FILM:

Czerwień szminki i czerwień krwi

Jack jest najmłodszym z trójki rodzeństwa Bondurantów. Pomaga przy rodzinnym interesie, którym jest nielegalna produkcja i przemyt alkoholu w czasach prohibicji. Miastem trzęsie najstarszy Forrest (rewelacyjny Tom Hardy), siłę mięśni zapewnia Howard, zaś Jack jest popychadłem, traktowanym z pobłażaniem przez starszych braci. Regionem trzęsie brutal Floyd Banner, zaś do Franklin County zjechał właśnie nowy stróż prawa – przejawiający wszelkie symptomy szaleństwa Charlie Rakes (obłędny Guy Pearce!). W tle zaś – przyjaźń, kobiety i braterska więź.

Główną rolę odgrywa Shia LaBeouf, który usilnie próbuje zerwać ze swoim wizerunkiem. Biorąc pod uwagę przeszłość aktora, za sukces należy mu poczytać fakt, że nie irytuje. Tym bardziej, że konkurencja to sama waga ciężka: Pearce, Hardy, Oldman… no i Nick Cave jako autor scenariusza. Często, gdy artyści biorą się za inne dziedziny sztuki, efekty tego okazują bolesnymi nieporozumieniami. Ale nie tym razem – „Lawless” okazał się być tym, co zapowiadały trailery – mocnym, surowym i – przede wszystkim – dobrym filmem.
 
Mimo, że kino to zdecydowanie męskie, czuć gdzieś w tle nutę melancholii i smutku, za które odpowiedzialny jest właśnie Cave. „Gangester” to często film brutalny, nie odwracający kamery w scenach przemocy. Ten obraz jest dokładnie taki, jak rzeczywistość, którą przedstawia: brudny, przytłaczający, szary. Mimo, że przez czas projekcji ma miejsce parę nierealnych wręcz rzeczy, nie można nie ulec wrażeniu, że jest też filmem prawdziwym.

Nie jest jednak filmem idealnym – rola Bannera jest zupełnie niepotrzebna i zdaje się, że została włączona do fabułytylko dlatego, że budżet pozwolił na zatrudnienie Gary’ego Oldmana. Aktor pojawia się dwukrotnie w pierwszej połowie filmu, robi wrażenie… i tyle. Jego postać jest piątym kołem u wozu „Lawless” i to nie kołem zapasowym (w sensie potrzebnym). Akcja chwilami zwalnia do prędkości bliskiej ślimakowi w podeszłym wieku, ale to też specyfika tego filmu, w którym wszystko dzieje się tak, jak w życiu. Czas nie przyśpiesza, a każdą bolesną chwilę trzeba przecierpieć.

„Gangster” wywołał umiarkowany entuzjazm krytyków. Film Hillcoata nie skrzy się niczym fajerwerk, brak w nim pustej efektowności. Obraz w nim dość dobrze oddaje naturę tego obrazu: wszystko skąpane jest w szarościach, które barwi tylko czerwień szminki kobiety i czerwień krwi. „Lawless” to filmidło niepozbawione wad, ale łatwo je wybaczyć, oglądając choćby burczącego pod nosem Hardy’ego. Jego rola, połączona ze świetną muzyką i pięknie nakręconymi pejzażami, składa się na kawał naprawdę świetnego kina. Czekamy na odpowiedź "Gangster Squad"?

Autor: Michał Stachura

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00