ZIELONA GÓRA:

Dyskusja o budżecie obywatelskim – list otwarty

Czyj budżet obywatelski ?

Moja wypowiedź nie jest bezstronna. Przytaczam swoje przemyślenia z pozycji jednego z wielu autorów pomysłów zgłoszonych do budżetu obywatelskiego. Przytaczam je jednak przed rozstrzygnięciem głosowania AD2015, po to, aby ten głos odbierać nie jako głos przegranego lub wygranego, ale jak wyważony głos myślącego obywatela.

Dwa lata temu przyglądałem się realizacji pomysłu prezydenta Kubickiego z zaciekawieniem i lekkim niedowierzaniem. Rok temu zgłosiłem już zadanie, na które zagłosowało blisko 1200 obywateli. Nie ukrywam, byłem zaskoczony tak wysokim wynikiem. Aktywiści z klubu miłośników kolejki szprotawskiej zebrali wówczas bezpośrednio do ręki ok. 600 głosów, ale aż drugie tyle głosów oddali Zielonogórzanie, o których wiem tylko to, że spodobał im się pomysł budowy lokalnej tożsamości w oparciu o dziedzictwo przemysłowe Grűnbergu / Zielonej Góry, że żywe i ważne są dla nich wspomnienia z ich własnych, dawnych lat. W tym roku wraz ze znajomymi pasjonatami zebraliśmy do ręki ponad 1200 głosów, do tego blisko 1000 deklaracji głosów internetowych. Nie wiem ile tym razem będzie głosów od osób do których nie dotarliśmy osobiście, bezpośrednio, ale jeżeli proporcje z roku 2014 utrzymają się, rozszerzenie ekspozycji w Parku Kolei Szprotawskiej może poprzeć nawet od 3,5 do 4,5 tysiąca obywateli. Bez łapania przypadkowych głosów w autobusach czy na deptaku, dotarliśmy do umysłów i wrażliwości ludzi, którzy potrzebują autentycznie, w sposób przemyślany i wyważony refleksji o ich dawnych latach w tych mieście, potrzebują miejsca wspomnień, czy wreszcie po prostu ciekawej atrakcji. Na kanwie obu sukcesów przyszedł jednak czas na refleksje szerszej natury. Nie ukrywam, że śledząc to co się działo przez te trzy lata wokół budżetu obywatelskiego, zauważyłem rzeczy dziwne i porażające, zarówno w sensie pozytywnym, jak i negatywnym.

W licznych dyskusjach pojawiają się takie głosy, jak te o eliminowaniu z budżetu pewnych tematów (inwestycje rowerowe, oświatowe), krytyka form zbierania głosów (listy koalicyjne, łapanie głosów od przypadkowych osób na deptaku czy w autobusach MZK), kontestacja faktu nieweryfikalności oddanych głosów. Wsłuchiwałem się w nie z wielką uwagą i jako praktyk zagadnienia muszę stwierdzić, iż brakuje mi zarówno w działaniach Urzędu Miasta, jak i wypowiedziach dyskutantów jednej, podstawowej rzeczy. Po trzech latach doświadczeń należało by w końcu zastanowić się nad celami, dla których w ogóle realizujemy operację „budżet obywatelski”.

Te podzieliłbym na dwie kategorie.

