UCZELNIA:

Wizytówka: Damian Michałowski – Radio Zet

Zabrzmi, to banalnie, ale od zawsze chciałem pracować jako dziennikarz sportowy. Gdy miałem 17 lat poszedłem na casting do Radia Zielona Góra, które w moim rodzinnym mieście jest jak CNN. „Z finezyjnością szalejącego nosorożca i subtelnością helikoptera” jakoś udało mi się go przejść. Zacząłem codziennie biegać z mikrofonem nagrywając krótkie (minutowe) życiowe sceny z mieszkańcami Zielonej Góry (ktoś miał długą brodę, ktoś karmił gołębie, ktoś kupował pączki, ktoś sprzedawał starocie), które były prezentowane na antenie. Śnieg, deszcz, mróz, późna pora, dzień w dzień razem z koleżanką (Paulina Mańczyk z radiowym eterem niewiele ma już wspólnego) walczyliśmy, po to aby usłyszeć zwykłe „dziękuje” od szefów. Po kilku miesiącach pomyśleliśmy, że warto cos zmienić i przeprowadziliśmy się do Akademickiego Radia Index, gdzie w każdą sobotę prowadziliśmy program „Nas dwoje”. Zaczęło się rozkręcać. Coraz więcej programów do prowadzenia, pojawiło się czytanie serwisów informacyjnych, sportowych, aż w końcu dopchałem się do programu sportowego. 

Po dwóch latach wyjechałem na studia do Warszawy, gdzie chciałem zaczepić się gdziekolwiek i poznać środowisko. Byłem na castingu do telewizji, gdzie sprzedaje się noże i inne gadżety, dostałem się do drugiego etapu na scenarzystę do programu „Sędzia Anna Maria Wesołowska”, ale w końcu dogadałem się z Radiem Kampus. Nagle znalazłem ogłoszenie z Radia TOK FM, że szukają stażysty do redakcji motoryzacyjnej. Wzięli mnie. Dwa tygodnie udawałem, że znam się na samochodach i że wiem, o czym tam rozmawiają. W rzeczywistości nie miałem nawet prawa jazdy. W końcu się przyznałem i zapytałem czy jest miejsce w red. sportowej. Łukasz Starowieyski akurat wymieniał stażystę, więc udało mi się wskoczyć na jego miejsce. Po miesiącu pracy ówczesny szef wyjechał na miesiąc zostawiając mnie ze wszystkim. To była najlepsza rzecz jaka mogła mi się przytrafić, bo musiałem poradzić sobie w warunkach ekstremalnych. Wydawało mi się, że potrafię już wiele, ale po powrocie Łukasza, to on tak naprawdę nauczył mnie tego zawodu i z „potencjalnego dziennikarza sportowego” ulepił „dziennikarza sportowego”, który po trzech latach pracy przy ul. Czerskiej (co wspominam bardzo miło) odebrał telefon od Daniela Adamskiego. Szef Wiadomości Radia Zet po mundialu w 2010 roku w RPA zaprosił mnie do współpracy, która trwa do dziś. W marcu 2011 ówczesny redaktor naczelny „Zetki” Mateusz Kirstein zaproponował mi prowadzenie programu sportowego z Michałem Korościelem. Obecny szef radia, Rafał Olejniczak, tej decyzji nie zmienił, z czego jestem szalenie zadowolony 🙂

Największe zalety: Jestem zawsze szczery i pokorny. Nie udaje. Łatwo nawiązuję kontakty i odnajduję się w nowych sytuacjach. 

Gdy włączam radio jest to najczęściej: Zet, Eska Rock i RMF Classic. Zet, bo znam tych ludzi, z niektórymi się przyjaźnie i wiem ile serca wkładają w swoją robotę. Eska Rock, ponieważ lubię ich muzykę. RMF Classic, bo gdy mam zabiegany dzień po prostu mnie odpręża.

Mój pierwszy raz przed mikrofonem: Pamiętam swój pierwszy serwis sportowy w Radiu Index. Cholernie się denerwowałem. To był wieczór ok. 20. Zacząłem coś dukać. Myliłem się po dwa razy przy każdym słowie i tak byłem wściekły, że podczas dźwięku chciałem po prostu wykrzyczeć wulgaryzm zaczynający się na literę „k”. Wypuściłem dźwięk, ale realizator nie ściągnął hebli od mikrofonu. Krzyknąłem więc „kur”, co oczywiście weszło na antenę. Reszty nie pamiętam, ale dzięki mnie koledzy z radia mieli kolejną mp3 do katalogu: „GAGI”

Zwrotny moment w moim radiowym życiu: Chyba ta sytuacja z TOK-u, gdzie zostałem sam na miesiąc. To mnie nauczyło bardzo wiele.

Niezapomniany moment na antenie: Ogłoszenie szerokiej kadry na EURO 2012. Mieliśmy specjalny program, ponad 40 minutowy (w Radiu ZET, to rzadkość, aby przez prawie godzinę mówić i nie puszczać muzyki! – z wyjątkiem 7 Dnia Tygodnia, rzecz jasna), nazwiska piłkarzy znaliśmy chwilę wcześniej. Cudowna sprawa.

Ulubiony radiowiec: Nie mam ulubionego radiowca.

Wywiad marzenie: Z Jerzym Pilchem. Za wszystkie cudowne zdanie, jakie wypowiedział o piłce nożnej. Między innymi za kapitalną klasyfikacje kibiców, którzy oglądają mecze Mistrzostw Świata.

Pierwsza płyta, jaką kupiłem: Muzyki słuchałem zawsze z radia, nie kupuję wielu płyt, więc nie pamiętam.

Niezapomniany koncert: Coldplay na Stadionie Narodowym. Do tej pory mam ciarki.

Killer książkowy: Jerzy Pilch „Dziennik”, Leszek Kołakowski „Mini wykłady o maxi sprawach”, Stephen Hawking „Wielki projekt”.

Hobby: Ostatnio nauczyłem jeździć się na nartach. Poza tym, nic spektakularnego. W wolnych chwilach czytam i oglądam mecze.

Jedno życzenie dotyczące radia: Żeby radio było źródłem informacji, a nie maszynką do sms-owego zarabiania pieniędzy, która jest coraz większym tabloidem.

Motto życiowe: Zasada Jacka Białogłowego z Radia Zielona Góra, 3 x P: Pracowitość, Pokora, Precyzja.

Damian Michałowski jest reporterem, prezenterem wiadomości sportowych i prowadzącym program Sportowy Finał Tygodnia w Radiu Zet. 

Autor: Damian Michałowski / źródło: radionewsletter.pl

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00