MUZYKA:

Kochamy bełkot Fisza

Zdarzyło wam się kiedyś zachwycić filmem na podstawie trailera, zachwycać się przez cały czas oczekiwania na premierę, a potem pójść na coś, co poza fragmentami wykorzystanymi w zapowiedzi, po prostu leży? Dokładnie jest z tą płytą. 
„Zwierzę bez nogi” to kolejna odsłona oldschollowych brzmień w wykonaniu braci Waglewskich. Udany „Piątek 13” nie uciekał za bardzo w przeszłość i zwracał się w kierunku „czystego” hip hopu. „Heavi Metal” to przede wszystkim Emade i nostalgie Fisza do czasów okołolicealnych. Najnowszy krążek to również wycieczka hip-hopowa, bliższa jednak wspomnianym Beastie Boys. I, niestety, najsłabsza ze wspomnianej trójcy.
Zawodzi przede wszystkim Fisz. Nawet, jeśli monotematyczne teksty typu „rapuję o rapie” to autoironia, to przez bitą godzinę powtarzania, kto trzyma mikrofon, można mieć dość. Jeszcze gorzej, gdy powtarza nam się to tym samym, ględzącym flow na tle monotonnego beatu. Oczywiście, że kochamy bełkot Fisza. Ale kochamy go, gdy podaje on takie perełki, jak „Sznurowadła”, „Czerwona sukienka”, czy „Kryminalny blues”. Na „Zwierzę bez nogi” dzieje się (poza utworem tytułowym) niewiele, a to, co się dzieje, w dużej mierze nie ma startu do wymienionych kawałków artysty. 
No bo co my tu mamy? Po niezłym „Napoleonie” następuje najlepszy w zestawie singel, potem długo, długo nic i następuje ciekawe, duszne „Tak to robimy” i głośne „ZMC”, ale w tym ostatnim już powiewa delikatnie nudą. Cieszy jeszcze opowiastka „1978”, która ze swym autobiograficznym tekstem z powodzeniem mogłoby się znaleźć na poprzedniej wspólnej płycie braci. Minusy? Tych jest tyle, że ograniczę się do najważniejszych. Podkłady w „Klonie” i „Myśliwym” po prostu drażnią. Gdyby nie lista piosenek, przysiągłbym, że takie nudziarstwo, jak „Jesteś tam”, pojawia się na płycie trzy razy. Ale najbardziej boli to, że na tym krążku Fisz nie ma nic do powiedzenia.
Bardzo czekałem na tę płytę. Nie ma na niej ani gier słownych, ani opowieści, nie jest też ciekawa muzycznie, jak „Fru!” nagrane z Envee. Jeśli kochacie nawijkę Fisza i możecie jej słuchać przez bitą godzinę, to ten krążek jest dla was. Jednak jeśli chodzi o tego rodzaju granie braci W., ja polecam „Piątek 13”.

Autor: Michał Stachura

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00