1) Cele materialne. Główny i de facto jedyny cel materialny jest oczywisty – budować. Ale co budować ? Ja to nazywam w ten sposób, aby z budżetu obywatelskiego budować to, „czego nie widać zza urzędniczego biurka”, a co boli obywateli, to czego im brakuje, co urodziło się akurat w ich a nie w urzędników lub radnych głowach. Ważne jest to, aby w ramach budżetu obywatelskiego nie budować tego, co miasto i tak musi (ma w planie) zbudować biorąc na to pieniądze z innych źródeł („znaczone” fundusze rządowe np. na drogi, fundusze unijne, np. konkretne inwestycje w ramach ZIT, itd.), czy w ramach przyjętych planów i zobowiązań (inwestycje wynikające z przyjętych planów zagospodarowania, np. zbrojenie terenu, inwestycje wymuszone przepisami szczegółowymi np. sanepidu, czyli inwestycje w zaplecze socjalne szkół, obiektów sportowych, inwestycje w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa: przejścia dla pieszych, chodniki, drogi etc.). Z budżetu obywatelskiego powinniśmy budować, to czego nie da się zbudować korzystając z żadnego innego źródła finansowania i to, co nie jest niejako wymuszane na władzach miasta z tytułu innych zobowiązań czy przepisów prawa (czyli, patrząc praktycznie nie to, czego miasto i tak nie może nie zrobić).

2. Cele niematerialne – budżet obywatelski, jako informacja dla władz lokalnych o tym, czego oczekują mieszkańcy, a czego dotąd nie uwzględniali radni i urzędnicy. Dzięki temu nowe obszary potrzeb i aktywności obywateli urzędnicy i radni wprowadzają do budżetu „urzędowego” (przykład: problemy rowerzystów i ich inwestycje, uwzględnione w ZIT po budżecie obywatelskim 2013 i 2014) – wzmacniane lokalnej demokracji i poczucia wspólnoty, jako przykład podaję zawiązywanie koalicji do głosowania wspólnego na różne zadania. To powoduje, że zatomizowane środowiska, łatwo podatne na polityczne patologie (napuszczanie na siebie nawzajem najaktywniejszych środowisk przez polityków i władze, sprzedajność środowisk za dotacje i stanowiska, zamienianie za doraźne korzyści aktywności społecznej, obywatelskiej na polityczną, osłabianie niezależnego od władz nurtu obywatelskiego, aranżowanie i wygrywanie wzajemnych antagonizmów między grupami obywateli przez lokalne elity polityczne) dowiadują się nawzajem o ważnych dla człowieka obszarach działania i aktywności, również zdrowotnej, psychicznej (poszerzanie wiedzy o obszarach aktywności – cele edukacyjne, np. o ważności dla życia tańca, rowerów, historii itd.), o sobie (samoinformacja o mapie aktywności obywatelskiej, budowa głęboko powiązanej 3 społeczności lokalnej), uczą się tolerancji wobec pomysłów innych, aktywizują się do nowych działań, wspólnych dla szerszego gremium miasta. Ten cel jest przykry dla tych polityków, którzy nie preferują aktywnego społeczeństwa, uważając że zatomizowane, zantagonizowane środowiska są łatwiejsze do rządzenia przez władze.

Świadomi celów, musimy zapytać jak je osiągać?

Po pierwsze, z budżetu obywatelskiego powinny być wyłączone inwestycje w instytucje i placówki miejskie (etatowe), utrzymywane z budżetu miasta lub województwa, funduszy unijnych i rządowych. Chodzi tu nie tylko o inwestycje oświatowe (szkoły), ale i MOSiR, stadion żużlowy, muzea utrzymywane przez miasto itp. Również powinny być wyłączone inwestycje, które realizują podstawowe obowiązki miasta wobec mieszkańców, np. zapewnienie bezpieczeństwa na już istniejących ulicach i w obiektach użyteczności publicznej, czyli wszelkiego rodzaju bieżące remonty poprawiające bezpieczeństwo (przejścia dla pieszych, chodniki, ulice), do których miasto jest zobowiązane z tytułu przepisów prawa. Przykłady takich inwestycji z roku 2014 i 2015 roku: budowa (remont) hal sportowych, oświetlenia, modernizacja sanitariatów w szkołach, place zabaw czy ogrodzenie w przedszkolach, szkołach, samorządowych palcówkach kultury i obiektach sportowych, wszelkie remonty istniejących, a nie spełniających norm bezpieczeństwa chodników, dziurawych od wielu lat dróg, przejść dla pieszych, wiat przystankowych (nie dotyczy nowych, nie istniejących jeszcze obiektów, tutaj obywatele powinni zgłaszać nowe lokalizacje), nie spełniające norm ekrany przy drogach, oświetlenie hali MOSiR.

