KULTURA:

Ciągnie wilka do lasu

Na widowni zasiadł m.in. Bartosz Gajda z "Łowców.B" i Piotr "Mocart’ Mocarski (kiedyś "Widelec", dzisiaj solo). Zieloną Górę odwiedzili przy okazji 5. Festiwalu Kabaretu, który zakończył się w ostatni weekend. Wczoraj w "Gębie" zasiedli na fotelach jurorów, jak zawsze, dołączyli do nich fani wyłonieni z publiczności.
 
Imprezę poprowadził Jarosław Sobański z kabaretu "Słuchajcie". Publika go słuchała i ryczała ze śmiechu. W ciągu czterech pojedynków tegorocznej "Wielkiej Ligi Improwizacji" nie było takiego showmana. Rapował, sam improwizował, doskonale odnalazł się w trudnej roli prowadzącego show, który nie ma scenariusza. Nawet, dosłownie, kloaczne żarty o grypie jelitowej jednego z nieobecnych artystów nie irytowały. Klasa!
 
"Dać żreć świniom"
 
W pojedynku wzięły udział zespoły, które występowały już we wcześniejszych pojedynkach: "Grupa Rudego Kity" pod dowództwem Tomasza Peliwo ("Ziarko") oraz "Grzyby" z kapitanem Wojtkiem Kamińskim ("Jurki"). Pierwszym zadaniem dla obu grup było odgrywanie scenek do zmieniającej się muzyki.
 
– Pamiętajcie, jesteście artystami – napomkaął Sobański członków "Rudej Kity", gdy ci odegranie "łupania słonia (słoneczniku)" chcieli potraktować dosłownie. Obyło się bez narażania moralności, ale tylko na chwilę. I dobrze, improwizacja polega też na przełamywaniu tabu. "Grzyby" miały za zadanie nakarmić trzodę chlewną i także powalili publiczność swoją interpretacją problemu.
 
"Profesor Przepiórnik"
 
W kolejnym pojedynku "Dwugłowy profesor z dziwną specjalizacją" (dwie stojące obok siebie osoby mówiące po jednym wyrazie) odpowiadał na pytania publiczności. Trzeci pojedynek był sterowany przez publiczność. Dwie zaproszone osoby kierowały ruchami ciał artystów stojących jak manekiny. Jak w takiej sytuacji wygląda smok wymieniający kran królewnie? Kapitalnie.
 
Potem improwizujący rapowali do podkładu grupy "WWO". Wkręcamy żarówkę czy świetlówkę? – tego nie znajdziesz w tekstach hip-hopowych. Ostatnim pojedynkiem było TV Mango, czyli parodia Klaudiusza i Gulczasa oraz zaproszonych celebrytów. Najpierw Mateusz Czechowski ("Ziarko") przerysował Olafa Lubaszenko, a potem Wojtek Kamiński odegrał rolę jadącego na podwójnym gazie Tomasza Stockingera z "Klanu".
 
"Niedaleko jest granica, my tu wszyscy mówimy po niemiecku"
 
Tym optymistycznym akcentem skończył się czwarty, najlepszy, pojedynek "Wielkiej Ligi Improwizacji". Nie, jednak nie. Na koniec wspomniany Piotr "Mocart" Mocarski pojawił się na scenie i próbował wytłumaczyć publice, że w Zielonej Górze są najlepsze kabarety w Polsce. A przyjechał aż z Białegostoku, ciągnie wilka do lasu. Rozczulający występ zmącił Sobański tłumacząc go na język niemiecki. Tak, to był bardzo udany wieczór.   
* w śródtytułach cytaty z wczorajszego występu

Autor: Kamil Kwaśniak

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00