KOSZYKÓWKA:

Zagryźli rottweilery z Włocławka

Tak jak już pisaliśmy wcześniej, kibice w Zielonej Górze nie mogą narzekać na nudę. Zawodnicy Stelmetu Zielona Góra rozgrywają mecz za meczem. Kiedy jedni zastanawiają się nad sensem istnienia fazy TOP 6, inni się rozkoszują emocjami sportowymi. Środowy wieczór zielonogórzanom uświetnił spektakl pt. " Stelmet Zielona Góra vs. Anwil Włocławek". Mimo środka tygodnia w hali pojawiło się 3052 widzów.

Rzut sędziowski szybko przechwycili gospodarze, jednak pierwszej akcji nie wykorzystał Łukasz Koszarek. Skuteczny natomiast był Piotr Pamuła, który bez zastanowienia ruszył w kierunku kosza Stelmetu. Na chwilę powstrzymał go faulem Aaron Cel. Trafionym rzutem osobistym Pamuła otworzył wynik spotkania. Kolejna akcja to nieskuteczna próba rzutu za 3 Christiana Eyengi. Po przechwycie podobnej próby dokonał Jordan Callahan, ten jednak się nie mylił. Pierwsze punkty dla Zielonej Góry zdobył dopiero Vladimir Dragicevic. Na tablicy wyników było już 2:4 dla Anwilu. Po kilku minutach Mihailo Uvalin miał już więcej powodów do zmartwień. Stelmet przegrywał 4:10, a szkoleniowiec poprosił o czas. Nie przyniosło to jednak zamierzonego skutku. Goście chętnie i bez problemów wbiegali pod kosz Stelmetu. Danilo Mijatović w 5 minut uzbierał 6 oczek. Przełamanie nastąpiło po trójkach, które trafił Zamojski, później Koszarek, a do tego po znakomitym przejęciu, Christian Eyenga ucieszył kibiców efektownym wsadem. Sporo emocji wywołała końcówka pierwszej kwarty, kiedy to przez kilka dobrych minut zawodnicy obu ekip razili swoją nieskutecznością. Prawdziwą euforię wywołał Łukasz Koszarek, który na 2 sekundy przed syreną przejął piłkę i równo z końcem kwarty zaaplikował trójkę. Dzięki temu Stelmet schodził na przerwę prowadząc 21:20. Było to ich pierwsze prowadzenie w tym meczu.

Drugą partię punktami zainaugurował Marcin Sroka. W jego ślady jednak poszedł także Callahan, który utrzymał Anwil w kontakcie 23:22. Kolejny szał radości wywołał Marcus Ginyard, który wsadził piłkę do kosza niczym Michael Jordan. Przy okazji był faulowany, co zamienił na punkt z rzutu osobistego. Zawodnicy z Zielonej Góry wyraźnie nabrali wiatru w żagle. Świetnie spisywali się w obronie i przede wszystkim wykorzystywali sytuacje w ofensywie. Na parkiecie świeżości także nadawał Marcus Ginyard, który walecznie grał w obronie, ataku i wykorzystywał rzuty osobiste. Po 5 minutach gry sporo zamieszania sprawiły decyzje sędziowskie, które dla gości nie były dość jasne. Włocławianie także szybko wyczerpali limit 5 fauli. Zielonogórzanie natomiast stanowili prawdziwy kolektyw. Kiedy Anwil zmagał się z problemem nieskuteczności i mnogości strat, gospodarze wyszli na 17-punktowe prowadzenie. Na przerwę "Zastal" schodził prowadząc 49:32.

Trzecią kwartę zielonogórzanie rozpoczęli jak na mistrza przystało. Przemysław Zamojski efektownie rzucał zza linii 6,75 m, a jego koledzy dzielili i rządzili na parkiecie. Drużynę gości nadal nękał problem nieskuteczności i strat. Po 5 minutach na tablicy widniał wynik 61:41. Gospodarze urzekli swoich fanów walecznością o każdą piłkę, której w niektórych meczach brakowało. Na 4 minuty przed końcem 3 kwarty "Zamoj" miał przy swoim nazwisku 15 oczek, a "Koszar" 11. Jedyni Chanas i Ponitka pozostawali zawodnikami bez żadnej zdobyczy punktowej. Wysokie prowadzenie pozwoliło trenerowi Zielonej Góry na spokojną rotację, dlatego też na boisku prawie wszyscy mogli się wykazać. Pod koniec kwarty w szeregi gospodarzy wkradła się nonszalancja i dekoncentracja, którą Anwil skrzętnie wykorzystywał. Po 30 minutach gry gospodarze prowadzili 70:46.

Ostatnia kwarta mogłaby się wydawać zwykłą formalnością i chyba rzeczywiście tak było. Stelmet w pełnym gazie rozjeżdżał rywala w każdej kolejnej akcji. Swoje punkty w końcu także zdobył Kamil Chanas, który trafił rzut za 3. Podopieczni Milija Bogicevicia wcale nie zamierzali odpuszczać. Jordan Callhan dwoił się i troił aby jak najmocniej przeszkodzić gospodarzom w drodze do sukcesu. W talii Uvalilna również nie brakowało asów, dlatego też kibice chyba nawet przez sekundę nie zwątpili w swoją drużynę. Na 5 minut przed końcem spotkania gospodarze zaczęli tracić punkty w "głupi" sposób. Niepotrzebne straty wprowadziły małą nerwowość w sztabie trenerskim. Po dobrym początku rywalizacji, zadyszki dostał Marcus Ginyard, który robił szkolne błędy. na 1:44 minuty przed syreną końcową swoją szansę otrzymał Marcel Ponitka. Na parkiecie znalazł się także Maciej Kucharek, tym samym udział w spotkaniu mogli zanotować wszyscy zawodnicy. Jedynie kontuzjowany Brackins od samego początku oglądał spotkanie w dresie.
Kiedy gospodarze walczyli ze swoją bezradnością Callahan i Pamuła śrubowali swoje wyniki indywidualne. Pamuła uzbierał 18 oczek, a Callahan 16.

Stelmet Zielona Góra vs. Anwil Włocławek 83 : 66 (21:20, 28:12, 21:14, 13:20)

Stelmet Zielona Góra: Przemysław Zamojski 15, Vladimir Dragicevic 12, Łukasz Koszarek 11, Adam Hrycaniuk 10, Aaron Cel 7, Marcus Ginyard 7, Mantas Cesnauskis 6, Marcin Sroka 6, Kamil Chanas 5, Christian Eyenga 4, Marcel Ponitka 0, Maciej Kucharek 0.

Anwil Włocławek: Piotr Pamuła 18, Jordan Callahan 16, Mateusz Kostrzewski 9, Danilo Mijatovic 8, Michał Sokołowski 8, Seid Hajric 6, Paul Graham 1, Bartosz Jankowski 0, Mikołaj Witliński 0.
 

Autor: Radio Index

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00