Jeżeli przykładowo miasto inwestuje niejako „służbowo” w muzeum przyrodnicze, czy planetarium (bo ujęło je w swoich planach budowy i utrzymywania), nie powinny znajdować się one w budżecie obywatelskim. Ale już muzeum kolejowe, tereny parkowe, rekreacyjne pozostające poza aktualnym lub planowanym finansowaniem przez miasto, np. na Dzikiej Ochli, które nie leżą w obszarze oficjalnych zainteresowań władz, i na które miasto nie zamierza samo z siebie łożyć, o ile tylko obywatele je zgłoszą do budżetu pod głosowanie, winny być uwzględnione.

Po drugie należy, w ramach realizacji celów niematerialnych „operacji budżet”, systematycznie wyłączać z budżetu obywatelskiego nowe obszary inwestycyjne, które weszły do polityki miasta jako wnioski z poprzednich budżetów obywatelskich, np. rowerzyści (weszły do ZIT), nowe – zbudowane z poprzednich budżetów obywatelskich – ale już istniejące drogi, chodniki.

Trzecie zagadnienie jest konglomeratem technicznych rozwiązań dotyczących samego przebiegu głosowania. Jak napisałem wyżej, zawiązywane koalicje służą konsolidacji 4 społeczeństwa lokalnego i pogłębianiu (polepszaniu) jego samoświadomości. Jednak z drugiej strony, stosowane przez koalicje karty koalicyjne do głosowania, zmuszają ludzi do głosowania nie tylko na to co chcą, ale i na zadania powiązane. Nie jest do dobre, jest to antydemokratyczne (de facto ogranicza niezależny wybór przez głosującego, a przez to zniechęca część mieszkańców do głosowania w ogóle, ograniczając przez to ich prawa obywatelskie). Rozwiązaniem wydaje się być jednak głosowanie wyłącznie na „urzędowych” kartach, wg jednego wzorca, na którym są wszystkie zadania do wyboru. Należy jednak bezwzględnie wprowadzić możliwość głosowania na jednej karcie na duże zadania i na pięciu osobnych na małe zadania, a nie tylko raz, tylko na jednej karcie, nawet wtedy gdy się zakreśli tylko dwa czy trzy a nie pięć zadań (małych). Jeżeli dziś na swojej karcie zakreśliłem dwa zadania, powinienem mieć prawo za kilka dni skreślić kolejne trzy na drugiej karcie, o ile tylko nie będą to te same zadania.

To ostatnie pozwoli ograniczyć swoisty wyścig, w który przeradza się powoli zbieranie głosów. Marzy mi się, aby każdy mieszkaniec miasta mógł na spokojnie zastanowić się na co zagłosować, poczytać o zadaniach na ulotkach, w Internecie, porozmawiać w gronie rodzinnym, znajomych, w zakładzie pracy. Dzisiaj jest tak, że jak ktoś mnie „złapie” i mu podpiszę choćby jedno małe zadanie na początku stycznia, to pojutrze, czy za tydzień, chociaż mam jeszcze cztery (nie oddane, czyli wolne) głosy, nie mogę już ich użyć (oddać). Jest to niewytłumaczalne. Jeżeli dano mi pięć głosów, powinienem mieć prawo oddać je w dowolnej chwili (czasu przeznaczonego na głosowanie), po przemyśleniu i wtedy, kiedy akurat dowiem się o ciekawej inicjatywie (zadaniu). Obecnie łapiemy głosy na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy, a wg mnie „operacja budżet” nie powinna sprowadzać się do takiego wyścigu, to jest jeden z najbardziej poważnych sprawdzianów obywatelskich, jaki można sobie wyobrazić. To jest sposób na pobudzanie świadomości obywatelskiej i na to, aby jak najwięcej mieszkańców zastanowiło się nad swoim miastem, nad tym co jest mi jako Zielonogórzaninowi potrzebne, kto działa, w jakim obszarze, do czego mogę dołączyć jako obywatel ? Czy można powiedzieć, że w takiej sytuacji byłoby ciężko technicznie takie głosy zliczać ? Można, ale ja mam gotową ripostę: po połączeniu z gminą, Zielona Góra nie jest tylko jednym z większych miast w Polsce, ale jest też miastem o największej ilości urzędników i radnych w Polsce. Mamy podwójną obsadę w dwóch równolegle działających radach (Rada Miasta i Rada Dzielnicy) oraz dwa razy tyle urzędników co dotychczas. Mówiąc delikatnie, ma kto zająć się tym liczeniem głosów. I nie bardzo rozumiem zmianę w tym zakresie, jaka nastąpiła w tegorocznym regulaminie, już pod sam koniec głosowania. Czy można zmieniać regulamin w chwili, gdy już większość głosujących oddała swój głos ?

