FILM:

300: Początek imperium [RECENZJA]

Jak wspomniałem, akcja nie dzieje się ani przed, ani po wydarzeniach z „300”. Część ekranowych batalii zdarzyło się przed fi lmem z 2006, inne dzieją się równolegle, by zakończyć całość daleko po bitwie pod Termopilami.

Termistokles to przywódca z Aten, który ma stawić czoła perskiej armii. Tej przewodzi znany z części pierwszej Kserkses, ale nie on jest tu głównym czarnym charakterem. Jest nią Antermizja, pragnąca nie tylko Greków podbić, ale też – a może przede wszystkim – upokorzyć. Wiele można znaleźć dowodów na żadność tego fi lmu. Moim ulubionym jest nieudolne powracanie do materiału źródłowego. Za każdym razem, kiedy nasz dmuchany kolos zaczyna się chybotać na wszystkie strony (najczęściej winny bardzo pretekstowy scenariusz), niczym Temistokles twórcy krzyczą: „retreat!” i wracają do fi lmu, który zdążyliśmy pokochać. No zobacz, przecież to to samo. Patrz, nawet Butler  jest. Nawet jego żona jest z nami. A tobie się nie podoba?

Nie. Chociaż trzeba przyznać, że nie jest to twór tragiczny. Wizualnie „Początek imperium” oferuje dużo piękna, realizacyjnie i aktorsko również wszytko jest dopięte na ostatni guzik. Sęk w tym, że w najlepszym wypadku obraz Noama Murro sprawia, że tęsknimy za pierwowzorem Snydera.

Teoretycznie obaj kucharze korzystają z tych samych składników. Mięso, warzywa, przyprawy. Pierwszy z nich przyrządził wspaniałą ucztę, inny zaś – podeszwę w sosie własnym. Tak też jest z „Początkiem imperium”.

Miasto Filmów ocenia: 4,0

Autor: Hegel

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00