ZIELONA GÓRA:

Zielonogórski hejt – kogo dotyka? O nie takim bezkarnym wylewaniu frustracji i nienawiści w internecie

Słownik języka polskiego określa hejtem obraźliwy lub agresywny komentarz zamieszczony w internecie. Pisząc o tak wrażliwej stronie internetu spodziewam się, że i mnie dotknie chociażby zalążek krytyki (w najlepszym wypadku) przez użycie samego słowa “hejt” – bo czy nie ma już polskich określeń agresywnych i obraźliwych komentarzy?

Hejt się przyjął, zarówno jako określenie, jak i aktywność internetowa. Internet daje niesamowitą możliwość swobody wyrażania swojego zdania – w każdej formie. Komentarzy i zdań internautów jest wiele i to na każdy temat, ale zamierzam zająć się głównie tą skrajną stroną “opinii” – hejtem i tym, kogo może on dotknąć i czy rzeczywiście hejterzy są tacy bezkarni.

Z małej chmury… wielki hejt

Hejt jest wszędzie – ale zajrzyjmy na własne podwórko. Zielonogórzanie, tak jak i cała Polska, chętnie komentują rozmaite wydarzenia kulturalne, społeczne i polityczne za pośrednictwem mediów społecznościowych. Czasami opiniowanie opisywanego tematu zamienia się w krytykowanie czyjegoś wyglądu, imienia, nazwiska, wykształcenia, miejsca pracy i wszystkiego, co można znaleźć na profilu danej osoby, a do czego można się odnieść. W zawrotnym tempie z jednego komentarza tworzy się charakterystyczna dla internetu burza…

Zielonogórski hejt – kogo dotknie złe słowo?

Przyjrzyjmy się zatem przykładom hejtu i tego, gdzie on występuje na zielonogórskim obszarze –  zacznijmy od włodarza i radnych miasta.

Janusz Kubicki to prezydent, który budzi bardzo skrajne emocje. Przez jednych uwielbiany, przez drugich nie. Przez sporą część zielonogórzan chwalony za kolejne inwestycje i zmiany, jakie w ostatnich latach zaszły w mieście, przez innych krytykowany i to często za to, za co jedni go cenią. Nazywany najlepszym prezydentem Zielonej Góry albo czerwonym drwalem. Opinie mogą być różne, na szczęście każdy z nas ma prawo je wyrażać – gorzej, gdy przesycone są nienawiścią, a prezydent zaczyna być wulgarne obrażany.

W internecie łatwo napisać obraźliwe słowa, ale czy ich autorzy potrafiliby powiedzieć to prezydentowi Januszowi Kubickiemu prosto w twarz? Albo radnym, którzy przecież tak często są krytykowani – za to co robią lub czego nie zrobili, bo internauci chętnie komentują artykuły bez ich czytania. Nie tak dawno, podobna sytuacja spotkała radną Eleonorę Szymkowiak, która zaniepokojona doniesieniami o likwidacji stanowisk ze zniczami i kwiatami przy starym cmentarzu, zgłosiła interpelację do prezydenta miasta (czytaj: Znikną stanowiska ze zniczami). Radna przez wielu została skrytykowana za pomysł likwidacji straganów. Niektórzy doszukiwali się w tym chęci zniszczenia konkurencji dla prowadzonej przez E. Szymkowiak kwiaciarni. A przecież radna stanęła w obronie handlarzy…

Krytyka często sięga radnych, w końcu są rozliczani ze swoich wyborczych obietnic i działań. Czasami to, co piszą internauci nijak ma się jednak do krytyki i zamienia się w falę obelg. Jak radzi sobie z nimi radny Marcin Pabierowski? – Koncentruję się na swojej działalności i celach, jakie chcę zrealizować dla mieszkańców i miasta. Dziś krytyka nie jest już krytyką, tylko często atakiem, a to spłaszcza dyskusję, nie rozwiązuje problemów, zamyka tematy, dlatego ja osobiście staram się pokazać efekty działań i pracy. To są dowody i argumenty. Nie zwracam uwagi na nieetyczne zachowania, nie utrwalam tego w przestrzeni medialnej. Polemika lubi różnice zdań, ale hejt to dramat dzisiejszych czasów, coś co niszczy ludzkie relacje, odczłowiecza dyskusje. Dlatego trzeba z tym walczyć. Jedną z metod jest pokazanie efektu pracy, a to zamyka usta hejterom. Często hejt to również zwykła niechęć ludzka… To przykre. Ale jest jedna sentencja Arystotelesa, którą zawsze mam w pamięci: „Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: nic nie mów, nic nie rób, bądź nikim.” Ja robię swoje, działam dla mieszkańców – komentuje radny Pabierowski.

