LUBUSKIE:

[Woodstock 2015] Przyjedzie Modestep, Evol Walks, The Chikitas i Paceshifters

Skoro pierwszy sukces na listach przebojów, który był udziałem Modestep w roku 2011, był tak błyskotliwy i niespodziewany, a – jak sami mówili – materiał nagrywali wtedy „trochę dla jaj”, to czy wyobrażacie sobie, dokąd dotrą teraz, gdy stworzyli album, który sami uwielbiają? Jak tłumaczą bracia Josh i Tony Friend, „London Road” to trafienie w punkt, to idealne oddanie charakteru ich czteroosobowej grupy i pełen pasji hołd złożony ich rodzinnemu miastu.

„W tej muzyce odnaleźliśmy się dzięki wizytom w londyńskich klubach” – tłumaczy Josh. „Mieliśmy sporo szczęścia, że mogliśmy tam bywać. Teraz ta muzyka rozniosła się na cały świat, ale ona pochodzi właśnie stąd. To Brytyjczycy stworzyli tę aurę dzięki tym ciemnym, nastrojowym dzielnicom Londynu. Chcemy to promować, chcemy pokazać te korzenie”. „Londyn to tygiel stylów” – dodaje Tony. “Coraz więcej występujących, nawet purystów, porzuca ograniczenia gatunków. Gatunki spotykają się gdzieś pomiędzy – garage, drum & bass, ale także rock i punk. Wielu miłośników mocniejszych stylów muzyki elektronicznej przyszło ze świata metalu.”

Fani Modestep z przyjemnością przeczytają, że album wręcz eksploduje tym hasałem, odważnie ucierając industrialny dubstep z riffami à la Rage Against The Machine. „London Road” zawiera także spis osób, które pomogły w stworzeniu albumu, wybranych nie w celu uzyskania efektu komercyjnego, lecz dlatego, że faktycznie stanowią awangardę dźwięków, które Modstep kocha.

Evol Walks to pochodzący z Australii ciężki i bezkompromisowy zespół rock’n’rollowy, który już w roku 2014, na samym początku swojej karier, robił dużo hałasu. Gdy zespół eksplodował na scenie muzycznej, znawcy od razu okrzyknęli go ważną nowością. Evol Walks jest mieszanką klasycznego, opartego na riffach rock’n’rolla, surowego, silnego kobiecego wokalu i druzgocących gitar.

„Jeśli Greenday i Joan Jett mieliby dziecko, to tym dzieckiem byłby właśnie Evol Walks” (Jon Lee, HKG FM)

Po nagraniu debiutanckiej EP-ki z wielokrotnie nagradzanym producentem Brianem Howesem (Airbourne, Daughtry, Simple Plan, hinder), zostali zaproszeni do zaprezentowania swojego jedynego w swym rodzaju, surowego stylu rock’n’rolla na prestiżowej konferencji Musexpo organizowanej w słynnym hotelu Roosevelt w Hollywood. Po spędzeniu większości roku 2014 w studio nagraniowym na udoskonalaniu swojego brzmienia we wrześniu Evol Walks wydali swój pierwszy singiel pod tytułem „Heartbreakin’ Woman”. Album został włączony do stałej playlisty australijskiej sieci radiowej Triple M, a także trafił na playlisty wielu stacji komercyjnych, lokalnych i internetowych na całym świecie.

W lutym 2015 zespół powrócił do ojczyzny, Australii, gdzie wypuścił swój drugi, gorączkowo wyczekiwany singiel „Buzzed”, który wkrótce potem stał się jednym z czterech największych hitów promowanych przez branżową stronę „The Music Network”. „Buzzed atakuje Cię jak gejzer surowej, nieskruszonej epickości. Jest jak zespół Monster Magnet w czasach ich największej przystępności, jak Stone Sour przed pierwszym rozpadem grupy – jest cieniowany i stanowczy”.

Chcąc pomóc w promocji singla, Evol Walks wyruszyli na 14-etapową trasę koncertową po Australii, podczas której zdarzyło się im supportować dobrze się zapowiadającą kapelę The Lazy’s. Evol Walks powrócili do USA raz jeszcze w kwietniu 2015, aby znów zagrać na Musexpo, a także pojawić się w miejscach tak ikonicznych jak The Viper Room, The Rainbow i Whiskey a Go Go. We wrześniu Evol Walks planują powrót do Australii, gdzie zagrają jako headliner na festiwalach Mitchell Creek Rock i Blues Festival i rozpoczną nową trasę w celu promocji nowego minialbumu, który zostanie wydany pod nazwą zespołu.

Wcześniej zaś my będziemy mieli szansę zobaczyć ich na Przystanku Woodstock!

