KULTURA:

Co ty kur.. robisz, czyli… koszykówka

To akurat tyle, żebym się dobrze bawiła (mimo przegranej naszych) na inauguracyjnym meczu Intermarche Zastal – MOSiR Krosno. Moja wiedza dotycząca koszykówki rosła wprost proporcjonalnie do czasu trwania meczu. Już w połowie drugiej kwarty wiedziałam, który z panów biegających po boisku to sędzia. W trzeciej kwarcie zauważyłam, że sędziów jest dwóch!
A może trzech?!

Kolejny wniosek: koszykówka polega na tłuczeniu – piłką o parkiet lub własnymi kończynami o przeciwnika. To po prostu legalne lanie się po pyskach. Stwierdzam z całą odpowiedzialnością, przykładając kostkę lodu do wargi rozciętej podczas treningu siatkówki. Ale w koszykówce jest gorzej! Trup ściele się gęsto (a po chwili jak gdyby nigdy nic podnosi się z parkietu).

Tym wszystkim poczynaniom przyglądają się, jakby inaczej, kibice, którzy
o dziwo kibicują. Na meczach drużyny siatkówki AZS Stelmet UZ, nawet słowa „doping, doping, kochani” mówione przez komentatora ile razy nie wiedział co powiedzieć nie pomagały. Z gwizdów, świstów, pisków i krzyków wydobywających się z gardeł kibiców trudno wyłowić jakieś konkretne słowa, więc zdarza się, że część krzyczy jedno, a reszta drugie, mimo, że kibicują tej samej drużynie. A skoro już jestem przy krzyczeniu – zauważyłam, że ten kto nie jest na boisku (któryś z fanów zielonogórskiego sportu) zawsze lepiej wie, co zawodnicy powinni robić (tylko ja tego nie wiem). Koszykarze, bezczelni, nie słuchają (albo nie słyszą), więc krzykacz postanawia zastosować bardziej radykalne środki. Zamiast uprzejmego upominania, co chwilę słychać „co ty kur.. robisz”.

Ale i tak najdziwniejsze jest to, że na hali podczas meczu koszykówki obowiązują inne prawa fizyki. Siła ciężkości zawodników wynosi mniej niż zero (bo jak inaczej mogliby widowiskowo „zawisnąć w powietrzu”?), a jednostką szybkości jest ilość obelg wykrzykiwanych pod adresem koszykarzy na sekundę.

Mam wrażenie, że dobrze bawiłam się na tym meczu, bo nie wiedziałam jakie zamieszanie jest wokół zielonogórskiej koszykówki i że to wygrany a nie przegrany mecz jest ewenementem… Ale teraz już wiem! I na następny mecz nie idę! Autor: Monika Renc

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00