MUZYKA:

“Gramy prostego bluesa”

Dwie rzeczy już na samym początku rzucały się w oczy. Publiczność zebrana w Kawonie to przekrój przez społeczeństwo jaki mało kiedy można zaobserwować. Rozpiętość wieku była naprawdę imponująca – widać, że muzyka (a może telewizja?) łączy pokolenia. Druga sprawa to 30 minut spóźnienia – karygodne! Na szczęście niemal równo o 20:30 pojawił się człowiek z sianem na głowie, czyli najbardziej znany Białorusin w Polsce (z gitarą w ręce)  w towarzystwie 3 grajków. Zanim zaczęli grać bohater dnia grzecznie się przywitał po czym powiedział: „Nie liczcie na nic specjalnego. Naprawdę. My gramy prostego bluesa i rock & rolla.” Odpowiedź tyleż odważna co niepokojąca. Artysta, który na początku zastrzega, że możemy się zawieść to rzecz niecodzienna. Na szczęście tuż po tym rozległy się pierwsze dźwięki.

Gienek Loska Band na początek zagrali kilka standardów bluesowych przeplatanych coverami pokroju „Come Together” Beatlesów, czy „Whole Lotta Love” z repertuaru Led Zeppelin (ten utwór zmieszali całkiem sprytnie z resztą, z „Break On Through” zespołu The Doors). Pierwsza wątpliwość jaka została rozwiana wraz z rozpoczęciem koncertu to głos Gienka. Facet naprawdę potrafi śpiewać i tego nikt mu nie odbierze. Tak rasowego wokalu w Polsce nie słyszałem dawno i w 100% potwierdza to słuszność wyboru właśnie jego na zwycięzcę słynnego już programu. Facet potrafi zrobić naprawdę sporo hałasu i swobodnie przejść w delikatniejsze nuty bez większego wysiłku. Wielki pokłon za to. Nieco gorzej miała się rzecz z grą na gitarze naszego bohatera. Ilość nietrafionych nut, gubienie rytmu czy nieco nieudolne solówki – było tego naprawdę sporo. Utwór „Georgia”, który Gienek wykonywał w trakcie programu X-Factor, zakończył pierwszy set koncertu. Nastąpiła przerwa. Pojawiła się też lekka konsternacja. Przerwa? Po 50 minutach?! Dziwny zabieg.

Drugi set przyniósł w końcu odrobinę autorskiego repertuaru z „Rozmową z duszą” na czele, która wypadła zdecydowanie najlepiej tego dnia. W sumie zagrali 4 swoje kawałki po czym wrócili do cudzych: „Proud Mary” Creedence Clearwater Revival, „Sweet Home Alabama” Lynryd Skynryd (zagrana z wyraźnym grymasem niechęci do tego utworu na twarzy Gienka), czy „Thank You” Led Zeppelin. Na sam koniec Gienek uraczył nas kawałkiem „Mercedes Benz” wykonanym a capella. Efekt powalający.

Wszystko trwało nieco ponad 2 godziny (włączając w to przerwę) i zostawiło bardzo ambiwalentne uczucia. Niby głos fantastyczny, kilka naprawdę niezłych numerów, charyzma na scenie też była. Jednak czuć w graniu zespołu chłodną kalkulację typu „grajmy póki o nas mówią, zarobimy więcej kasy”. Do tego zabawa z bluesem wiąże się jednak z dużym ryzykiem. Ta muzyka ma charakter i brzmienie ale potrafi być też bardzo monotonna i chyba to jest głównym powodem mojego malkontenctwa. Momentami ze sceny po prostu wiało nudą. Autorskie numery były w sumie najlepszym elementem występu co jest dość zaskakującą konkluzją patrząc z jakimi coverami mieliśmy do czynienia. Może sytuacja zmieni się kiedy panowie wydadzą debiutancki krążek? Mam taką nadzieję bo szkoda byłoby zmarnować tak wielki głos… Naprawdę szkoda.

Autor: Paweł Hekman/fot. Karol Trębuła

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00