UCZELNIA:

Dyktando Uniwersyteckie – znamy laureatów i poprawną wersję!

W Dyktandzie wzięło udział blisko siedemdziesiąt osób. Jego laueratem został Andrzej Wyrzykowski, który już od kilku lat uczestniczy w licznych konkursach ortograficznych, w których zdobył szereg nagród. Brał udział także w ubiegłorocznym Dyktandzie Uniwersyteckim. Tym razem zwycięstwo zapewniło mu popełnienie tylko czterech “byków”. Drugą nagrodę zdobyła Kinga Mazur, zaliczając sześć błędów. Na trzecim miejscu z siedmioma błędami uplasowała się Aleksandra Pietruszewska. Organizatorzy przyznali także dwa wyróżnienia dla Marty Źukowskiej oraz Anny Garbiec.

Ogłoszenie wyników – Bartosz sudorowski, Aegee Zielona Góra

Andrzej Wyrzykowski i Kinga Mazur

Dyktando jak co roku ułożył, podyktwał, a następnie omówił znakomity językoznawca prof. Marian Bugajski. Oto jego poprawna wersja.

Dyktando

Rzężąc chrapliwie, charkocząc chrypliwie, hałasując zgrzytliwie chrzęszczącą, zharataną skrzynią biegów, zajechał pod uczelnię nowo kupionym, ale bynajmniej nie całkiem nowym wozem. Chimeryczny, cherlawy, czterdziestopięcioipółkonny, tysiąctrzystucentymetrowy silnik ledwo dyszał, ale mocno chybotał nadwoziem hatchbacka. Hamulce piszczały, co przypominało nieledwie chichot hieny albo rechot rzekotki, czyli hyli. Sworznie klekotały niczym żurawie nad Jeziorem Powidzkim. Ledwo rozżarzające się lampy dawały słabe, mało widoczne światło, bo nie były to żadne halogeny, ale zwykłe dwunastowoltowe żarówki.

Pojazd przypominał, co prawda, wehikuł czasu, ale niezupełnie dlatego, że miał jakiś kosmiczny, nie z tej ziemi design, nie dlatego, że przybył hen z zaświatów, lecz po prostu dlatego, że zjawił się jak gdyby z jakiejś dawno minionej epoki, a co najmniej z czasów gierkowskich.

Nie była to, jakośmy (jako-śmy) rzekli, jakaś superbryka typu alfa romeo, ani też hiperwypasiony mercedes, ani nawet nie najnowszy model dacii czy byle jakiej renówki.

Bylibyśmy też ze wszech miar przesadzili, jeślibyśmy się w tym modelu doszukiwali jakichkolwiek cech takich nieeuropejskich marek, jak Mitsubishi, Hyundai czy zgoła poczciwe Daewoo, bo cóż można kupić za pieniądze zdobyte kosztem kilkudziesięciotygodniowych, wielomiesięcznych wyrzeczeń, ledwo uciułane z niewygórowanego, chociaż może nie najniższego, paręsetzłotowego stypendium? Można kupić co najwyżej długo używanego, mocno zużytego, niecałkowicie się kupy trzymającego, grzechoczącego niczym chrząszcz kołatek, mocno strawionego brunatnoceglastą, ciemno zabarwioną rdzą, rozchwierutanego, wzbudzającego śmichy-chichy rzęcha.

Autor: Paweł Hekman, Damian Łobacz

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00