MUZYKA:

Umcyk umcyk po rosyjsku

O Xenii wiemy mniej więcej tyle co o lokalizacji Bursztynowej Komnaty. Jest to postać strasznie enigmatyczna, jednakże swoją karierą zdążyła już sporo namieszać. Jako dj występowała m.in. z Laurentem Garnierem, Kraftwerkiem i Arnaudem Cascherem. Na polu producenckim zasłynęła dzięki niesamowitym kompozycjom, w którym dominuje mroczna, ciężka atmosfera wzbogacana motorycznym rytmem oraz sporą dawką hałasu. Jak sama podkreśla, nie boi się eksperymentów na polu muzycznym, gdyż ciągłe poszukiwanie idealnego brzmienia jest formą jej ekspresji. Jej debiutancki krążek, „Ever Since” wydany dla niemieckiej oficyny Shitkatapult, jest idealnym potwierdzeniem tych słów.

Od pierwszych taktów utworu tytułowego jesteśmy atakowani wybuchową mieszanka francuskiego, brudnego electro podkreślonego niemieckim techno-rytmem. Kawalkady syntezatorowych brudów układają się w malownicze pejzaże malowane kojącym głosem samej Xenii. Każda następna kompozycja to niesamowita porcja wykręconej muzyki tanecznej. Doświadczenie zdobyte na scenach klubów całej Europy przynosi wymierne efekty. Xenia posiada niesamowity dar wspaniałego łączenia przeciwległych biegunów muzyki elektronicznej w spójną całość. Niczym wytrawny artysta cyrkowy żongluje konwencjami i stylistyką, nie zapominając o głównym nurcie. Co rusz nasze uszy atakowane są delikatnym wokalem wspomaganym klawiszowym odjazdem charakterystycznym dla lat 80, by za chwilę uderzyć wręcz ambientowym chilloutem. W utworze „Know Me” dostajemy solidną dawkę wykręconego, kiczowatego electroclashu na dudniącym bicie. Utwór ten to nie jedyne nawiązanie do electroclashu na płycie. W kawałku „DNA” pojawia się królowa plastykowego brzmienia, Miss Kittin. Przy akompaniamencie tłustego basu i klawiszowych drabinek hipnotyzuje nas swoim wokalem.

Troszkę mi było wstyd kiedy natknąłem się na „Ever Since” po raz pierwszy, gdyż nigdy wcześniej nie słyszałem o Xenii Beliayevej i jej produkcjach. Jeszcze gorzej czułem się po przesłuchaniu zawartości krążka. Album rosyjskiej producentki to wspaniałe dzieło, bardzo odważne i zarazem znakomicie przemyślane. Pachnące synthpopowymi latami 80., którym wszczepiono rozrusznik pod postacią techno. Mieszanka wybuchowa, idealna na wieczorną, nielegalną imprezę w opuszczonej fabryce.

Autor: Łukasz Michalewicz

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00