofatygowali się, by na własne oczy obejrzeć olimpijską sztafetę. Począwszy od tych, którzy przybyli tu o własnych siłach, po  niepełnosprawnych. Od najmłodszych (którzy zapewne nie zdawali sobie nawet sprawy z rangi wydarzenia), po najbardziej zaawansowanych wiekiem. Ludzi wielu kultur i narodowości – słowem – takich, z których słynie Londyn.
 
“Niech słońce będzie z wami”
Jako że oczekiwaniom tłumu miało stać się wkrótce zadość, postanowiłem z biernego obserwatora przeistoczyć się w świadka zbliżającego się pochodu. 
Do „serca Wembley” ten swoisty „korowód” dotarł ok. godz. 11:30. Asekurowany i zainaugurowany przez zmotoryzowanych policjantów. Tuż po nich pojawiły się autobusy (często w bardzo fantazyjnym kształcie) sygnowane przez kilku sponsorów. Stanowiły one swego rodzaju atrakcję i „rozgrzewkę” przed zbliżającym się „gwoździem programu”. Dźwięki muzyki i życzenia („Niech słońce będzie z wami”) dobiegające z ich wnętrz skutecznie spełniły swoją rolę.
 
Aby jeszcze bardziej podgrzać atmosferę, pasażerowie tych okolicznościowych pojazdów rozdawali zebranym brytyjskie flagi. Nie zabrakło oczywiście autobusów opatrzonych charakterystycznymi symbolami XXX Igrzysk Olimpijskich. Na trasie pojawili się także… rowerzyści oraz busy z ochroniarzami, ubranymi nie w uniformy, ale sportowe stroje odpowiednie do sytuacji i upalnej pogody.
 
Najważniejszych kilkanaście sekund
 
Owacje zwiastowały nadejście sztafety z Ogniem Olimpijskim. I rzeczywiście – po chwili, w kordonie ochroniarzy pojawiła się dziewczyna dzierżąca płonący znicz, pozdrawiająca przybyłych. Z wzajemnością. W powietrzu załopotały chorągiewki… Trwało to zaledwie kilkanaście sekund, ale wystarczyło, by tłum został usatysfakcjonowany (a wraz z nim i ja).
Oby powodów do radości nie zabrakło nam i w czasie występu naszych reprezentantów podczas Igrzysk Olimpijskich. Może będzie to moment, w którym choć na chwilę zapomnimy o kolejnych doniesieniach o kiepskiej kondycji europejskiej gospodarki?
 

Autor: Przemysław Sobolewski

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00