KULTURA:

Dzień, w którym zepsuto psychikę wielu z nas

Oczywiście improwizuję, tak jak wczoraj kabarety na piątym pojedynku „Wielkiej Ligi Improwizacji”, ale naprawdę osoby siedzące wczoraj w „pięknej klimatyzowanej sali” zielonogórskiego klubu „Gęba” były świadkami scen, które mogą ranić oczy i kalać duszę. Drew Carey będący gospodarzem „Whose Line is It anyway” żachnąłby się pewnie: „po tym, co zobaczyłem nie będę mógł zasnąć dzisiejszej nocy”.
 
Faktycznie, wczoraj członkowie obu walczących ekip pojechali po bandzie i wyrzucili wyraz „tabu” ze swego scenicznego słownika. Były sceny porno z uderzaniem w pośladki, artyści w samych slipach i boysband, któremu partie konserwatywne by nie przepuściły. 
 
Więcej luzu na widowni i na scenie
 
Na widowni komentowano, że było mniej ludzi niż w ostatnim przedświątecznym pojedynku. Faktycznie, możliwe było postawienie kubka z napojem na ławie, ale jest jeszcze ciekawsze spostrzeżenie. Od pierwszej tury „Ligi” słychać te same rechoty. Improwizację trzeba polubić, ale zauważyłem, że na kolejne pojedynki widownia nie zmienia się. Cały czas są to ludzie trzymający w zakładkach swoich przeglądarek internetowych linki do skeczów „Whose Line”. Niemniej, zapraszam na impro także fanów tradycyjnego kabaretu.

Pojedynek „Środowiska” i „Bąbeczki” był wyrównany do ostatniej rundy. Dozorcą całego zamieszania był Mimi Zenkner z kabaretu „Hlynur”. Nie można o nim powiedzieć więcej niż to, że nie przeszkadzał. Na początku pomylił planszę z charakterystykami grających, ale całkiem zabawnie się opamiętał.

 
W tej konkurencji stylizowanej na „Randkę w ciemno” Ada z „Nowaków” wybierała między chippendalsem, maksymalnym idiotą oraz kopią Dariusza Szpakowskiego. Ewa z „Hlynura” nie miała lepiej. Kandydaci? Maniak gier komputerowych, weselny wodzirej i kombatant. W kolejnej rundzie obie ekipy musiały zagrać scenkę według podawanych styli filmowych. Nie można słać łóżka w konwencji „Klanu”, ani prać spodni w rzece walcząc z żądną krwi garderobą.

Tabu. A co to?
 
W kolejnej konkurencji Zenkner wyciągnął elementy domowego systemu kanalizacyjnego i nakazał wymyślenie ich zastosowań. W czwartym rozdaniu dwie osoby z grupy odgrywały scenę przy użyciu rekwizytów imitowanych przez pozostałych kolegów. Kamil z „Nowaków” i Artur z „Made In China” wczuli się w rolę plażowiczów i rozebrali się do rosołu. Tego to Nawet w „Whose Line” nie grali. Kobiety mdlały, panowie je cucili. Wszystkich bolały brzuchy ze śmiechu.
 
W ostatniej konkurencji lepsze okazało się jednak „Środowisko”. O tej scenie będziemy opowiadać jak o koncercie The Rolling Stones z 1967 roku. Parodiować boysband niby trudno nie jest. Ogolić klatę, stłamsić w środku godność do samego siebie. Jarek i Tomek z grupy „Słuchajcie” pokazali, że jednak niekoniecznie. Przyda się tylko trochę scenicznego obycia, aby sprawić żeby na scenę leciała bielizna rozhisteryzowanych kobiet. Publiczność po ochłonięciu dorzuciła dla nich swoje dwa punkty i umocniła ostateczny wynik, który wynosił 49:41 dla Środowiska. 
 

Autor: Kamil Kwaśniak

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00