KULTURA:

Czworościan nadziei

Ostatnio przeczesując różne zapomniane zakamarki mojego domu trafiłem na pewien przedmiot z dalekiej przeszłości. Nie pamiętam dokładnie okoliczności, w jakich został zakupiony, kojarzy mi się, nie wiem czy słusznie, z Gdańskiem. Jest to niezbyt duża – a wręcz mała – metalowa piramidka, cała czarna, pokryta złotymi pseudo-egipskimi pseudo-hieroglifami. Pragnę wierzyć, że nabyliśmy ją wyłącznie dlatego, że jest ładna (bo jest), gdyż pamięć podpowiada mi, że miała ona rzekomo „neutralizować szkodliwe działanie pola wytwarzanego przez urządzenia elektroniczne”. Swoją drogą, do czasu przeprowadzki – czyli ładnych parę lat – stała ona na półce nad komputerem i chroniła nas przed „złą energią”…
 
Zastanawiam się, skąd u ludzi skłonność do wiary i pokładania nadziei w takich rzeczach? No dobrze, akurat piramida to taki sobie przykład, bo doskonale znane są niezwykłe właściwości tej bryły – odpowiednio zastosowana potrafi np.: naostrzyć żyletkę czy przeciwdziałać psuciu się żywności. Ale różnych podobnych „wynalazków”, o niepotwierdzonej w żaden sposób skuteczności  jest od groma: amulety, wisiorki, ziółka, święte obrazki, magiczne prostopadłościany i czego to jeszcze człowiek wymyślić nie potrafi. Z czego to wynika? Z głupoty? Nie wierzę. Więc z czego? Może z chęci zarobku wykazywanej przez ludzi, którzy zajmują się sprzedażą takich cudów. To już bardziej, ale przecież kupujących z reguły nikt do kupna nie namawia agresywną kampanią marketingową, chętni sami walą drzwiami i oknami. Dlaczego? Czego tym ludziom brakuje?
 
Brakuje im nadziei. Żyją swoje życie, które raz za razem boleśnie kopie ich w cztery litery. A oni nie wiedzą i nie rozumieją, dlaczego. Boją się. Dlatego zwracają się również ku temu, czego nie rozumieją i czego się boją – bo w sumie, po co rozumieć? Szczęśliwi Ci, którzy nie świadom. Mają święty wisiorek, który chroni ich przed osraniem przez gołębia, mają zioła z ameryki, przynoszące dobrobyt całej rodzinie, i mają piramidkę, która chroni ich dzieci przed nowotworami. I cały czas się boją. Boją się wzięcia odpowiedzialności za własne życie, boją się, że wobec niektórych rzeczy są po prostu bezsilni, boją się że czasami będą mogli tylko patrzeć. Wolą myśleć, że jest jakaś siła, która im pomoże, która się nimi zaopiekuje, która przeprowadzi ich za rączkę przez życie.
 
Jesteś sam. Im prędzej zdasz sobie z tego sprawę, tym szybciej przestaniesz rozmawiać z echem.

Autor: Wojciech Lewandowski

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00