KOSZYKÓWKA:

Horror dla Mistrzów Polski

Mecz zapowiadaliśmy jako pojedynek mistrzów. Stelmet Zielona Góra, który z każdym meczem pisze nową historię zielonogórskiego basketu oraz Śląsk Wrocław. Wojskowi na przestrzeni lat zdobyli 17 tytułów mistrzowskich oraz 14 Pucharów Polski.

Pierwsza kwarta rozpoczęła się od głośnego dopingu kibiców obu ekip. W związku z tym, że z Wrocławia wcale nie jest tak daleko, na trybunach zameldowała się bardzo liczna grupa z Dolnego Śląska. Rzut sędziowski zdecydowanie przechwycili gospodarze i szybko zaczęli tworzyć przewagę. Najpierw za 3 trafił Kamil Chanas, a następnie "dwójkę" dołożył Aaron Cel. Kolejne akcje to mały festiwal nieskuteczności obu ekip, co skutkowało dalszym prowadzeniem Stelmetu. Pod koniec kwarty rozhulał się Craig Brackins, który najpierw zanotował soczystą "trójkę", w kolejnej akcji dorzucił 2 oczka, a jeszcze chwilę później znów próbował za 3. Tym razem jednak nieskutecznie, na szczęście dobił Marcin Sroka. Na przerwę zawodnicy schodzili przy wyniku 21:12 dla gospodarzy.

W drugiej części zdecydowanie więcej inicjatywy przejawiali zawodnicy Jerzego Chudeusza. Raz za razem odrabiali straty, kiedy zielonogórzanie nie potrafili znaleźć skutecznej drogi do kosza. Śląsk po serii 9:0 zdołal doprowadzić do remisu 21:21. Wtedy błysnął Cristian Eyenga, zdobywając 3 punkty. To były jednyne punkty tego zawodnika w pierwszej połowie. Swój dorobek dwukrotnie powiększył jedynie Brackins, który po 20 minutach miał 10 oczek. przy swoim nazwisku. Identyczną zdobyczą wykazał się Danny Gibson po stronie wrocławian. Końcówka drugiej kwarty obfitowała w wielkie emocje nie tylko sportowe. Sędziowie swoimi decyzjami wprawili zielonogórskiego szkoleniowca w przeogromne nerwy. Ostatecznie druga kwarta zakończyła się prowadzeniem WKS-u 35:34.

W trzeciej kwarcie na parkiecie w końcu pojawił się Vladmir Dragicevic. Obecność Serba jednak nie zmiękczyła rywali, którzy za sprawą Gabińskiego trafili trójkę. Kolejna akcja również należała do rywali. Po udanym przechwycie, rzutu podjął się Johnson. Ten jednak był faulowany przez Dragicevica, co poskutkowało rzutami osobistymi. Wynik zmienił się na 40:34 na korzyść gości. W końcu wynik przełamał wcześniej wspomniany Serb, rzucając 2 punkty. Po kolejnych kilku wymianach do kosza dotarł także Brackins. Szkoda tylko, że na 2 punkty Stelmetu, Śląsk zdobywał ich po kilka więcej. Przy stanie 38:46 Michailo Uvalin poprosił o czas. Trener musiał mocno pobudzić swoich zawodników, ponieważ ci po powrocie zaczęli fantastyczną serię. Najpierw dwójkę zgarnął "Vlado", a kolejne 4 punkty zdobył "Zamoj". Później to trener gości wziął czas. Kolejne minuty to prawdziwa walka o każdy centymetr parkietu. Po rzucie za 2+1 Dragicevica, Stelmet wyszedł na prowadzenie 47:46. Po 8 minutach gry parkiet opuścił Vladimir Dragicevic, który zdobył aż 9 punktów. To głównie on wyprowadził Stelmet na prowadzenie 51:46. Zastal nabrał wiatru w żagle i punktował rywala, niczym doświadczony bokser. Gospodarze zakończyli kwartę prowadzeniem 57:49.

Ostatnią partię od punktów zaczęli gości, po dwójce Gibsona. Mantas Cesnauskis szybko się odkuł i zainkasował "trojeczkę". Kolejne akcje to wyrównana heroiczna walka obu ekip. Chociaż to Śląsk dość szybko zaczął odrabiać straty, doprowadzając do wyniku 62:57 na korzyść gospodarzy. Na minutę przed końcem spotkania nadal prowadził Stelmet, jednak już tylko 66:62. Na 38 sek. przed końcem przy rzucie faulowany został Miller. Rzut został zaliczony, jednak dodatkowego osobistego Miller nie wykorzystał. Na 13 sek. przed syreną błąd kroków popełnił Dragicevic, przez co Śląsk zyskał szansę na prowadzenie. Po skutecznej akcji Miller trafił dwójkę i na tablicy był remis 66:66. Stelmet miał 9 sekund na rozegranie najważniejszej akcji meczu. Łukasz Koszarek rzucał za 3, a piłka… utknęła między tablicą i obręczą. A to oznaczało dogrywkę.

Dogrywkę mocno zaczęli gospodarze. Dwa punkty zaaplikował Vlado, a następnie tróję dorzucił Koszar. Zastal prowadził 71:66, a rzuty osobiste egzekwował Dragicevic. Kolejny na linii osobistych stanął Chanas, który trafił oba rzuty. W międzyczasie Kikowski trafił 3, jednak gospodarze prowadzili już spokojnie 77:69. Końcówka to była prawdziwa egzekucja w wykonaniu Stelmetu Zielona Góra. Mecz zakończył się wynikiem 81:69.

Stelmet Zielona Góra vs. WKS Śląsk Wrocław 81:69 (21:12, 13:23, 23:14, 9:17, 15:3)

Stelmet: Cel 7, Chanas 7, Hrycaniuk 6, Eyenga 3, Dragicevic 14, Brackins 12, Cesnauskis 3, Sroka 6, Zamojski 16, Koszarek 7.

Śląsk: Johnson 10, Sulima 2, Hyży 3, Gibson 14, Malasevic 5, Mroczek 5, Parzeński 4, Gabiński 9 Kikowski 7, Miller 10.

Autor: Wojciech Góralski

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00