ŻUŻEL:

Z ukrycia (2): Zagrożenie niepełną ligą

Wszystko za sprawą rzeszowskiego zamieszania. Szefowa klubu, Marta Półtorak, jak się zdaje, "strzeliła focha". Nie chce wykładać (poprzez swoją firmę – Marma Polskie Folie) pieniędzy na utrzymanie Stali Rzeszów w Ekstralidze. Na specjalnej konferencji prasowej wyjaśniała decyzję mocnego ograniczenia sponsoringu. Między innymi, nie podoba się jej sposób funkcjonowania najwyższej klasy rozgrywkowej. Powodów było kilka, ale w kuluarach i tak mówi się o czym innym. Mianowicie, byłej pani prezes miało się nie podobać, że ma za mało do powiedzenia, pomimo dokładania sporych środków. Nie chcę tutaj roztrząsać wewnętrznych spraw z odległego Podkarpacia, bo to nie moja sprawa, a prawdziwej wersji pewnie nie poznamy. Fakty są jednak następujące: „Żurawie” pod komendą trenera mają aż 2 zawodników i połowę budżetu potrzebnego do funkcjonowania w Ekstralidze na solidnym poziomie.

Marta Półtorak zapowiada, że wesprze co najwyżej szkółkę żużlową, jeśli Stal zdecyduje się na walkę o tytuł DMP zamiast mistrza pierwszej ligi. Ma takie prawo, ale zdecydowała się na taki ruch grubo za późno, zostawiając ekipę na lodzie – zamiast kompletować skład, głównym zmartwieniem jest wyskrobywanie złotówek. Roman Karkosik już przed tegorocznym sezonem zadeklarował, że to będzie ostatni raz. Torunianie się odpowiednio przygotowali i „jadą dalej”. A rzeszowianie przypominają teraz dzieci we mgle. A co, jeśli odpuszczą E-ligę?

Będzie dym, mówiąc krótko. Konkurs na dziką kartę już zorganizowano. Więcej chętnych nie ma… prezes Orła Łódź, Witold Skrzydlewski, jeszcze w trakcie rozgrywek zapowiadał, że nie chce awansować, bo go nie stać. To samo słyszymy w przypadku Ostrowa Wielkopolskiego, który dopiero co wygrał rozgrywki drugiej ligi. W Bydgoszczy oraz Gnieźnie jeszcze odbija się czkawką zeszłoroczna próba „zawojowania” Ekstraligi. Z kolei Łotysze z Daugavpils i rybniczanie „nie wychylają się”. Jak „Żurawie” nie znajdą miedziaków, to zostanie 7 zespołów w najlepszej lidze świata?

Siódemka z jednej strony przynosić ma szczęście, ale z drugiej przypomina kosę. W tym wypadku interpretacja może być tylko jedna. Redakcyjny kolega powiedział mi kiedyś, że żużel umiera i ma najlepsze lata za sobą. Zaprzeczyłem, obserwując starania władz o jak najmocniejsze ulepszenie produktu, jakim jest czarny sport. Teraz już wiem, że równia pochyła prowadzi w dół. Moim zdaniem – proszę wybaczyć ostre porównanie – przypomina to strojenie stygnącego nieboszczyka. Przez jakiś czas uda się zamaskować fakt śmierci, ale nie na zawsze. Kibice chcą oglądać ciekawe mecze i dobra walkę na torze – chcą widowiska. Tym czasem dość regularnie „raczeni są” skandalami: ucieczkami z finału czy przerywaniem ledwie zaczętego spotkania pomimo kilkugodzinnej walki z nawierzchnią. Obserwatorzy mają wtedy głęboko w nosie kto jest winny, bo i tak nie obejrzą meczu. Zbierając to wszystko w całość, nietrudno się dziwić niektórym potentatom, że nie chcą „ładować” pieniędzy w ten sport…

Autor: Marcin Pakulski

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00