FILM:

„Ostatni samotnik”, który samotnikiem nie jest [RECENZJA]

W dobie Internetu każdemu wydaje się, że wszystko potrafi. Wystarczy wszak wpisać odpowiednie frazy w Google lub YouTube, a zaraz pokazuje się instrukcja (lub nawet filmik) jak to zrobić. Co to za trudność?

Z tego założenia wyszli pewnie młodzi zielonogórzanie z Amadeuszem Kocanem na czele, kiedy na portalu crowdfundingowym ogłaszali zbiórkę pieniędzy na film, który chcieli zrealizować. Zbiórka się powiodła, film powstał i w ostatni poniedziałek w sali nr 1 zielonogórskiego Cinema City odbyła się jego premiera.

„Ostatni samotnik” – bo tak nazywa się ten obraz, to film w stylistyce science fiction, którego akcja rozgrywa się na terenie zamkniętej Zony wokół elektrowni w Czarnobylu. Zonę, mimo, że zamknięta, przemierzają (zamieszkują) stalkerzy szukający artefaktów, które następnie sprzedają za „grubą kasę”. Coś w rodzaju westernowych poszukiwaczy złota tyle, że w strefie, w której, jak to w filmach science fiction, dzieją się „dziwne rzeczy”. A to gość ni z stąd ni zowąd zmieni się w kupkę prochu, a to pojawi się jakaś dziura, a to wokół latają pioruny i spadają śmigłowce.  W tej scenerii główny bohater Michał Szewczenko rusza na poszukiwania brata, który zaginał jakiś czas temu w Zonie. Młodszy braciszek, znalazłszy jego pamiętnik (jakim cudem?) „czuje, że starszy żyje” rusza na poszukiwanie i… No właśnie, na tym „i” należałoby poprzestać.

Cały obraz jest bowiem jedną wielką amatorszczyzną. Przede wszystkim scenariuszową. Nad scenariuszem pracowało podobno wiele osób. Cóż, widocznie praca grupowa nie jest ich mocną stroną. Bohaterowie pętają się po Zonie tam i z powrotem, a jedyne przygody jakie ich spotykają to „strzelanki” z innymi stalkerami. Ale po co? Jakie są motywacje tych „innych”? Przywódca tych innych w gazmasce – stylizowany na lorda Vadera, na początku jest „nieśmiertelny”. Widzimy jak kule przeszywają jego ciało a on wciąż żyje. A potem nasi bohaterowie załatwiają go zwykłym łańcuchem….

Film nosi tytuł „Ostatni samotnik” ale w tym filmie nikt nie jest samotnikiem, wszyscy działają w grupach! Główny bohater grany przez Damiana Ziembińskiego wygłasza swoje kwestie tak drewnianie, że w licealnych teatrzykach pewnie głównej roli by nie dostał. Widzów mają przyciągać dwa nazwiska: Grzegorz Halama i Abelard Giza. Cóż, już po pierwszym wejściu Halamy wiemy, jaka będzie jego rola w grupie a Giza… dla mnie w ogóle nie zaistniał.

Jeden z przyjaciół twórców próbował mi tłumaczyć, iż winny jest niski budżet (a raczej jego brak) filmu. Nie przyjmuję tego tłumaczenia, bo budżet jest potrzebny na etapie realizacji i jeśli wiemy, że był niski to jesteśmy w stanie zaakceptować nawet kartonowe dekoracje. (Zresztą tu większość scen rozgrywa się w naturalnych plenerach). Ale gdy chce się robić film, to trzeba ułożyć logiczny scenariusz, taki, by widz wiedział o co kaman, i by film nie kończył się jakby w połowie opowieści (chyba, ze twórcy od razu zakładają część dalszą?). Trzeba dobrać ludzi, którzy choć trochę mają pojęcia o mimice twarzy i modulowaniu głosu. W dzisiejszych czasach należy mieć także jakąś wyrazistą rolę damską, bo tu pojawia się na mgnienie oka jakaś kobieca postać, ale po co i dlaczego?

Twórcy filmu w czasie konferencji mówili, iż inspiracją dla nich była twórczość znakomitych rosyjskich pisarzy fantastycznych Arkadiego i Borysa Strugackich, klasyków gatunku s-f. Po obejrzeniu filmu pomyślałem sobie, że miast się inspirować znakomitymi twórcami trzeba było ich po prostu porządnie przeczytać i na tym poprzestać.

Ten film to jest wielkie nieporozumienie. Oczywiście można sobie kręcić amatorskie filmiki. A nawet należy. Ale wtedy nie ma potrzeby robienia tego wielkiego „zadęcia” w postaci tezy „nakręciliśmy film!”. To nie jest film. To co najwyżej etiuda studentów I roku.

Tak, lepiej byłoby żeby Grzegorz Halama i Abelard Giza jednak robili kabaret, bo na tym znają się znakomicie…

A Marzena Więcek z jej „Kolekcją sukienek” może spać spokojnie. Konkurencja nie depcze jej po piętach. Nawet nie czuć jej oddechu na plecach…

autor: Andrzej Brachmański

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00