FILM:

Pod maską czai się bestia

Poza samochodem w filmie występują rzecz jasna bohaterowie, ale nie będę się silił na ich wymienienie. Sam Walt w każdej scenie zwraca się do nich wymyślając im nowe imię i dopiero pod koniec filmu sztuka zapamiętywania imion chińskich sąsiadów zostaje przez niego opanowana.

„Gran Torino” to film w reżyserii 79-letniego Clinta Eastwooda, który gra tutaj także główną rolę – Walta Kowalskiego, stąd to nawiązanie do westernów. Wcale nie bezpodstawne. Walt niemal bez przerwy ma przy sobie broń.

Młody, często niedomyty, posiadacz sześciostrzałowego colta Walt po wielu latach zamienia się w zgorzkniałego, uprzedzonego do wszystkiego i wszystkich weterana wojny w Korei. Nie lubię filmów z nim, generalnie nie lubię Clinta jako aktora. Jednak po obejrzeniu „Gran Torino” biję się w pierś, bo chyba dopiero teraz zobaczyłem to, co w Eastwoodzie widzą miliony. Przesadziłem? Nie sądzę. Rola Walta łączy w sobie cechy chyba wszystkich bohaterów do tej pory granych przez Clinta. Perfekcyjna do bólu, a ból w filmie nastąpi, ale o tym ciiii, by niczego nie zdradzić. Eastwood jest tutaj po prostu jak tytułowy Ford: Gran Torino z 1972 roku. Tego nie widać, ale czuć, że pod maską kryje się bestia.

Można zadać sobie pytanie, co wyjdzie z takiego połączenia. Z jednej strony weteran wojny, uprzedzony do wszystkiego, do czarnych, do białych, do żółtych i do kościoła. Z drugiej strony natomiast rodzina chińskich emigrantów. Może z tego wyjść naprawdę niezły film w treści którego znajdziemy wszystko. Bohaterstwo, dziwną przyjaźń, odpowiedzialność, honor, zemstę która prowadzi do sprawiedliwości. Dodajmy do tego jeszcze rodzinę Walta, księdza z jego parafii, wiele przypadkowych spotkań z różnymi ludźmi. Wymieszajmy to razem i dajmy Clintowi by to wszystko uporządkował. Jako reżyser na pewno nie miał łatwego zadania. Poradził sobie z nim rewelacyjnie. Zarówno przed jak i za kamerą.

Wiem, jak na recenzję, mało w tym tekście o filmie. „Gran Torino” nie jest filmem do streszczania, do opowiadania. To film do zobaczenia i do zrozumienia. Eastwood nosi tutaj broń i nawet z niej korzysta, ale to nie jest kolejna produkcja, do której można doczepić podtytuł „sześciostrzałowy Clint”.

Autor: Mateusz Stawecki

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00