Nie jestem zwolennikiem ograniczania sposobów (form) zbierania głosów.

Chociaż z mieszanymi uczuciami odbieram pozyskiwanie głosów w autobusach, czy na deptaku, gdyż preferuję przemyślane głosowanie a nie takie z przypadku, nachalnie wymuszone, sytuacyjne, to jednak nie ograniczałbym żadnej inwencji obywateli w tym zakresie. Na pewno skuteczniejszym, lepszym z punktu widzenia demokracji i wolności obywatelskiej, narzędziem przeciwko wypaczaniu wyników głosowania w ten sposób, będzie umożliwienie głosowania tyle razy, na tylu osobnych kartach, ile mam głosów (pięć na małe zadania), o czym napisałem w poprzednim akapicie. Jeżeli ktoś chce zbierać głosy nachodząc ludzi w autobusie, a ludzie chcą w taki mało przemyślany sposób głosować, powinno być to możliwe. Tak samo, jak ja mogę wypowiadać się w tej sprawie i mieć własne zdanie.

Brakuje mi również konsekwencji w działaniu organizatorów „operacji budżet”. Od lat słyszę, czytam że trzy miliony złotych są przeznaczone na zadania małe i trzy miliony złotych na zadania duże. Reguła miała być prosta, zadania które – każde w swojej kategorii z osobna – zajęły najwyższe miejsca, dostają dofinansowanie, aż do matematycznego wyczerpania puli trzech milionów w każdej z dwóch kategorii. Arytmetyka jasno wskazuje, że dofinansowanych zadań małych będzie zatem nie mniej niż 20 (20 x 150 tys. daje trzy miliony), natomiast zadań dużych może być nie więcej niż 20, ale może być też i tylko jedno. Do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego w roku 2014 dofinansowano tylko 14 małych zadań na kwotę niespełna dwa miliony i co stało się z resztą pieniędzy z puli trzech milionów na małe zadania ? Czy zmieniono reguły gry w jej trakcie i dodano ten jeden milion zadaniom dużym ? Kto jednak pozwala na takie zmiany w trakcie głosowania ? Jak się czują te tysiące Zielonogórzan, którzy zagłosowali na zadania, które zajęły kolejne miejsca (piętnaste, szesnaste…, dwudzieste i kolejne) i powinny dostać pieniądze, bo mieściły się w puli trzech milionów a jednak zostały pominięte ? Moim zdaniem, wynik głosowania winien stać tu ponad wszystkim innym. Czy tak było ? Czy też wyniki głosowania w 2014 r. zostały ręcznie zmienione w głębi gabinetów magistratu ? A jak będzie w tym roku ? Aby uniknąć pytań o to, czy np. prezydent dodał pieniądze do ulubionego przez siebie zadania dużego, kosztem zadań małych, które powinny zostać zrealizowane, ale po zmianie reguł budżetu, zabrakło dla nich pieniędzy, moim zdaniem rozdział trzy na trzy winien być bezwzględnie zachowany. Chyba, że chodzi o to, aby nie dawać pieniędzy np. na zadanie, które dostało zbyt małą ilość głosów. Tylko że w takiej sytuacji należy dodać do regulaminu odnośny punkt. Realizowane zadania będą te które zdobyły najwyższe miejsca, aż do wyczerpania puli trzech milionów, ale warunkiem jest uzyskanie nie mniej niż np. 1,5 tys. głosów.

