POLSKA I ŚWIAT:

Polcon 2016 – wrażenia z imprezy

Polcon to jeden z najstarszych konwentów miłośników fantastyki w kraju. W tym roku odbył się w Europejskiej Stolicy Kultury – Wrocławiu.

Impreza po raz pierwszy odbyła się w 1985 roku w Błażejewkowie, małej miejscowości nieopodal Poznania. Na przestrzeni lat zawitała do wielu polskich miast m.in. Warszawy, Krakowa, Łodzi, Gdańska, a nawet Zielonej Góry.  Swego czasu był jednym z największych zlotów fanów szeroko pojętej fantastyki, ale przede wszystkim wydarzeniem o bardzo wysokim prestiżu. Wiąże się to bezpośrednio z wręczeniem literackiej nagrody im. Janusza A. Zajdla, która jest przyznawana najlepszym, polskim utworom wydanym w poprzednim roku. Laureaci mogą ją uzyskać w dwóch kategoriach – powieść i opowiadanie.

W tym roku obie statuetki zgarnął autor „Pamięci Wszystkich Słów” – Robert M. Wegner. Chociaż – w specjalnie wydanej antologii prac nominowanych – znalazła się też Dorota Dziedzic-Chojnacka, laureatka zeszłorocznych Fantazji Zielonogórskich.

Polcon to nie tylko nagrody literackie. Głównym atutem tego konwentu są liczni goście, również ci zagraniczni. Tym razem Wrocław odwiedzili m.in. Peter V. Brett – amerykański pisarz fantasy, autor „Malowanego Człowieka”, Jakub Ćwiek – twórca popularnej serii „Kłamca”, Jarosław Grzędowicz – znany z „Pana Lodowego Ogrodu”, czy Andrzej Sapkowski – autor przygód wiedźmina Geralta i Trylogii Husyckiej.

Oprócz gości związanych bezpośrednio z literaturą, pojawili się również ci,  którzy zajmują się komiksem czy sztukami wizualnymi. Z Francji przyjechała Barbara Canepa, autorka niezapomnianego „Witch – czarodziejki”.  Pojawił się też polski rysownik – Przemek Truściński czy prawdziwy ojciec polskiej fantastyki – Maciej Parowski.

Na korytarzach Hali Stulecia można było podziwiać nie tylko plansze wspomnianej Canepy, ale również twórczość takich artystów jak: Krzysztof Heksel, Maja Borowicz, Chris Achilleos czy Bogusław Polch, który niestety nie mógł pojawić się na imprezie z powodów zdrowotnych.

Co ważniejsze, każdy uczestnik konwentu mógł mieć swobodny kontakt z zaproszonymi gośćmi.  Może Polcon nie jest już tak dużym konwentem, jak chociażby poznański Pyrkon, ale liczba uczestników ( nadal oficjalne statystyki podają, że to około 4500 osób) jest w tym wypadku niedocenianą zaletą imprezy. Przykładem na to jest brak tłumów przed salami, w których odbywają się panele czy prelekcje.

Tegoroczny program był również niezwykle szeroki. Nie było możliwości, żeby ktoś w ciągu pięciu dni trwania imprezy, nie znalazł czegoś dla siebie. Oprócz typowych bloków programowych fantasy, science fiction, manga/anime czy komiksów, oddzielnie pojawiły się klimaty postapokalipsy, steampunk i superbohaterów. Jak zawsze można było również spędzić czas w gamesroom’ie oraz pograć w planszówki, czy spróbować swoich sił w grach retro. Pojawiła się też kraina wystawców, oferujących szereg ciekawych wydawnictw, książek, komiksów czy fandomowych gadżetów.

Uczestnicy konwentu nie mieli też problemu z jedzeniem, gdyż w najbliższym sąsiedztwie odbywał się festiwal Mood4Food, na który zjechała cała gama food track’ów.

Na plus zasługuje samo miejsce. Hala Stulecia –  swoją modernistyczną architekturą – idealnie wpisywała się w klimat konwentu.

Minusy? Odwołanie niektórych paneli, brak prelegenta czy odpowiedniej komunikacji , to przykłady problemów, których tegoroczny Polcon nie uniknął. Zresztą, jak każda duża impreza tego typu.  W pewnym momencie doszło do zabawnego wydarzenia podczas jednego niedoszłych punktów programu – kreatywni konwentowicze usiedli w pustej sali i sami zorganizowali sobie panel dyskusyjny.

Dość mocno dały się w kość problemy ze sprzętem. Na porządku dziennym jest, że pewne usterki się zdarzają podczas prezentacji, ale takich sytuacji, jak zaginiony kabel z przejściówką do telewizora lub brak roboczego komputera na sali, można było łatwo uniknąć. Co prawda, sami gżdacze często gubili się w wciąż zmieniającym się grafiku, więc tym bardziej mieli trudności z pomocą techniczną.

Mimo iż Hala Stulecia została stworzona do dużych imprez masowych, to jednak specyfika konwentu fantastyki wymaga odpowiedniej liczby pomieszczeń, w których mogłyby na spokojnie odbywać się kolejne punkty programu. Niestety obiekt ten nadaje się bardziej do koncertów, niż do paneli.

Wielu uczestników wytknęło też fakt, że sam czas imprezy został rozszerzony do pięciu dni. Wcześniejsze edycje z reguły trwały od czwartku do niedzieli, gdzie w sobotę odbywała się uroczysta gala przyznania Zajdli. Ogólnie przyjęło się, że ostatni dzień tygodnia przeznacza się na powrót do domu, co też często uwzględniają sami organizatorzy przy tworzeniu programu, który kończy się wtedy we wczesnych godzinach popołudniowych. Tym razem, ze względu na wydłużenie czasu trwania imprezy do poniedziałku, nagrody rozdawano w niedzielę wieczorem. Jest to dość spora trudność dla starszych, pracujących uczestników imprezy lub z tych spoza miasta, ponieważ często w takich sytuacjach musieliby brać dodatkowy urlop lub wracać do domu w nocy.

Mimo tych wszystkich niedogodności, Polcon wciąż pozostaje pewnym znakiem polskiego fandomu. Nawet jeżeli w ostatnich latach konwent stracił na popularności, wciąż ma szanse powrócić do dawnej świetności. Tegoroczna edycja nie była wolna od błędów organizacyjnych, jednak nie znaczy to, że była nieudana. Ilość gości, punktów programu, dodatkowych atrakcji czy też sami uczestnicy, których można było tam spotkać, wspaniale to rekompensują. Kolejna odsłona Polconu odbędzie się w Lublinie i być może mile nas zaskoczy.

Autor: Weronika Dobrowolska

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00