UCZELNIA:ZIELONA GÓRA:

Kosić trawę w mieście czy nie? Głos eksperta

– Powinniśmy wydzielić w mieście strefy, w których nie kosi się trawy – przekonuje prof. Leszek Jerzak, kierownik Katedry Ochrony Przyrody Uniwersytetu Zielonogórskiego. – Nie oznacza to jednak, że miasto ma się zamienić w łąkę.

prof. dr hab. Leszek Jerzak – polski biolog, nauczyciel akademicki związany z Uniwersytetem Zielonogórskim.

O koszeniu trawy, co roku wraz z nadejściem wiosny, mówi cała Zielona Góra. Mieszkańcy zwracają uwagę na zbyt wysoką trawę, twierdząc, że nie wygląda zbyt ciekawie. Ruchowi miejskiemu i ekologom koszenie się nie podoba, bo narusza bioróżnorodność. Kosić czy nie kosić?

prof. Leszek Jerzak: – Na tak postawione pytanie, nie ma dobrej odpowiedzi. Z punktu widzenia przyrodnika, trawnik powinno się kosić raz do roku, na koniec lata. Nie oznacza to jednak, że cała Zielona Góra powinna stać się jedną wielką łąką. Przyroda nie lubi monotonii i równowagi. Rozwija się wtedy, kiedy ekosystem jest zróżnicowany. W krajobrazie rolniczym największa różnorodność była przy zastosowaniu trójpolówki. Niektórym wydaje się, że przyroda zachowa się tylko w rezerwacie. Ale takie miejsca też się nieustannie zmieniają, podlegają wpływom środowiska. Miasto powinniśmy podzielić na strefy. W parkach np. Tysiąclecia i Piastowskim muszą się znaleźć fragmenty zarówno koszone jak i niekoszone. Potrzebny jest złoty środek i kompromis.

Mamy się od kogo uczyć?

prof. Leszek Jerzak: – Dobrym przykładem są Berlin i Warszawa, w których kosi się trawę przy chodnikach, alejach, ruchliwych jezdniach. Te wydzielone pasy są estetyczne, nie zasłaniają kierowcom widoczności. Stolica wypracowała bardzo dobry model dbałości o przyrodę. To w głównej mierze zasługa eksperta prof. Macieja Luniaka. Nie tylko wyznaczono strefy. Nie usuwa się też biomasy, czyli liści, gałęzi. Tworzy się tzw. „warkocze”, małe płotki, które następnie wypełnia się chrustem. Biomasa się rozkłada. To doskonałe miejsce dla jeży, owadów, płazów. Oszczędza się pieniądze na wywożeniu bioodpadów i rezygnacji z nawozów sztucznych.

W wysokiej trawie nie ma przypadkiem kleszczy?

prof. Leszek Jerzak: – Pamiętajmy, że ok. 40 proc. ludzi cierpi na różnego rodzaju alergie i choroby górnych dróg oddechowych. Jeżeli pozostawimy wszędzie wysoką trawę, ci ludzie będą częściej korzystać z pomocy lekarzy i środków antyalergicznych. Nieskoszona trawa to bardzo dobre miejsce do życia dla kleszczy. Nie ma więc możliwości, żeby nie zaatakował naszych czworonożnych pupili w czasie spaceru. Ludzie natomiast mogą chorować z kolei na śmiertelnie niebezpieczną boreliozę i kleszczowe zapalenie opon mózgowych. Ostatnie badania wskazują, że obecnie aż 50 proc. kleszczy jest nosicielami tych chorób. Dlatego potrzebny ten kompromis związany z koszeniem traw.

A jaki będzie zysk jak zostawimy trawę?

prof. Leszek Jerzak: – Wysoka trawa to dobre siedlisko do życia dla jeży, płazów i wielu gatunków owadów.  Rzeczywiście, w miejskiej „puszczy” wzrasta bioróżnorodność. To przekłada się na komfort życia człowieka. Według jednego z badań przyrodników, u człowieka spacerującego wśród zieleni w parku przez pół godziny, obniża się poziom hormonów stresu. Podnosi się wilgotność powietrza w śródmieściu. Ważny jest też aspekt ekonomiczny. Ceny nieruchomości przy takich miejscach, wzrastają o ok. 20 proc. Bo przyjemniej nam się mieszka. Można wyjść na spacer, zrelaksować się. Mało kto odpoczywa przecież przy hałasie i ruchliwym skrzyżowaniu. Zresztą, są nawet takie zestawy chwastów, roślin zielnych, które wysiewa się na trawnikach, aby przyciągnąć motyle i inne pożyteczne owady. Jest wtedy kolorowo i przyjemnie. No i mamy sielski krajobraz.

 Trudno wypracować dobre rozwiązania, w sytuacji kiedy przedstawiciele tzw. ruchów miejskich, najpierw krytykują urzędników, bo miasto jest zarośnięte, a już po wyborach sprzeciwiają się niszczeniu bioróżnorodności.

prof. Leszek Jerzak:– W grę wchodzą emocje. Proponuję powołać komisję. Pracownicy naszego Ogrodu Botanicznego, którzy znają się na roślinach, przedstawiciele organizacji pozarządowych i urzędu miasta wytypowaliby ekologiczne miejsca w parkach i w tzw. blokowiskach w dzielnicach Zielonej Góry. Trawa byłaby tam koszona tylko raz w roku. Przyjmijmy także zasadę, że zawsze kosimy pasy wzdłuż dróg i chodników. Warto także sporządzić tablicę edukacyjną z wyjaśnieniem, dlaczego nie kosimy części traw (dla turystów).

Zwraca pan też uwagę na zieleń wyższą?

prof. Leszek Jerzak: – Powinno się odbudowywać tzw. korytarze przewietrzające stworzone z zieleni. Przed drugą wojną światową Niemcy już to praktykowali. Centrum miasta nagrzewa się mocniej. Gorące powietrze idzie do góry i zasysa powietrze z zewnątrz. W korytarze zieleni z kolei wchodzi wilgotne powietrze, które przy upałach sprawia, że mikroklimat w mieście się poprawia. Jeszcze w Lidze Ochrony Przyrody opracowałem odpowiednie mapy z doktorem Piotrem Redą. Niestety te korytarze są już poprzecinane, np. przez konieczność budowy nowych dróg. Można jednak dosadzać drzewa i krzewy, pnącza na budynkach, czy zaprojektować zielone dachy. Warto zaprosić do współpracy organizacje pozarządowe i osoby prywatne (właścicieli nieruchomości).

Prezydent Janusz Kubicki zastanawia się nad utworzeniem w mieście zielonych ścian.

prof. Leszek Jerzak: – W Europie Zachodniej taka jest obecnie moda. Ściany te wychwytują pyły, obniżają poziom hałasu i pomagają w walce ze smogiem. Wzrasta też wilgotność powietrza. Ściany muszą być odpowiednio wkomponowane w miejski krajobraz, estetyczne. To nie mogą być zawilgocone „mury”. Czasem taniej jest posadzić szpaler drzew. W miejscach, gdzie nie można tego zrobić np. wąskie uliczki, albo z uwagi na obecność mediów, czy inne problemy techniczne, ściany to bardzo dobre rozwiązanie. Warto pomóc osobom prywatnym finansowo, żeby się zaangażowały  w ten projekt. Na początek można stworzyć taką jedną ścianę i sprawdzić jak się spisuje w naszym mikroklimacie miejskim.

Dziękuję za rozmowę.

Źródło: Łącznik Zielonogórski /RK

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00