MUZYKA:

Najlepszy Zespół Na Świecie

Nie wiem, czy część społeczeństwa odczuwa potrzebę snobienia się na takich, których żarty tzw. niskich (?!) lotów nie śmieszą. Zapomnijmy na chwilę o tych smutasach i mazgajach. Jeśli podejść do każdej z płyt Blacka i Kyle’a Gassa z należnym dystansem, to nagle okazuje się, że rzeczywiście Tenacious D są najlepszym zespołem na świecie. Jedźmy od początku – słynna, epicka ballada „Tribute”, czadowe „Rock Your Socks Off”, rozbujane, a do tego swojsko brzmiące „Kielbasa”… a co z płytą numer dwa, która przełamała klątwę ciążącą na wszystkich soundtrackach świata i funkcjonowała doskonale jako samodzielne wydawnictwo? Co z pochodzącymi z „The Pick of Destiny” „Kickapoo”, będącym rozwinięciem formuły z „Tribute”,  świetnym instrumentalnie „Classico”, rozdzierającym serce „Dude, I Totally Miss You” czy wreszcie absolutnie rewelacyjnym finale w „Beelzeboss”? A zauważcie, że słowa jeszcze nie powiedzieliśmy o dowcipkowaniu. To właśnie świadczy o wyjątkowości The D – nie tylko są (z braku lepszego terminu) zespołem komediowym, ale przede wszystkim mają bardzo dobre piosenki.
 
Również „The Rize of the Fenix” to instrumentalny majstersztyk. Gitary brzmią tłusto, za bębnami po raz kolejny zasiadł dobry przyjaciel zespołu, Dave Grohl (który zagrał diabła zarówno w teledysku do “Tribute”, jak i „Kostce Przeznaczenia), a śpiew Blacka nie starzeje się w ogóle. To zawsze wyróżniało Tenacious D z zespołów kabaretowo-komediowych. Ten niesamowicie wysoki poziom brzmieniowo-piosenkopisarski (który kiedyś sprawił, że musiałem opowiedzieć rodzicielce, o czym jest „ta ładna piosenka” – czyli „Fuck Her Gently”) zawsze stał krok przed dowcipem. A przecież mamy tu do czynienia z zespołem, który żartuje cały czas.
 
Już pierwszy, tytułowy kawałek wprowadza nas w klimat całości. The D powracają z niebytu, by szerzyć rock’n’rolla i udowodnić, że wszyscy krytycy na świecie mylili się, przepowiadając koniec Najlepszego Zespołu Na Świecie. Mamy tu też świetne „Low Hanging Fruit”, zaopatrzone w ustną solówkę Blacka, „Roadie”, poruszające ważką kwestię nie docenianych technicznych w trasie. Jak zawsze, pojawiają się też skecze, jak „Classical Teacher”, gdzie Kyle jest molestowany przez hiszpańskiego instruktora gry na gitarze. Na wszystko jest czas i miejsce, również na taki humor, a Gass i Black są w nim mistrzami. Idealnym przykładem jest tu „Deth Starr”. Forma: świetna, rockowa piosenka. Tekst?… Musicie sprawdzić sami.
 
„Rize of the Fenix” kontynuuje świetną pasję Tenacious D, którzy – czego nikt zdaje się nie zauważać – wydali trzy płyty na tym samym, bardzo wysokim poziomie. Ich najnowsza płyta to czysta zabawa, zatem wyślijcie swoje szare komórki na urlop, odprężcie się i dajcie się porwać dowcipom Tenacious D. Wulgarnym, niestosownym, analno-fekalnym, gówniarskim. Za to cholernie śmiesznym.
 

Autor: Michał Stachura

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00