KULTURA:

Re-we-la-cja!

Część z Was była już pewnie wcześniej na ,,Stworzeniach..” i ma wyrobioną opinię. Chociaż przedstawienie miało swoją premierę w październiku 2008, ja dopiero wczoraj miałem okazję obejrzeć je po raz pierwszy.
Przypomnę tylko, że spektakl, opowiada historię rewolucji teatralnej, która dokonała się w XVII wieku. To właśnie w tym czasie kobiety zyskały możliwość występowania w spektaklach. Obserwujemy, jak 4 aktorki walczą o swoją godność i pozycję. A w XVII wieku nie było to łatwe. I chociaż wykazują się wytrwałością, to mogłyby zadać sobie pytanie, czy było warto?
W ,,Stworzeniach scenicznych” zachwyciło mnie wszystko. Historia tam przedstawiona, scenografia i gra aktorska. Ale po kolei. Przez cały spektakl z wielką ciekawością obserwowałem losy głównych bohaterek. Nie było ani jednego momentu, w którym bym się nudził. Akcja jest wciągająca. Po scenach, w których dużo się dzieje, następuje uspokojenie. Nie jesteśmy więc zmęczeni tempem rozgrywania akcji, i co ważne sztuka nie traci na dynamizmie. Scena tańca Nell i lekcja aktorstwa Lady Betterton. One najbardziej zapadły mi w pamięć.
Scenografia również jest fantastyczna. Po rozpoczęciu spektaklu możemy odnieść wrażenie, jakbyśmy przenieśli się do teatru w XVII-wiecznym Londynie. Wszystkie przedmioty, które znajdują się na scenie tworzą niepowtarzalny klimat. Sprawa, o której nie mógłbym nie wspomnieć w tym miejscu to kostiumy. Aktorki grają w pięknych sukniach i jest to jeden z atutów tej sztuki. To po prostu trzeba zobaczyć.
À propos aktorek. Wszystkie pięć prezentuje wysoki poziom. Z wielką przyjemnością ogląda się ich występ. Kreowane przez nie postacie są wyraziste. Mi najbardziej spodobała się Karolina Honchera, wcielająca się w Nell Gwyn. Marzeniem Nell, sprzedającej ostrygi na ulicy są występy w teatrze, co w końcu udaje się jej osiągnąć. Dostaje się pod skrzydła Lady Betterton (Elżbieta Donimirska), aktorki i żony właściciela teatru. Czas Lady Betterton na scenie już mija, czego ona sama nie dostrzega. I to staje się dla niej osobistym dramatem. Czuje się jak mebel, który po zepsuciu wyrzuca się na śmietnik i nikt go nie zapamięta.
 
Są też Pani Farley (Marta Frąckowiak) i Pani Marshall (Anna Haba). Dla obu głównym źródłem utrzymania są romanse z przedstawicielami arystokracji. Aktorstwo nie daje im żadnych szans na lepsze życie, jedynie uczy życia. Uczy jak być twardym i  cynicznym.
Całą historię spina postać Doll Common (Elżbieta Lisowska- Kopeć), kobiety, która pamięta historię tego miejsca. Zanim powstał tam teatr pokazywano w nim występy niedźwiedzi. I jest coś, co łączy pozycję aktorek z tamtego okresu z tymi niedźwiedziami. Nazywano je ,,stworzeniami scenicznymi”, nie aktorkami. Jakby były czymś niezwykłym, dziwnym. Szacunek? Mogły o tym zapomnieć. Pani Betterton, Farley, Marshall i Nell. Pomiędzy nimi nie ma przyjaźni, a jedynie ostra rywalizacja o pozycję, nie ufają sobie. Koleżanki ze sceny widzą w sobie jedynie rywalki, jedna czeka na błąd drugiej. Trochę smutna to historia, ale prawdziwa i dlatego ogląda się ją z emocjami. Są też fragmenty wesołe, jak wspomniana lekcja gry aktorskiej, gdzie Pani Betterton pokazuje Nell, że emocje odpowiadają godzinom na tarczy zegara.
W przeciwieństwie do ,,Związku otwartego” na ,,Stworzenia sceniczne” wybrałbym się jeszcze raz. Dla historii, scenografii i aktorek. Wielkie ukłony.
Fabuła: 9/10
Gra aktorska: 9/10
Scenografia: 9,5/10
Ocena końcowa: 9/10

 

Autor: Jakub Suszka

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00