KULTURA:

Pokolenie zwane zagubionym

Coraz częściej można odnieść wrażenie, że dzisiejsze pokolenie nie jest w stanie poradzić sobie z erą nowych kontrkultur. Nie chodzi tu nawet o wpływ alkoholu czy papierosów, bo wbrew wtłaczanym nam stereotypom, że „kiedyś tak nie było”, każda generacja miała z tym problem. Z przykrością należy stwierdzić, że szybciej się uzależniamy niż nasi pokoleniowi poprzednicy. Faktem stało się coś, co w latach ‘70 czy ‘80 było wręcz niemożliwe. Mianowicie MONAR odszedł w zapomnienie. Teraz na topie są kliniki specjalizujące się w leczeniu uzależnień od Internetu, gier komputerowych, telewizji, seksu, melomanii a nawet sportu. Gdy tylko ktoś zorientuje się, że coś przynosi mu ulgę czy zapomnienie w życiu codziennym od razu staje się od tego uzależniony. Istotne jest to, żeby mieć takiego swojego polepszacza na czarne godziny, ale nie można popadać z jednej skrajności w drugą. Nowa generacja nie jest świadoma tego, że to, co pomaga, jednocześnie może pogrążyć. Takie pojęcie jak „umiar” powoli zaczyna zacierać się gdzieś między komunałem, a czymś nieistotnym. Coraz więcej ludzi od 16 roku życia popada w depresje i załamania nerwowe. Apteki pękają w szwach od leków uspakajających. Panika i hipochondria nastolatków zaczyna osiągać granice śmieszności i trwogi.
 
Neurotycy
 
Nasze pokolenie przez swoją psychiczną słabość stało się dla naukowców żywą statystyką. Oczywiście zaznaczę, że żywą do pewnego momentu. Wielokrotne próby samobójcze (zarówno te udane jak i nie) ukazują, jak bardzo staliśmy się egocentryczni i pozbawieni jakiejkolwiek wyobraźni. Żyletki stały się synonimem szczerej rozmowy przy herbacie, a dopalacze są łykane jak Tic Tacki. W sumie to nawet ciężko nazwać takie zachowania. Głupota? Nie, bez przesady… Histeria? Może trochę… Jakby tego nie nazwać to tragizm sytuacji sięga zenitu. Nawet w tak banalnych sprawach, jak matura. Młodzież coraz częściej zwleka do ostatniej chwili z podjęciem decyzji, która będzie miała istotne znaczenie w życiu. Wiadomo, że w tym wieku nie można planować całej przyszłości od ogółu do szczegółu, ale w liceum wypadałoby już wstępnie wiedzieć, co chciałoby się dalej robić. Nie zdajemy sobie sprawy, jak irytują stwierdzenia: „zdaję się na życie” albo „pożyjemy zobaczymy”. Kpisz czy o drogę pytasz?
 
Tupnę nóżką, bo nie wiesz co czuję!
 
To już w ogóle kpina. Wiadomo, że nastoletni okres egzystowania na tym często chorym i niesprawiedliwym świecie nigdy nie był łatwy. I uwaga! Nigdy nie będzie. No, ale na miłość boską co to znaczy, że „nikt mnie nie rozumie”, jak rozumie? Młodzież zamiast porozmawiać z osobą starszą, która trochę w życiu widziała zdaje się na swych rówieśników, którzy notabene, znajdują się w takim samy położeniu. Następnym królującym przekonaniem jest to, że nikt nie jest w stanie pomóc więc trzeba cierpieć w samotności. Chyba nie trzeba wspominać, że oba przeświadczenia są delikatnie mówiąc błędne. Przecież  (i o dziwo!) nasi rodzice, wujkowie, a nawet nauczyciele też byli nastolatkami przez co mają większy dystans do tego typu spraw. A co za tym idzie? Potrafią pomóc. Stąd moja gorliwa prośba. Nie zapominajcie o tym!

Autor: Anita Pietrenko

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00