KULTURA:

Dlaczego kobiety tyle gadają?

No cóż, spójrzmy prawdzie w oczy i krzyknijmy z przerażenia – nie będzie żadnej eksmisji! Różnimy się pod wieloma względami i żadne równouprawnienia tego nie zmienią. Kobiety wdziały na siebie spodnie, ale w spodniach noszą to samo, co miały pod spódnicą. Zresztą, nie trzeba zaglądać w spodnie, bo ciekawszym miejscem jest tutaj głowa. Różnice w sposobie zachowania się kobiet i mężczyzn to niesamowicie interesujący obiekt badań wielu psychologów, socjologów oraz wszystkich tych osób, których zawodów nie umiem nazwać, a którzy trudnią się na co dzień wyjaśnianiem, że mąż wcale nie jest nieokrzesanym bydlęciem, że szanowna małżonka poprzez sakrament małżeństwa nie zamieniła się w czarownicę i nie można jej spalić na stosie, że dwutygodniowe skarpetki stojące pod kaloryferem nie są powodem do rozstania oraz że zespół napięcia przedmiesiączkowego nie był nigdy przyczyną śmierci ani właścicielki, ani jej partnera.

Najlepiej znaną przypadłością kobiet jest oczywiście gadulstwo. Być może żaden słownik nie obejmuje swym tomiszczem takiej ilości słów, jaką jest w stanie wyprodukować kobieta, która niczym karabin maszynowy, opisuje koleżance nowo poznanego faceta (tak, panowie, kobiety rozmawiają nie tylko o torebkach). John Gray, na podstawie swoich badań, tłumaczy damskie gadulstwo. Wynika ono z budowy kobiecej psychiki. Niewiasty po prostu tak mają, że muszą wysłowić swe problemy. Co ciekawe, często dopiero w trakcie własnego słowotoku uświadamiają sobie, o czym mówią i co je tak naprawdę boli. Najpierw wyrzucę z siebie epopeję narodową, a dopiero później odkryję, co poeta miał na myśli. Niestety, owa recytacja musi mieć słuchacza.

Kobieta, będąc przekonana, że może polegać na swoim mężczyźnie, zmierza z własnymi żalami w jego stronę. I tutaj pojawia się problem. Problem wynikający z różnicy między męskim i damskim podejściem do sprawy. Kobieta chce się po prostu wyżalić, wypłakać, wyrzucić z siebie ból spowodowany chociażby przegapieniem wyprzedaży w osiedlowym królestwie szmat. Nie zawsze oczekuje od mężczyzny cudownej rady, rozwiązania swego problemu. Chce być po prostu wysłuchana (pamiętajcie, panowie, że każdy nadajnik w końcu siada) i więcej da jej czułe spojrzenie i przytulenie, niż prawienie morałów, że: „Ja to bym się tak nie dał", „Na nowej bluzce świat się nie kończy", "Trzeba było tego nie mówić", albo: „Cellulitis nie istnieje, nie rób scen".

Dlaczego mówię o udzielaniu przez mężczyzn dobrych rad? Z badań dociekliwych osób wynika, że panowie właśnie po to się zwierzają, aby uzyskać pomoc w rozwiązaniu swojego problemu. Kobietom nie mieści się w głowie, jak facet może się umówić z kolegą na piwo i po prostu siedzieć i je pić. Jak można przez godzinę wymienić zaledwie kilka zdań i nie poznać szczegółów z życia kolegi, jego rodziny i sąsiadów? A no można. Mężczyźni poruszają tematy związane z emocjami właśnie wtedy, kiedy potrzebują dobrej rady, pytają, kiedy chcą uzyskać pomoc. Nie zwracają się do swojej kobiety po to, żeby usłyszeć: „Jakie to straszne, że boli cię głowa!", albo „Jak można nie wiedzieć, że koszula leży w drugiej szafie, na czwartym wieszaku od prawej, pod marynarką?".

Poza tym, drogie panie, jeśli mężczyzna uważa, że poradzi sobie sam ze swoim problemem, po prostu o nim nie mówi. Jak można nie mówić o swoich problemach, zanim jeszcze się je sobie uświadomi? Według specjalistów, można, bo tak właśnie skonstruowana jest męska psychika. Mężczyzna ukrywa się wtedy, jakby to powiedział Gray, „ w jaskini", czyli milczy. Zostaje sam ze swoim zmartwieniem, aby je bez czyjejkolwiek pomocy rozwikłać- jak na odważnego i mądrego mężczyznę przystało. A kobieta powinna być dumna z jego zaradności, a nie zasypywać pytaniami: „ Co się stało?", „Jakieś problemy w pracy?", „Obraziłeś się?", „Nie smakuje ci obiad?" i, najlepsze: „Czy ty mnie w ogóle jeszcze kochasz?". Pewnie kocha, ale jest w jaskini i zrobiłby wszystko, żeby zamurować wejście. Wiadomo, dlaczego kobieta nie potrafi tego zrozumieć: bo ona musiałaby o tym opowiedzieć, jak zatem on może milczeć? Nie ufa jej pewnie, nie wierzy w jej umiejętności terapeutyczne, a, co najgorsze, nie kocha jej już. Powód do depresji gotowy. Może Mark Twain miał rację mówiąc: „Są trzy rzeczy, które kobieta potrafi stworzyć z niczego: kapelusz, sałatę i scenę małżeńską"?

Problem z gadulstwem i milczeniem to tylko jedna z atrakcji, jaką serwują nam specjaliści od wojny płci – zarówno John Gray, jak też Barbara i Allan Pease. O prawdziwych, jak i wirtualnych powodach przeprowadzania przez pary próby generalnej do armagedonu nie zaszkodzi poczytać. Dlaczego kobiety używają szantażu emocjonalnego, a mężczyźni nie potrafią się skupić na dwóch rzeczach jednocześnie? Dlaczego mężczyzna nie domyśla się, że „nie" oznaczało „tak"? Dlaczego kobieta cieszy się z jednego marnego kwiatka?

Poznając różnice między obiema płciami nie wysyłajmy ich jednak na różne planety. Nie próbujmy też przekształcać własnego podejścia. Nie chodzi o to, żeby kobieta nabrała męskich zachowań i na odwrót. Psychologowie i socjologowie mają nam uświadamiać odmienność płci, nie zaś zmieniać reguły. Chodzi o to, żeby poznać przyczyny tego, dlaczego nie potrafimy się zrozumieć. Jednym taka wiedza uratowała związki, inni potraktowali książkowe wywody równie poważnie jak szafę, przez którą można się dostać do Narnii. Nie można uogólniać, ani w jedną, ani w drugą stronę.

Życzę powodzenia w zgłębianiu tajemnic męskiej oraz kobiecej psychiki.

Autor: interia360.pl / ginger

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00