MUZYKA:

Sztuka mieszania ludziom w głowach – wywiad z Ann Liv Young

Twoja sztuka jest zwykle interaktywna, dlatego wszystko może się wydarzyć. Czy pamiętasz coś nieoczekiwanego?

Ann Liv Young: Tak, prawie na każdym show zdarzyło się coś nieprzewidywalnego. Kiedyś przedstawiałam „Cinderellę” w Berlinie i Sherry [postać, którą odgrywa artystka] weszła z ludźmi w interakcję. Zaczęła pytać jak się czują i wtedy jakiś młody facet wszedł na scenę i zabrał moją miotłę, miotłę Kopciuszka. Na scenie było duże serce stworzone z noży, które mogły zranić, a w środku była kupa pokryta brokatem. Mężczyzna wziął miotłę i rozniósł całą kupę po scenie po czym wybiegł z teatru. To była jego akcja, to było świetne. Myślę, że ten mężczyzna pomyślał, że będę na niego bardzo zła, ale dla Sherry to było jak naprawdę piękny akt ekspresji. To było fajne. Ludzie zaczynają szaleć na pokazach Sherry. Ostatnio ktoś mnie ugryzł. Pewna kobieta robiła zdjęcia a ja starałam się zadać jej pytanie i ona mi nie odpowiadała. Więc zabrałam jej aparat, który trzymałam dopóki mi nie odpowie. Następnie rzuciłam aparat do mojego kolegi, który był ze mną na show a on rzucił mi go z powrotem i bawiliśmy się tak, przerzucając aparat nad głową kobiety. Pokój wypełniony był ludźmi, było ich około stu, a ona próbowała nas złapać żeby zabrać swoją własność. Następnie kolega uciekł i schował aparat do mojego samochodu, a ona w tym czasie zaczęła ze mną walczyć i ugryzła mnie w ramię do krwi. To było naprawdę świetne, zwłaszcza, że nie dostałam wścieklizny czy czegoś [śmiech]. Jest wiele nieprzewidzianych sytuacji, ale jednocześnie wiem, że mogą się wydarzyć. Ta praca popycha ludzi do mówienia i czasami ludzie reagują agresywnie, ale spodziewam się tego, że może tak się stać. Nie myślałam, że mnie ugryzie, ale nigdy nie wiesz takich rzeczy. Ludzie są zwariowani.

Wspominałaś o Kopciuszku, przedstawiałaś też Królewnę Śnieżkę, dlaczego wybierasz bajki? Czy dzieci też są twoim celem?

A.L.Y.: Powiedziałabym, że tak, dzieci są moim celem, ale niestety zwykle przychodzi ich bardzo mało. Myślę, że dzieci mogą widzieć wszystkie moje bajki, ale czasem mogą być dla nich straszne albo agresywne. Nie pozwoliłabym, żeby moje dzieci je oglądały dlatego, że to ja gram główne bohaterki moich bajek. Myślę, że moja córka która ma teraz 8 lat, nie bałaby się tych przedstawień. Ale Sherry potrafi być bardzo przerażająca i agresywna słownie. Gdyby córka była młodsza, to moje show mogłyby spowodować u niej traumę, dlatego, że widziałaby inne oblicze mnie. Teraz, kiedy ma już 8 lat, więcej rozumie, ale nigdy nie widziała występów Sherry. Nadal bym jej na to nie pozwoliła, ponieważ myślę, że to za dużo. W każdym momencie show może zdarzyć się coś agresywnego i nieprzyjemnego. Myślę, że mogłabym jej to pokazać, gdybym to nie była ja. Widziała kabaret „Electra”, bardzo jej się podobało. „Mermaid” nie widziała, ale myślę, że  zobaczy, kiedy będziemy wystawiać to w Nowym Jorku. „Piotruś Pan”- była zdeterminowana, żeby nim być. Robi teraz własne show, które będzie miało swoją premierę w zimie, więc myślę, że mogłaby sobie z tym poradzić. Moje drugie dziecko jest za małe, ma 3 lata, jest bardzo dzikie, i wielu rzeczy się nie boi, ale jednocześnie jest bardzo emocjonalne i niektórych rzeczy może się przestraszyć. Dlatego myślę, że muszę być bardzo ostrożna w tym co chcę im pokazać. Bałam się mojej mamy kiedy byłam mała, a wtedy nie grała nawet żadnej postaci. Czuję, że nie chcę ich straszyć w ten sposób. Chcę żeby wiedziały, że kiedy się przestraszą, to mogą przyjść do mnie, bo przy mnie będą czuły się bezpieczne. Starsza córka wie, że mogę być straszna. Widziała mnie, kiedy grałam i zawsze mówi, że jestem w tym świetna. Może kiedy będzie starsza, to spyta się mnie dlaczego jej wtedy nie pokazywałam swoich przedstawień, a ja wtedy powiem: teraz możesz zobaczyć co tylko zechcesz.