Lynn Maring (gitara, wokal) i Saskia Fuertes (perkusja, wokal) założyły swój duet pod nazwą The Chikitas w roku 2011 w Genewie. Wkrótce nagrały swój pierwszy mini album “Butchery” – 20 minut prostego rock’n’rolla. Mocny powrót nastąpił w kwietniu 2014, gdy grupa wydała pierwszy pełny album „Distoris Clitortion”,, na którym słyzalne są wpływy zespołów, których dziewczyny słuchały, m.in. The Dead Kennedys, Mike Patton i Melvins.  The Chikitas trzasnęły 13 (szczęśliwa liczba?) nieprzyzwoitych, energetycznych hitów, które mają w sobie więcej odwagi niż tajscy lady boys.

The Chikitas słuchają swoich własnych piosenek tak, jak gdyby nie one je pisały. Dlaczego? Opowiadają tak: „Nie piszemy naszych piosenek same. Jest jakaś taka siła, która przez nas przemawia, gdy gramy. Prawie w ogóle nie pamiętamy, jak powstawały nasze piosenki. Gramy i wszystko się udaje, ale nie wiemy dlaczego”.

A czemu w zespole są tylko Lynn i Saskia? Czy nie chciałyby, by ktoś do nich dołączył? „Jeśli jesteś z kimś w stanie napisać piosenkę nawet bez potrzeby rozmowy, jeśli jesteś w stanie zrobić to w ciągu pięciu minut i jeśli nawet potem tego nie pamiętasz, to pewnie znalazłeś tę jedyną słuszną osobę, z którą możesz tworzyć zespół”.

Ich dźwięk nie jest dla mięczaków. Każdy riff jest bezbłędny, każde uderzenie perkusji jest idealnie umiejscowionym w czasie ciosem w łeb. The Chikitas grają muzykę rokową. Odkąd Lynn Maring i Saskia Fuertes wspólnie chwyciły za gitary, perkusję i mikrofony, nieustanie i na całym świecie prezentują swój impertynencki, pewny siebie styl. Ich zespół już od pierwszej wspólnej próby działa jak idealnie naoliwiona maszyneria. Na scenie cieszą się każdym momentem. Ich silny, nieposkromiony dźwięk nie ma ograniczeń; może rozwalić głośnik i ogłuszyć publiczność, pozostawiając ją jednocześnie zadowoloną. To jest ich eliksir życia. Ich piosenki wiele o nich mówią. Singiel „LaLaLaLa” z pierwszego albumu „Distoris Clitortion” jest prawie jak hymn – nie ważne, czy mówimy o wersji live czy studyjnej, on po prostu wymiata i jest w stanie sprawić słuchaczom solidne lanie. Pytanie brzmi: Czy jesteście w stanie to przetrwać?

Głośnie holenderskie trio, którego nie obchodzą listy przebojów, konta bankowe czy to, co jest aktualnie najbardziej hipsterskie. Paceshifters naładowują obecną scenę muzyczną swoją nieokiełznaną ambicją i energią. Potwierdzić to może każdy, kto widział ich w ciągu ostatnich 5 lat na jednym z ich wielu występów w klubach i barach lub gdy supportowali zespoły takie jak Deep Purple, 3 Doors Down, Triggerfinger czy Marilyn Manson w dusznych i parnych namiotach Groezrock w Belgii, Rock for People w Czechach i Zwarte Cross w Holandii.

Rok 2014, podczas którego zagrali na największych holenderskich festiwalach, m. in. Paaspop, Pinkpop i Zwarte Cross, odbyli 6-tygodniową trasę koncertową po Kanadzie, wzięli udział w programie Serious Talent w narodowej stacji radiowej 3FM i uzyskiwali tylko wspaniałe recenzje ich nowego albumu „Breach”, był dla zespołu rokiem nad wyraz udanym. A 2015? Będę jeszcze lepszy.

Telegraaf, największy holenderski dziennik: „CD tygodnia! Nieprzyzwoite, mroczne, wyjące. Taki właśnie ma być rock!”

Magazyn Oor: „Już wcześniej podejrzewaliśmy, że rok 2014 stanie się rokiem Paceshifters. Wraz z albumem „Breach” ta obietnica została spełniona. Szacun.”

Luifabriek: „Posłuchajcie i doświadczcie jednego z najgenialniejszych albumów indie rocka od lat!”

Przystanek Woodstock to największy w Polsce i jeden z największych w Europie festiwali muzycznych. 21. Przystanek Woodstock odbędzie się w terminie 30 lipca  – 1 sierpnia w Kostrzynie nad Odrą (woj. lubuskie). W czasie tegorocznej edycji festiwalu na 4 scenach zaprezentuje się blisko 70 wykonawców z Polski i wielu krajów na świecie. Na scenach pojawią się m. in.: Within Temptation, Afro Celt Sound System, Black Label Society, Shaka Ponk, Illusion, (Hed)p.e, Congo Natty, VOO VOO, Decapitated, Furyon, Eluveitie, Molotov, Shaggy, Modestep, Evol Walks, Domowe Melodie, Grubson, Mela Koteluk, Mrozu, Cannailles, Eminence, Scarecrow, Lipali, Proletaryat, Roan, O.Torvald, Frontside, Big Day, Curly Heads.

Autor: Mateusz Kasperczyk

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00