SPORT:

Olympic travel

Polacy wzbudzili uśmiechy. Takie wnioski można wysnuć po przylocie naszej olimpijskiej ekipy do Pekinu. Radości miejscowym przysporzyła pora przylotu naszych do Chin – pojawili się tam jako pierwsi niemal dwa tygodnie przed ceremonią otwarcia. Boję się o nich, bo gdy niektórzy będą izolować się ze wszystkich sił od smogu i innego wytworzonego przez człowieka syfu (włącznie z cenzurą Google), wtedy nasi sportowcy na własne życzenie prowokują problemy z aklimatyzacją. Przedwczesna azjatycka eskapada plus rychlejsze od innych treningi mogą spowodować syndrom Krzynówka na Euro 2008 – czyli „Leo, zmiana… I co z tego, że jest 17 minuta? Jestem wyczerpany”. W trosce o naszych proponuję oderwanie od zajęć w postaci wycieczki po Chinach. A w niej Chiński Mur niestety nie widnieję – powód prozaiczny, tłok. Zamiast niego Terakotowa Armia złożona z ośmiu tysięcy figur żołnierzy, następnie miejsce dla filozoficznego natchnienia przed startem, czyli Qufu, gdzie urodził się Konfucjusz, a na koniec Świątynia Nieba w Pekinie. No i dopiero wtedy można stawać do rozgrywek olimpijskich.
Autor: Kamil Kwaśniak

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00