ŻUŻEL:

Zrób to jak Falubaz

Prawdziwa psychoza zapanowała w kraju nad Wisłą i szybko rozprzestrzeniła się poza jego granice. Dźwięk telefonu budził postrach na miarę słynnej czarnej Wołgi. Jak grzyby po deszczu zaczęły mnożyć się oskarżenia o spiskowanie z Duńczykiem, czyli podjęcie jakichkolwiek rozmów na temat jego ewentualnego zatrudnienia. Zielona Góra, Toruń, Rzeszów, Bydgoszcz… – czarna lista rozrastała się z dnia na dzień. Najpierw pomówieniom zaprzeczył prezes Dowhana, później prezes Stępniewski, ale za to oferta pani prezes Półtorak okazała się czymś więcej niż tylko wyssaną z palca bajką. Czy podjęte ryzyko będzie opłacalne? Rzeszowianie może i zyskają mistrza świata, ale z pewnością zostaną okrzyknięci zdrajcami na miarę Judasza, którzy zadali śmiertelny cios krucjacie na rzecz uwolnienia polskiej ligi od pazernych karierowiczów.

Nie ma jak w Zielonej Górze…

W Zielonej Górze jak zawsze musiano zrobić z czegoś z igły widły. Jak zawsze, kiedy cierpimy na niedosyt nadmiernych emocji. Ponieważ pierwsza kolejka ich nie przywiozła, a właściwie to Włókniarz nie przywiózł w swoim składzie ani Pedersena ani Hancocka, dziurę postanowiono załatać w inny sposób. I zamiast budzić emocje na torze Duńczyk wystąpił w teatrzyku wystawionym przez działaczy naszego klubu.

Może to i dobrze, że w klubie działają ludzie, który potrafią stale utrzymywać zainteresowanie Falubazem. I to nie tylko w województwie, ale i w całej Polsce. Dywagowano kogo należałoby ładnie poprosić żeby zrezygnował z Grand Prix – Walaska czy Lindgrena, ile weźmie Pedersen za rok startów i dlaczego prezes Dowhan je z nim zupę pomidorową. Dobra strategia marketingowa to jest to! Zwłaszcza, jeżeli żużlowcy najpierw nie wzbudzają emocji na torze a później rozleniwiają się przed telewizorem w czasie świąt.
       
Na przystawkę Walas, na główne – Stal

Za to w maju narzekać nikt chyba nie będzie mógł. Na przystawkę Grzegorz Walasek powalczy w Grand Prix Europy w Lesznie. Za kapitanem Falubazu pojedzie z pewnością połowa Zielonej Góry. Sam „Greg” nie zakłada rewelacyjnych i powalających na kolana wyników, ale fani widzą to inaczej i mocno trzymają za niego kciuki. Bo kto jak to, ale on na sukces na pewno zasługuje. Tak samo jak reszta naszej drużyny, która 24 maja stanie oko w oko z dziećmi prezesa Komarnickiego. Czy będzie to wielkie widowisko nie wiem, ale emocje z cała pewnością będą wielkie. A nad wszystkim będzie czuwał nie kto inny jak słynny „ojciec – prezes”. 
 

Autor: Krystyna Górnicka

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00