KULTURA:

Kryptonim: Student X

Słońce ogrzewało moje lubieżnie nagie stopy, które nie załapały się do schronu z kołdry. To typowe dla Studenta X – stwierdziłem i rozejrzałem się po pokoju. No tak, to pomieszczenie dla Studenta X. Na ścianach widniały plakaty roznegliżowanych kobiet, nieosiągalnych samochodów oraz wielkie zdjęcie pudelka podnoszącego tylną nogę na trawniku. Napis na nim głosił Szanuj trawę, for a living planet. Na początku uderzyła mnie świadomość, że jakimś cudem zostałem fanem Green Peace. Ach nie, Student X! I wszystko jasne.

W rogu przy małym oknie dość abstrakcyjnie pomalowanym szminką, leżała sterta pustych butelek. Cholerka, pomyślałem zatrwożony, jestem biedakiem zbierającym butelki? W przeciwległym roku było podobne skupisko pustych puszek po piwie. Jestem menelem – szepnąłem przerażony. Pod łóżkiem spodziewałem się już znaleźć złom lub zebraną makulaturę, gdy powróciła do mnie wesoła myśl. Jestem Studentem X! Muszę to zapamiętać i wbić w końcu w pusty czerep, bo otwierając pustą lodówkę zgłupieję do reszty, zakładając powrót czasów PRL.

Przebrnąłem przez pokój po kolana zanurzony w brudnych ubraniach i udałem się na poranną toaletę. Z braku szczoteczki i pasty do zębów postanowiłem użyć płynu do płukania ust. Z braku także tego specyfiku skorzystałem z jedynego kosmetyku, jaki był wówczas w łazience (swoją drogą był umiejscowiony bezpiecznie na nieznanym mi jegomościu śpiącym w wannie). Brak etykiety lub banderoli bynajmniej mnie nie zniechęcił. Przez dozownik, potocznie nazywany gwintem, wlałem zawartość butelki do ust. Płyn ów musiał zawierać alkohol, ponieważ był ohydny. Z tego też powodu połknąłem go.

Dziwnie natchniony wróciłem do łazienki przewidując coś niedobrego, złowieszczego. Wtedy dziwne uczucie, którego najwyraźniej nie doznałem od dawna dopadło mnie w najmniej spodziewanym momencie. Ściany pokryte starymi płytkami zaczęły się jakby zawężać, coś przytłaczało mnie, dusiło niczym prasa hydrauliczna. I ujrzałem…
-Wszyscy Święci, Jezus Maria Buonarotti!

Krzyczałem jak opętany widząc ponurą bestię niecały metr od siebie. Potwór, jakiego wstydziła się matka natura, którego odrzuciła teoria ewolucji, na widok którego genetyka załamuje ręce. Cholerka, pomyślałem, toż to lustro! I
Gdy ubrałem garnitur, poczułem się nieswojo, bardzo nieswojo. Pomyślałem: Zaraz, cholerka, dlaczego Student X, typowy niechluj z tendencją do kapcanienia i okresowego zarastania chwastami ubiera garnitur? I skąd w jego oczach strach?

Kolega wysunął szyję z wanny i operując łepetyną jak peryskopem zmierzył mnie wzrokiem od stop do głów.
– Stary, wyglądasz jakbyś… – przerwał i tępo śledził wzorki na moim krawacie – A niech to!
Wyleciał z wanny na wzór sokoła wędrownego, a z łazienki zupełnie jak odrzutowiec.
Tego nie można pomylić z niczym innym. Ni stąd, ni zowąd niebo przeszył blask błyskawicy, w oddali zagrzmiało. Zjeżyły mi się włosy na głowie, poczułem ciarki na plechach. I zrozumiałem… SESJA!!!

Wszystkim męczennikom życzę powodzenia.
 

Autor: eMŻet

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00