FILM:

Nudne jak gala rozdania Oscarów

OK, może i z decyzjami w 2014 nie było aż tak źle, jak dwanaście miesięcy temu, ale bądźmy poważni. Cieszę się, że "Grawitacja" dostała nagrody, bo to dobry film podobno, a właśnie takie powinny wracać do domu z Oskarami. Ale graniczące ze złośliwością ignorowanie Leo DiCaprio? Wręczenie statuetki za najlepszą piosenkę utworowi, który – mierząc zainteresowaniem słuchacza – trwa dobre trzy tygodnie? I jeszcze parę pytań: czy "Grawitacja" jest aż tak rewelacyjnym, godnym siedmiu statuetek, filmem? Czy tylko ja zatęskniłem za Ronem Howardem i jego bezbłędnym "Wyścigiem", być może najlepszym filmem ubiegłego roku? 
 
Na szczęście prowadząca Ellen DeGeneres zdołała odwrócić uwagę widza od podobnych rozważań. Nuda i nijakość bijąca ze sceny (lub jej okolic) skutecznie uniemożliwiała skupienie się na zwycięzcach. Nie powiódł się eksperyment przeniesienia sympatycznej, ciepłej gospodyni talk show ze skali mikro na makro. Nie mam pojęcia, jak namówiła Akademię, że to dobry pomysł, już po raz drugi zresztą. Bardzo szybko uciekła przed wzrokiem setek par oczu między twórców filmowych. W tym celu zeszła ze sceny dołączając do publiczności, robiąc sobie z nią zdjęcia, częstując pizzą i czerstwymi dowcipami.
 
Miarą powodzenia gali jest kolejne rozdanie nagród Akademii. Szczerze mowiąc zdziwiłem się, jak wiele pamiętam z tego zeszłorocznego. Foty z backstage'a, głupawe żarty, radość Tarantino, dostojne wzruszenie Day-Lewisa, nieudany telemark Lawrence. Niestety, 86. Oskary takich emocji nie dostarczą. Nie było żarliwych, śmiesznych lub chociaż jakoś wyjątkowo pokracznych wystąpień (wyłączając ze stawki prowadzącą). Zabrakło też ekstrawagancji na czerwonym dywanie i poza nim.
 
Oskary AD 2014 zostaną zapamiętane jako kolejny rok, w którym DiCaprio nie dostał statuetki. Nie było w minionym roku w kinie wielkich dzieł, stąd też brak ewidentnych rozczarowań. Tak naprawdę niemal każdy z filmów – może poza kontrowersjami wokół "Wilka" – skazany jest na zapomnienie. Zmiana na stanowisku prowadzącego wydaje się nieunikniona. Ta gala pokazuje jasno, że Akademia nie jest jeszcze gotowa na szaleństwa Rickiego Gervais. Jeśli dostała czkawki po głupawym, ale w porównaniu ze skandalistą od Złotych Globów, przystępnym show Setha MacFarlane'a, Dolby Theatre czeka jeszcze wiele imprez, gdzie oklaski zagłuszane będą przez chrapanie. A widzowie i komentatorzy nie zapamiętają nawet, jak wymawiać nazwisko prowadzącej. Tak jak ja.

Autor: Michał Stachura

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00