Czy bycie kobietą ma dla ciebie znaczenie w twojej sztuce?

A.L.Y.: Tak, jestem kobietą, więc robię coś z punktu widzenia kobiety. Gdybym nie była kobietą, prawdopodobnie robiłabym coś zupełnie innego. Nie wiem jaka bym była, ale mogę sobie wyobrazić, że czułabym się inaczej. Dlatego, tak – to ma znaczenie, że jestem kobietą.

Poprzez swoją sztukę chcesz coś zmienić?

Myślę, że byłoby miło, gdyby ludzie zaczęli inaczej ze sobą rozmawiać. Gdyby mówili co naprawdę czują, gdyby zastanawiali się nad tym co czują a potem mówili to innym. Myślę, że ludzie często mówią bardzo dużo, ale tak naprawdę nie mówią nic. Sherry jest bardzo przeciwko temu i myślę, że moja twórczość ogólnie sprzeciwia się takim zachowaniom. Chciałabym zmienić to, co dla ludzi jest najważniejsze, ich wartości. Wygląda na to, że najważniejsze wartości dla ludzi to władza, pieniądze, przedmioty materialne. Komunikacja i relacje między ludźmi nie są żadną wartością. Sherry próbuje to pokazać, nawet jeśli czasami chce coś sprzedać, jednocześnie przypomina, że to jej rola. W jednym momencie prowokuje cię do bycia autentycznym a w innej chwili próbuje zabrać ci pieniądze, co według mnie pokazuje jacy są ludzie. A są bardzo skomplikowani i sami sobie często przeczą. Sherry to właśnie przede wszystkim pokazuje.

Co jest dla ciebie największym sukcesem w twojej sztuce, w życiu?

A.L.Y.: Moim największym sukcesem w życiu są zdecydowanie dzieci. Prawdopodobnie każdy by to powiedział, ale ja naprawdę w to wierzę. Kiedy urodziła się moja pierwsza córka, wiedziałam, że jest magiczna, że jest bardzo wyjątkowa osobą i bardzo chcieliśmy następne dziecko, ale zajęło to nam 5 lat. Było to trudne, byłam bardzo chora i ostatecznie zdecydowaliśmy że chcemy mieć drugie dziecko. Młodsza córka jest o wiele trudniejsza w wychowaniu niż starsza. Nie spała dopóki nie skończyła 2 i pół roku, jest o wiele bardziej dzika. Starszą możemy zabrać wszędzie, a młodsza jest jak mały huragan, co jest niesamowite i bardzo dobre. Powiedziałabym, że dzieci są zdecydowanie moim największym sukcesem. Myślę, że to też dobrze, że widzą mnie jako kobietę, ich matkę, która coś tworzy i widzą, że one też mogą to zrobić. Jest jakiś pomysł,żeby coś zrobić i pracujesz nad tym rok, miesiąc i to robisz. To pokazuje im inną wartość, że możesz kochać, doceniać coś i pracować ciężko nad czymś co znika. Tak dużo dzieci tego nie dostrzega, a nawet dorosłych. To bardzo ważne, że one to widzą. Z tego też powodu są bardzo wyjątkowe, bo doceniają proces tworzenia.

Jednocześnie czuję się bardzo dumna z roli Sherry. Myślę, że jest niezależną siłą, której ludzie nie mogą zniszczyć, albo zamknąć. Ludzie zawsze próbują zniszczyć jej przedstawienia albo zabrać jej władzę, ale to jest niemożliwe. Nie mogą tego zrobić. Jestem z tego bardzo dumna z perspektywy kobiety, że mogę stworzyć taką postać, która jest niezniszczalna, która funkcjonuje bez technologii, pieniędzy. Jeśli dźwięk jest okropny, show nadal trwa, jeśli publiczność tego nie znosi, show nadal trwa. Dlatego jestem też bardzo dumna z Sherry.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.

Autor: Ewelina Pytiak, Artur Kinal

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00