Hejt spotyka zarówno tych, którzy miastem władają, jak i aktywistów i społeczników, którzy dla dobra i rozwoju miasta poświęcają swój wolny czas. – Jako osoba zaangażowane społecznie, bywam poddawana ocenie i krytyce. Jest to jednak nieuniknione, jeśli ktoś decyduje się wejść w debatę publiczną, ponieważ staje się wtedy osobą publiczną. Obowiązuje tzw. “zasada grubszej skóry”, więc społecznicy, jak politycy, powinni mieć większą tolerancję na opinie innych ludzi. Nie biorę tych ocen do końca na serio, ponieważ część wypływa z sieci, gdzie łatwo i anonimowo się kogoś obraża. Osobiście doświadczyłam krytyki swojej działalności społecznej, w której zarzucano mi zbijanie kapitału politycznego. Miałam sytuacje, gdzie musiałam się zmagać z falą niemiłych komentarzy dotyczących moich projektów z budżetu obywatelskiego. Były też ataki personalne, związane z moimi poglądami politycznymi. Staram się zawsze dyskutować merytorycznie i łagodzić konflikty. W momencie wylewania hejtu osoba przestaje być dla mnie partnerem do dialogu – mówi Barbara Marcinów z Ruchu Miejskiego.

Fundacja Lyada, działająca na rzecz rozwoju kultury, aktywizacji społeczeństwa i wielu innych akcji również spotkała się z nieprzyjemnymi komentarzami. – Rok temu pomagaliśmy organizować “Wieczór Ukraiński” w bibliotece. Był hejt od skrajnie prawicowych internautów, którzy opierali swoje argumenty na rzezi wołyńskiej – wyznaje Irina Brovko, prezeska Fundacji Lyada, chociaż dodaje, że są to zaledwie pojedyncze incydenty. – Raz też pisałam na swojej stronie, że popieram Majdan na Ukrainie, to nawet jeden radny zielonogórski napisał, że jak wspieram, to po co siedzę w Polsce – muszę jechać odbudowywać kraj – dodaje. Podkreśla przy tym, że nie spotkała się z hejtem związanym z faktem, że jest Ukrainką, jednak nieprzyjemne sytuacje dotknęły jej córkę – Kiedyś w szkole, 8-letniej córce koleżanka z klasy powiedziała, że jest “głupią” Ukrainką. To było przykre – przyznaje.

Trudno znaleźć w Polsce bardziej drażliwy temat od mniejszości seksualnych. Zielonogórski Instytut Równości cały czas spotyka się z hejtem na różnych płaszczyznach. – Najwięcej oczywiście w internecie: w komentarzach, opiniach, recenzjach. Zdarzają się też różne, bezpośrednie wypowiedzi przy naszych akcjach promujących marsz – mówi Kacper Kubiak, wiceprezes Instytutu Równości. Na internetowych komentarzach w tym przypadku jednak się nie kończy. – Na dwa dni przed marszem zostałem zaatakowany i wyzwany, że miałem czelność powiesić tęczowe flagi w mieście – K. Kubiak wyjaśnia, że został obrzucony piwem, kiedy przechodził obok ogródka piwnego należącego do lokalu przy ul. Westerplatte. – Rzucili we mnie piwem. Byłem w szoku, że jakoś zostałem rozpoznany. Pierwszy raz spotkała mnie taka sytuacja – dodaje. Sprawy na policję nie zgłosił, bo obawiał się, że wywoła to negatywne emocje przed marszem.

Niedługo po Festiwalu Równości w czerwcu, Instytut zawiesił swoją działalność – właśnie przez hejt, ataki i groźby. Działalność została wznowiona i przeprowadzono już kilka edukacyjnych akcji. Jak wyznaje Kacper Kubiak, nieprzyjemne komentarze dotknęły również jego syna – Dzieciaki też potrafią być bezwzględne. Mój syn miał problemy w szkole w związku z marszem. Wiadomo, że zostało to wyciągnięte z domu – i dodaje, że chociaż czasami bywa ciężko, obraźliwe komentarze dodają siły i determinacji przy realizacji kolejnych wydarzeń Instytutu Równości.

