KULTURA:

Choruję na Polskę [felieton]

Nie cieszcie się pochopnie moim nieszczęściem, gdyż każdy z nas jest zarażony tą chorobą już od poczęcia. Epidemia zwana Polską rozprzestrzenia się bowiem drogą płciową. Pisząc o epidemii nie mam jednak na myśli Ojczyzny, nie mam na myśli Narodu (choć podobno ludzie k**wy, jak mawiał Piłsudski). Choroba ta jest związana z przaśną odmianą Polski, w której rekonstrukcja rządu przypomina zakupy w hipermarkecie. W której księża pedofile to ofiary manipulacji, symbolizowanej przez gender i lobby homoseksualne. Polski, w której „pedał” i „Żyd” to kanoniczne niemal wulgaryzmy. Wreszcie takiej, w której na naszych oczach ma miejsce kolejny rozbiór kraju, tym razem pod zaborem polsko-polskim. I nie miał racji ten kto stwierdził, że Polska to państwo kontrastów. W swej przaśnej, styropianowej odmianie przypomina bowiem bigos zmieszany z bitą śmietaną: nieapetyczna breja, skutkująca wielobarwnym pawiem. Narodów, ma się rozumieć.

„Kolorowe sny, kiedy ja dotykam ciebie…”

À propos kolorów. Jakiś czas temu dostrzegłem kolejny objaw mojej choroby. Na imię mu: Wojciech. Na nazwisko: Cejrowski. I nie zamierzam go krytykować pro forma, nawet jego kontrowersyjne poglądy jestem w stanie uszanować. Niemniej retoryka oraz logika (lub jej brak), które mu towarzyszą, budzą we mnie najgorsze skojarzenia.

O warszawskiej tęczy mówili już niemal wszyscy, a najgłośniej krzyczał właśnie Wojciech Cejrowski. Odnoszę wrażenie, że sam najchętniej rozprawiłby się z pederastami z placu Zbawiciela. I nie poskutkowały argumenty, że tęcza powstała na znak  przymierza i przewodnictwa Polski w Unii Europejskiej. Nieistotne, że była po prostu jedną z architektonicznych instalacji nadających koloryt przestrzeni miejskiej. Absolutnie o kant czterech liter można zdaniem Cejrowskiego rozbić opinię, iż tęcza w szerszym rozumieniu to tak naprawdę symbol uniwersalny. Czyż jednak w Piśmie Świętym, jednym z najchętniej cytowanych przez niego dzieł, tęcza nie jest aby symbolem miłosierdzia? Czy w Księdze Rodzaju nie padają słowa „Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią (Rdz 9, 13)? Właściwie dlaczego konserwatywni radykałowie uczepili się tej nieszczęsnej tęczy? Podobne instalacje można odnaleźć w niemal każdej aglomeracji. To jest właśnie ten rodzaj schizofrenii, który najbardziej przeraża mnie w religijnym zacietrzewieniu, a mianowicie dopasowywanie elementów rzeczywistości do z góry założonego porządku. Innymi słowy zaburzenie ciągu przyczynowo-skutkowego między formułowaniem wniosków, a interpretacją. Cejrowski podchodzi do tej metodologii z równą pasją, z jaką przemierza Amerykę Południową. Dostrzegam w tej nomenklaturze niebezpieczną analogię. Swego czasu pewni panowie o podobnym toku rozumowania również upodobali sobie Amerykę Południową, masowo emigrując zwłaszcza do Argentyny. Było to po roku 1945.

„Zwariowany świat, kiedy w nas tańczy pragnienie…”

Nie tak dawno miałem okazję przeprowadzić wywiad z Jerzym Owsiakiem. Prezes fundacji WOŚP przypomniał wówczas, że znak tęczy był wpisany m.in. w logo pewnej spółdzielni spożywców. Podążając za pokrętną logiką Cejrowskiego, który podkreśla również, że Polacy mają „konstytucyjne prawo, aby bić Ruskich”, należałoby stwierdzić, że mogą, a nawet powinni, z takim samym przekonaniem naparzać spożywczaki. Bo to wszak centra dowodzenia „pedalskich” najeźdźców, którzy tylko czyhają na wolność prawdziwych polskich katolików. Jeśli tęcza, zdaniem Cejrowskiego, godziła w powagę placu Zbawiciela, to spożywczaki są jeszcze większym złem. To świątynie konsumpcji, które hipnotyzują kolejne niewinne dusze, odbierając im szansę na zbawienie.

Świat zwariował, a w Cejrowskim ewidentnie tańczy pragnienie. Pragnienie kolejnej krucjaty.

Is there anybody out there?”

Jak już pisałem, choruję na Polskę. I choć mam wrażenie, że coraz więcej osób w tym kraju pretenduje do miana lekarzy, to koniec końców okazują się zwykłymi konowałami.  „Primum non nocere” to w tym wypadku zwykły slogan. A ci rzekomi lekarze uciemiężonych dusz od dłuższego czasu prześcigają się w ratowaniu resztek polskości, atakując wyimaginowanych przeciwników, nomen omen, od dupy strony. Panie Cejrowski, idź pan już lepiej boso przez świat, bo ta cholerna biało-czerwona wysypka nawet do wesela się nie zagoi.

Jestem Polakiem, jednak czasami nie wiem co to oznacza. Zbyt wiele osób usiłuje mi wmówić swoją definicję polskości. 11 listopada znów się pochorowałem.

Autor: Damian Łobacz

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00