ŻUŻEL:

Z ukrycia (3): Nowy rok to nowe wyzwania

Mniejszy budżet
Bardzo wiele można było zaobserwować już podczas przygotowania do następnego roku. Okres transferowy obfitował w rozmaite zwroty akcji, głośne transfery. Jednak nie to, że "tamci go wzięli" jest najważniejsze, a kwoty, jakie wprowadzono w obieg. Prezesi wreszcie zakończyli z licytacjami i nie przepłacają. Naturalnie nie są to cięcia rzędu -50%, ale zapewne mało który zawodnik może się pochwalić wzrostem zarobków (rzecz jasna nie poznamy dokładnych informacji o kontraktach, ale powszechnie krążące opinie, wywiady czy pogłoski dają to do zrozumienia). Kończy się finansowe „el dorado” i chociaż sugerowano to od bardzo dawna, to dopiero teraz nowa polityka widzi światło dzienne. Ma to też związek z odejściem kilku sponsorów. W zeszłym roku dopływ gotówki odciął Unibax Romana Karkosika oraz Marma Marty Półtorak. Jeżeli z naszego podwórka ucieknie jeszcze kilku tak możnych filantropów, to zarobki oferowane nad Wisłą będą nieznacznie wyższe niż w innych ligach. Aktualnie szumnie nazywana najlepszą ligą świata Ekstraliga określana jest „na pewno najdroższą”. Operowanie kasą należy jednak do sterników klubów. W ich gestii jest też troska o sponsorów.

Stare tłumiki
Wielu kibiców zaciera ręce na wieść o powrocie starych, dobrych, przelotowych „rur”. Ma się skończyć niebezpieczne zachowanie silników w niektórych sytuacjach. Powszechnie przepowiadana jest też ponowna pasjonująca walka na torach. Z pewnością wiele się zmieni. Część zawodników błyskawicznie podłapie odpowiednie rozwiązania i zacznie brylować. Niektórzy zaś się pogubią i na tym stracą. Możliwy jest mały przewrót czy zamiana ról. Odpowiednie przygotowanie motorów oraz wkład pracy tunerów i mechaników będzie mieć kluczowe znaczenie. Przy okazji nowych-starych tłumików nie sposób nie wspomnieć o Tomaszu Gollobie. Mnóstwo kibiców jak i sam żużlowiec są przekonani, że dzięki omawianej zmianie powróci do nas „rajder”, który zdobył mistrzostwo świata w 2010 roku. Czemu tak? Nowe tłumiki rzekomo wykończyły „Chudego”. Ośmielę się tę tezę co najmniej podać w wątpliwość. Zmiana przyszła około maja 2011 roku. W tamtym roku, jak i w następnym nie było widać śladu zmian po Gollobie, który trzymał formę, zanotował w zasadzie kosmetyczny spadek średniej. Dobrze też pamiętam mecz z 2013 roku – Falubaz vs Unibax. IMŚ 2010 poprowadził torunian do wygranej, zdobywając 13 punktów – 1,3,3,3,3. Wobec tego mówienie, że „Golloba wykończyły te nowe rury” uważam za równie zasadne jak to, że wojska Hitlera dobił udział Francuzów w II WŚ. Początkowo nie stanowił różnicy. Tomasz Gollob niestety po prostu się starzeje..

Spadające zainteresowanie
Oprócz „obrażających się sponsorów” mamy inny problem. W niektórych ośrodkach frekwencja malała. Często brakowało wypełnionych stadionów. Skrajnym przykładem może być Gdańsk czy Bydgoszcz, gdzie na Grand Prix trybuny ziały pustkami. Generalnie publika „przyłazi” wraz z sukcesami. Do tych potrzebne jest bardzo solidne i wypłacalne zaplecze finansowe. Dobrze to widać w niższych ligach – kluby z jawnymi problemami pieniężnymi od razu musiały martwic się o spadek liczby kibiców. Można by dojść do wniosku, że koło się zapętla: brak środków → brak mocnego składu → brak sukcesów → brak kibiców → brak dochodów z biletów i marketingu → znowu brak środków… Z tego względu „góra” szuka coraz nowszych i lepszych rozwiązań, które pozwolą korzystniej dla całego środowiska „sprzedać” czarny sport. Najlepszym przykładem będzie turniej Grand Prix a Stadionie Narodowym w Warszawie. Musimy tylko modlić się, by nie popaprano przygotowania nawierzchni, tak jak miało to miejsce w fińskiej rundzie cyklu w Tampere – najlepsi żużlowcy, a impreza nudna jak flaki z olejem.

Falubaz bez prezesa i trenera?
A to już jest rodzaj parodii. Oficjalnie klub z Winnego Grodu nadal nie ma sternika. W kwestii szkoleniowca także bez zmian. Czyli jak, nikt nie pokieruje naszą drużyną? Nie znajdzie się odpowiedni „menago” z charakterem i charyzmą? Takowego bardzo nam trzeba, aby scementować team – inaczej mogą wkraść się niesnaski i „leżymy”. Prezesa-marionetkę najwyraźniej też trudno znaleźć. Kiedy po sezonie otworzyła się puszka Pandory, nikomu nie pali się do ewentualnego „zbierania cięgów”. Bowiem największą odpowiedzialnością obarcza się właśnie te dwa stanowiska.

Autor: Marcin Pakulski

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00