Mam też wątpliwości co do sprawdzalności głosów internetowych.

Na pytanie zadane w UM o to, jak jest weryfikowany fakt, czy ktoś po prostu nie puścił elektronicznie głosu za osobę, która o tym nawet nie wie – nie uzyskałem odpowiedzi. A przecież zdobyć numery PESEL obcych ludzi jest bardzo łatwo. Należy się nad tym też zastanowić. Podobnie jak nad tym, czy jesteśmy do końca zabezpieczeni przed tym, aby na pełnej liście do głosowania, na której ktoś zaznaczył trzy małe zadania, ktoś inny nie dostawił dwóch brakujących krzyżyków. Może pod tabelką powinno wpisywać się dodatkowo numery zadań, na które się zagłosowało ? Nie jest to szukanie teorii spiskowych, w bliskim nam Krośnie Odrzańskim z powodu takich właśnie obaw, głosując na budżet obywatelski trzeba przy każdym zadaniu na liście wpisać TAK lub NIE. Pamiętajmy o tym, że im mniej ograniczeń (tylko jedna karta), zakazów, nakazów (ograniczanie form głosowania) i niejasności (głosy internetowe), im prostsze i trwalsze zasady (nie przerzucanie pieniędzy z zadań małych na zadania duże już po głosowaniu), tym wiarygodniejsze wyniki, mniej okazji do poddawania ich w wątpliwość i zdrowsza atmosfera.

Na podsumowanie moich wywodów chciałbym podzielić się jeszcze jedną refleksją szerszej natury. Budżet obywatelski to jest też i dodatkowe pytanie, które ani tutaj, ani w innych dyskusjach jeszcze nie padło. Czy radni, wybrańcy mieszkańców mają monopol na decydowanie o tym, co konkretnie należy robić za miejskie pieniądze ? Gdzie jest granica bezpośredniego wpływu na budżet i inwestycje ze strony rzeszy samych mieszkańców, niekoniecznie fachowców w tych sprawach ? Taki dylemat musiałem niejednokrotnie rozwiązywać wspólnie z zielonogórskimi radnymi. Ostatni raz przy dyskusji o powstaniu Parku Kolei Szprotawskiej. Zdanie radnych w tej kwestii było mocno podzielone, cześć z nich wręcz twierdziła, że poza inicjatywami radnych nie powinno być miejsca na oddolne inicjatywy obywateli, że mieszkańcy po to przecież wybrali radnych, swoich przedstawicieli, aby to oni za nich, w ich imieniu zgłaszali wszelkie inicjatywy i projekty. Pomysł prezydenta Janusza Kubickiego, pomysł budżetu obywatelskiego jest bliższy mojej ocenie sytuacji – obywatele niezależnie od wyboru radnych, mają prawo wypowiadać się nie tylko ustami swoich wybrańców, ale też i osobiście. Prezydent Kubicki zrealizował to prawo obywateli. Jest to jednak najbardziej delikatny kwiat wyhodowany przez twórcę dużej Zielonej Góry, bardzo narażony na wszelkie choroby, uschnięcie lub wręcz – zgnicie. Wszyscy musimy zadbać o to, aby go nie podlewać ani za dużo, ani za mało, aby nie zżarło go jakieś robactwo. Mam nadzieję, że mój, dosyć rozbudowany, głos w dyskusji o budżecie obywatelskim, przyczyni się do tego, aby ten kwiat cieszył nasze oczy jak najdłużej.

Mieczysław J. Bonisławski

Autor: Paweł Hekman

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00