MUZYKA:

Hendrix z laptopem w dłoni

Każdy kto kiedykolwiek na słyszał produkcje Flying Lotusa wie, że jest on absolutnym mistrzem zakurzonego i tłustego bitu. Słońce Kalifornii widocznie sprzyja muzycznym eksperymentom, czego najlepszym dowodem wydaje się być twórczość FL i jego najnowsze dzieło. „Cosmogramma” jest drugim albumem Ellisona wydanym w brytyjskiej wytwórni Warp i śmiało można rzec, że również najlepszym.

Pierwszy kontakt to zderzenie ze ścianą dźwięków, zdawało by się, że wpadamy w samo oko dźwiękowego cyklonu. Chaos, anarchia i bit! „Clock Catcher”, utwór otwierający, jest niczym wejście do innego wymiaru i tylko od nas zależy czy odważymy się zrobić krok. Flying Lotus na swoich poprzednich wydawnictwach – „1983” oraz „Los Angeles” udowodnił, że nieobca mu jazzowa frywolność, bogata aranżacja i hip hopowy flow. Na „Cosmogrammie” te trzy elementy doskonale współgrają tworząc niesamowity efekt końcowy. Ciężka, tłusta stopa wybijająca rytm, kołyszący bas i aranżacyjna kakofonia malująca muzyczne pejzaże towarzyszy nam od początku do końca.

Podobno wszystkie utwory zawarte na „Cosmogrammie”, a także „Los Angeles” powstały we śnie. W jednym z wywiadów artysta podkreślał, że śni o melodiach, które po przebudzeniu nagrywa i używa w kolejnych kompozycjach. Słuchając albumu odnosi się podobne wrażenie. Usypiająca atmosfera, oniryczne zapędy i nagłe wybuchu chaosu, szalone pętle i złowieszcze rytmy, niczym dźwięki nadchodzącej wojny.

Punktem wyjścia dla powstania tego albumu był hip hop w swojej abstrakcyjnej, pozbawionej wokaliz postaci. Wyobraźnia i muzyczne inspiracje Stevena Ellistona nadały hip hopowej bryle kształtów. Smyczki, brudne brzmienie, efekty rodem z synth popu w rękach kalifornijskiego producenta zamieniły się w dłuto, które prowadzone wprawną ręką tworzy prawdziwe arcydzieło. Umieszczone na początku tekstu porównanie do legendarnego Hendrixa jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Zarówno Jimi jak i Flying Lotus charakteryzują się w swojej muzycznej ekspresji szaloną odwagą i oryginalnością. Tak jak z efektami gitarowymi i brzmieniem swego Fendera eksperymentował Hendrix, tak Flying Lotus, korzystając z dobrodziejstw i bogactwa brzmień, eksperymentuje na hip hopie.

Flying Lotus przenosi tradycyjne brzmienie ulicy w nowe rejony. Swoimi produkcjami udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych, tylko jeszcze nie odkryte. Jest badaczem melodii i kompozycji, który bez mapy w ręku kroczy muzyczną ścieżką, a każdą nową produkcją pisze do nas list opisując co widzi i słyszy.

Autor: Łukasz Michalewicz

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00