Hejt dotyka niemalże każdego – także instytucji publicznych. Kilka lat temu, ostra i niekiedy wulgarna krytyka dotknęła miasto za powrót Festiwalu Piosenki Rosyjskiej (dawniej Radzieckiej) do zielonogórskiego amfiteatru. Nienawistne komentarze dotknęły też bibliotekę za posiadanie zbiorów zawierających wątki nieheteroseksualne, galerię BWA za promocję książki o tematyce LGBT. W mediach społecznościowch hejt może dotknąć każdego – za poglądy, opinie, zdjęcie profilowe, lubiane filmy, oglądane seriale, słuchaną muzykę. Zupełnie, jakby różnorodność była zakazana. Oczywiście hejt wychodzi poza granice naszego miasta i jest wszechobecny, dotyka także osoby znane i sławne. Ale czy to znaczy, że powinniśmy go akceptować? Co możemy zrobić, kiedy jesteśmy ofiarami hejtu?

Nie jesteśmy bezkarni! Policja o hejcie

Jak informuje podinsp. Małgorzata Barska, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze, hejt jest określeniem potocznym, nie jest zdefiniowany w prawie. Natomiast zachowania, które są określane jako “hejt”, mogą wyczerpywać znamiona przestępstw:

art. 212 kk – zniesławienie – ścigany z oskarżenia prywatnego,
art. 216 kk – znieważenie – również ścigane z oskarżenia prywatnego,
art. 226 kk – znieważenie funkcjonariusza publicznego lub organu konstytucyjnego RP,
art. 190a kk – stalking,
art. 190 kk – groźby karalne – ścigane na wniosek pokrzywdzonego.

Inną grupą są tzw. “przestępstwa z nienawiści”:
art. 119 kk – stosowanie przemocy fizycznej lub groźby bezprawnej wobec grupy osób, lub pojedynczej osoby, opartej na motywach dyskryminacyjnych (z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości,
art. 256 kk – propagowanie faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa lub nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość,
art. 257 kk – publiczne znieważaniu grupy ludności (adresatem jest zbiorowość) albo poszczególnej osoby (adresatem jest zindywidualizowany członek grupy) z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby.

Lub wykroczenia:
art. 107 kw – złośliwe nękanie,
art. 141 kw – używanie wulgaryzmów w miejscach publicznych (a internet jest miejscem publicznym).

Opinia czy hejt?

Pamiętajmy – nie każda krytyka jest hejtem. Nie wpadajmy w paranoję, ale zwracajmy uwagę na to, co piszemy do drugiego człowieka. Internet nie czyni nas bezkarnymi. Jesteśmy ludźmi i nerwy czasami każdemu puszczają, ale jest wyraźna granica między mową nienawiści a odmiennym zdaniem. Agresywne i nienawistne komentarze, zawierające groźby, nękanie, wpływające na nasz komfort psychiczny to nie żarty! – Ponieważ trudno ocenić, czy złośliwe komentarze wypełniają znamiona któregoś z przestępstw czy wykroczeń, należy zawiadomić organy ścigania (policja, prokuratura), wtedy prokurator lub policjant oceni z jakim czynem zabronionym mamy do czynienia. Najkorzystniej jest przy zawiadomieniu dostarczyć zabezpieczone dowody w postaci zrzutów ekranu, zdjęć z telefonu, print screenów z komputera lub wydruków maili – informuje M. Barska.

Kończąc rozważania na temat hejtu, odmiennych opinii i sympatii, zastanówmy się czy walka z hejtem w przestrzeni internetowej jest możliwa? Jak zwalczać hejt? Jak radzić sobie z nieprzyjemnymi komentarzami i jak utrzeć nosa tym, którym wydaje się, że mają prawo nas oceniać, wyzywać, obrażać i grozić za to, że mamy inne zdania?

Jeśli jesteś ofiarą hejtu, cyberprzemocy, czy nękania – nie bój się tego zgłosić! Agresja internetowa jest karalna!

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00