ŻUŻEL:

Dobrucki odchodzi

Odejście „Dobruchy” to wspólna decyzja. Propozycję władzom klubu złożył sam zainteresowany. W efekcie rozmowy ustalono, że po 6. października (rewanżowy mecz o brąz) drogi Rafała Dobruckiego i Falubazu Zielona Góra się rozejdą. Rozstanie nie przebiega jednak w negatywnej aurze. W tej kwestii naturalnie wypowiedzieli się prezes oraz szkoleniowiec.

„Jesteśmy po rozmowie z Rafałem Dobruckim i rozstajemy się ze sobą w dniu 6 października. Ta sama ekipa poprowadzi jeszcze mecze o brąz. Jest to propozycja Rafała Dobruckiego, który chce dokończyć dzieła. Rafał wykonał swoje zadanie, czyli awansował do fazy play-off, jednak styl w jakim przegraliśmy w półfinałach, nas nie zadowala. To nie Rafał ponosi winę za to co wydarzyło się z naszą drużyną, za to co stało się z Patrykiem Dudkiem czy Jarkiem Hampelem. Natomiast odpowiedzialny za to był właśnie trener. Tu należy odróżnić winę od odpowiedzialności." – takie słowa padają z ust sternika zielonogórskiego klubu. Co Marek Jankowski ma na myśli? Trener Dobrucki nie jest winny aferze dopingowej czy obniżeniu formy Hampela. Nie spowodował on też bolesnych w skutkach upadków Piotra Protasiewicza. Nie odpowiada za bardzo wiele czynników, które "popsuły" tegoroczny, dobrze prosperujący zespół. Pozostaje jednak trenerem, więc rozlicza się go za wyniki żółto-biało-zielonych.

"Mecz w Gorzowie nie pozostawia nam złudzeń. Play-offy pojechaliśmy bardzo słabo. Brak finału jest naszą porażką i ja czuję się jej ojcem. Zawsze ta odpowiedzialność spada na trenera i ja to przyjmuję. Moja umowa z klubem zawarta była do końca tego sezonu. Pożegnalibyśmy się z powodu pewnych powodów, o których nie chcę mówić. To są sprawy głównie rodzinne, mam duże zaległości. Ostatnie trzy sezony spędziłem praktycznie w Zielonej Górze, a nie w swoim domu. Jest wiele do nadrobienia. W Falubazie nie pracowało się łatwo, ale miałem olbrzymią przyjemność pracy z ludźmi tak bardzo oddanymi klubowi, te lata były dla mnie fenomenalne. To jednak zupełnie coś innego niż jazda na torze, gdybym mógł to już po pierwszym roku pracy trenerskiej wróciłbym do ścigania. Gdy jeszcze jeździłem, to z Falubazem osiągnąłem masę sukcesów, mieliśmy fantastyczne sezony. Dla mnie najbardziej emocjonalny był sezon 2009, kiedy po raz pierwszy zdobyliśmy wspólnie mistrzostwo Polski. To były bardzo przyjemne chwile." – to wypowiedź w tej materii szkoleniowca. 

Autor: Marcin Pakulski

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00