FILM:

“Ostatnie zlecenie” – złamanie zasad

Jeżeli myślicie, że życie płatnego mordercy jest usłane różami, musicie wiedzieć, że rzeczywistość nie zawsze wygląda kolorowo. – Sypiam i jadam sam – deklaruje grany przez Cage’a Joe London. Musi być strasznie zmęczony, bowiem postanawia skończyć z zabijaniem. Trochę jak Szakal z „Kiler-ów 2-óch”. Joe musi wykonać jeszcze tylko jedno zadanie. Później będzie mógł zawrócić na ścieżkę prawa i sprawiedliwości. Przy okazji znajduje ucznia – wspomnianego Konga – który chce przejąć schedę po Londonie. Szkoda, że Kong nie wie, że odtąd będzie „sypiał i jadał sam”.

Dylematy moralne zakłócają akcję. Pojawiająca się przy każdej okazji narracja Nicholasa sprawia, że na „Ostatnim zleceniu” można zasnąć. London w kółko powtarza cztery żelazne zasady killera. Tylko po to, żeby je w końcu złamać. Kiedy opowiada o tym, jak bardzo chce się zmienić, robi przy tym strasznie głupie miny. Tak naprawdę jego kreacja stanowi największą bolączkę tej produkcji. W dodatku przeciętnie ogarnia język migowy, co utrudnia mu kontakt z głuchoniemą dziewczyną, w której gwałtownie się zakochał.

Produkcja braci Pang jakoś nie chce trzymać w napięciu. W dodatku wątek miłosny sprawia wrażenie upchniętego na siłę. Zupełnie jakby twórcy chcieli za wszelką cenę pokazać ludzką twarz killera. Dziwi postawa Nicholasa. Kręci głową na kontynuację przyzwoitego „Ghost Ridera”, a tymczasem pojawia się w najwyżej przeciętnym „Ostatnim zleceniu”.

Polscy tłumacze jak zawsze w formie. „Bangkok” przełożyli jako „ostatnie”. „Dangerous” to w ich języku „zlecenie”. Brawa, proszę Państwa. Wielkie brawa. Niniejszym inaugurujemy kącik najbardziej absurdalnego tłumaczenia. Producenci tną koszty. Ewentualnie doszli do wniosku, że dodatków i tak nikt nie ogląda. Za pięć dyszek dostajemy powiem płytę oferującą film oraz bezpośredni dostęp do scen. Pełen wypas.

 

Autor: Maciek Kancerek

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00