KULTURA:

Rodzina, ale jaka…?

Porównując różne kraje świata można zauważyć, że na ogół kraje biedne mają większe przyrosty naturalne, niż kraje bogate. W przyrodzie jest tak, że organizmy, których życie jest zagrożone, wydają więcej potomstwa. Tak już ich życie jest pod tym względem zakodowane.

Obecnie w niektórych państwach są zbyt małe przyrosty naturalne i w związku z tym zachodzi obawa nadmiernego zestarzenia się społeczeństwa. W efekcie narastania tego procesu może zabraknąć środków na utrzymanie zbyt dużego procentu ludzi niepracujących, jak np. dzieci, starców i osób niepełnosprawnych. Dodatkowym problemem jest poziom wychowania i wykształcenia młodzieży oraz związane z tym różnego rodzaju patologie wynikające częściowo z niewłaściwego wychowania.

Jeśli chodzi o nasz kraj, to wydaje się, że mamy niewłaściwe struktury rodzinne wynikające przede wszystkim z istniejących warunków socjalnych. One są również przyczyną kłopotów wychowawczych, zrywania więzi rodzinnych i narastania wspomnianych patologii, jak pijaństwo, narkomania i choroby cywilizacyjne. Składa się na to przede wszystkim niedostateczny rozwój budownictwa mieszkaniowego, a w tym również budownictwa socjalnego. Z powodu braku mieszkań następuje opóźnienie w zakładaniu rodziny. Następnie po jej założeniu zwykle na długo odkłada się podjęcie decyzji dotyczącej poczęcia potomstwa.

Małżonkowie chcą się wpierw czegoś dorobić. To jest powodem, że kobiety rodzą w wieku zbyt późnym, a często w ogóle nie rodzą, bo są bezpłodne. Natomiast kobiety płodne, szczególnie w rodzinach patologicznych rodzą w sposób niekontrolowany zbyt dużo i nie są w stanie swego potomstwa utrzymać, ani odpowiednio wychować. A wynik tego stanu rzeczy jest wiadomy. Przepełnione domy dziecka i domy poprawcze, a w dalszej konsekwencji również przepełnione więzienia.

Za taki stan sytuacji rodzinnej w kraju, należy winą obarczyć państwo. Polityka państwa nie jest prorodzinna. Jest to coraz bardziej widoczne na przestrzeni ostatnich lat. Państwo nasze przez wiele lat nie potrafi uporać się z problemem zapewnienia społeczeństwu warunków do możliwości nabycia mieszkań lub możliwości zamieszkania w budynkach socjalnych. Mamy również dziesiątki tysięcy ludzi bezdomnych, pozbawionych jakichkolwiek środków utrzymania.

To jest efekt dotychczasowej polityki. Politycy mają pełne usta frazesów szczególnie przed każdymi wyborami. Mówią wtedy, że jeśli zostaną wybrani, to będą mieć na względzie jedynie służenie narodowi, dbanie o rozwój kraju i zapewnienie narodowi lepszych warunków życia. Po wyborach zupełnie zapominają o składanych przyrzeczeniach i cała ich działalność bywa przeważnie skierowana na osobiste bogacenie się i tworzenie lepszych warunków życia, ale dla własnej rodziny.

Żeby ten negatywny obraz naszego kraju nieco zmienić, należy zacząć od zmiany stosunku państwa do rodziny. Podstawową wielkością rodziny, powinna być rodzina zawarta przynajmniej w granicach 2+2. Powszechnie wiadomo, że podstawą dobrego rozwoju i pomyślności każdej rodziny jest mieszkanie. Należy więc stworzyć warunki i popierać rozwój taniego budownictwa mieszkaniowego. Trzeba również stwarzać w społeczeństwie takie warunki życia, aby rodzina mogła stać się rodziną wielopokoleniową, a jednym z warunków umożliwiających zaistnienie rodzin wielopokoleniowych jest możliwość posiadania przez nią odpowiednio dużego mieszkania. Wtedy młode kobiety będą mogły wcześnie rodzić swoje dzieci.

Pomocą w ich wychowaniu bardzo pomocne będą babcie. Natomiast młode mamy odciążone przez babcie, będą mogły zająć się pracą zawodową, a wychowanie dzieci na tym wcale nie ucierpi. Dzieci będą pod stałą opieką wychowawczą babci i dziadka. Dodatkowym efektem takich działań będzie na pewno zmniejszanie się liczby pensjonariuszy w domach starców. Czy takie postulaty będące marzeniem większości narodu muszą pozostawać tylko w sferze marzeń?

Czas najwyższy, aby dawniejsze tak zwane „socjalistyczne wychowanie młodzieży", które zmieniło się na „wychowanie przez ulicę" – zamienić wreszcie na wychowanie rodzinne, w pełnej rodzinie wielopokoleniowej, gdzie wiedza rodziców i doświadczenie dziadków będzie mogło być w pełni wykorzystane. Warunki życia się zmieniają. Staramy się wszystko, co nas otacza zmieniać i doskonalić, dostosowując do nowych warunków. Zapominamy tylko o człowieku. Zapominamy o nas samych. My też musimy się zmieniać i doskonalić, aby móc do nowych warunków się dostosować.

Tymczasem co w kraju mamy?

Mamy różnego rodzaju domy dla dzieci niechcianych, dla dzieci porzuconych. Specjalne domy dla ludzi zagubionych w narkotykach. Izby wytrzeźwień dla osób, które w upojeniu alkoholowym potrafią jeszcze mówić, że „człowiek to brzmi dumnie". Mamy domy poprawcze dla młodocianych przestępców i przepełnione wiezienia, w których recydywiści i osobnicy skazani na wieloletnie lub dożywotnie odosobnienie już się nie mieszczą. Skąd się to wszystko bierze, z czego wynika? Na te pytania odpowiedzmy sobie sami, każdy obywatel tak, jak potrafi.

Wreszcie mamy również domy opieki społecznej i domy pogodnej starości. Pogodnej dla kogo? Chyba tylko dla tych dzieci, co pozbyły się niewygodnych, zniedołężniałych rodziców. Jeżeli mamy obecnie w Polsce siedem milionów obywateli żyjących samotnie, to co może nas czekać w niedalekiej przyszłości? Odpowiedź jest prosta. Będziemy mieli również prawie tyle pensjonariuszy domów starców. Jest to przerażające!

Dlatego nie ma innego wyjścia. Trzeba odnowę narodu zacząć właśnie od najmniejszej komórki społecznej, jaką jest rodzina. Trzeba zacząć od dzieci, bo to przecież od nich przyszłość narodu będzie zależała!

Autor: interia360.pl / Czesław Suchcicki

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00