MUZYKA:

Seven Festival 2011 – dzień pierwszy

   Oczywiście można taką trasę przejechać szybciej ale po co upraszczać sobie życie skoro można je w uroczy sposób skomplikować. Jednak nie transport jest tutaj najważniejszy a punkt docelowy czyli Seven Festival 2011 w Węgorzewie.

   Pierwszy dzień to tak naprawdę przedsmak tego co czeka nas już w piątek 8 lipca. Cała impreza odbywała się na mniejszej scenie ochrzczonej Grand Prix. Wstęp tego dnia był bezpłatny. Koncerty otworzył zespół Ścigani oraz The Boogie Town jednak z powodu późnego przyjazdu nie udało mi się ich zobaczyć. Dla mnie festiwal zaczął się od występu punk rockowców z kapeli Skowyt. Mocno zaangażowane politycznie teksty i ostre riffy zebrały całkiem spory aplauz oraz licznych pogowiczów. Kolejnym na liście zespołów miał być Jesus Chrysler Suicide, na który nie ukrywam czekałem. Niestety panowie z Rzeszowa nie dojechali z powodu choroby jednego z członków, przynajmniej tak mówiono w kuluarach festiwalowych.

   Na scenie tym samym zaczął montować się zespół już dobrze znany na polskiej scenie – D4D (niegdyś znany jako Dick 4 Dick). Panowie po ostatniej płycie przeszli całkowitą metamorfozę odstawiając niemal całkowicie gitary w kąt na rzecz samplerów i elektronicznego brzmienia. Okazało się, że publiczności nie przeszkadzała taka zmiana. Pojawiły się grupki ludzi tańczących, entuzjastycznie chłonących muzykę. Niestety nie obyło się bez przykrych incydentów a właściwie jednego. W tłumie znalazł się ignorant, który domagał się „łojenia” a nie „pitolenia” co pokazał dość dosadnie rzucając puszką w Goodboy Khris’a – gitarzystę basowego i drugiego wokalistę D4D. Ten dokończył utwór ze stoickim spokojem po czym skomentował: „Miłość, muzyka, tolerancja” i chłopaki wrócili do grania.

   Cały koncert opierał się w większości na ostatniej płycie „Who’s afraid of?” więc faktycznie zabrakło niegdysiejszego czadu jakim razili chłopaki jeszcze kilka lat temu. Niemniej udany był to koncert i ciekawy eksperyment na rockowej publiczności. Ostatnim zespołem tego dnia było szalone trio z St. Petersburga – Skvorcy Stiepanova. Na scenę weszło trzech umięśnionych facetów z makijażem na twarzy w srebrnych, błyszczących spodniach, natomiast za koszulki służyły im… anielskie skrzydła. Punkowe zacięcie, niesamowita energia i przezabawne choreografie – na to stawiają panowie z Rosji. To nic, że wszystko brzmiało jak dziesiątki innych zespołów. To nic, że było na tzw. „jedno kopyto”. Liczyła się impreza i tego potrzebowała węgorzewska publiczność. Skvorcy są zwycięzcami zeszłorocznej edycji Seven Festival. Zgarnęli nagrodę Grand Prix i oczarowali tłum wykonaniem „Jedzie pociąg z daleka”. W tym roku postawili na „Hej sokoły” i jak mawiał klasyk – „Najbardziej lubimy te utwory, które znamy” co było widać i słychać.

   Pierwszy dzień Seven Festivalu pomimo kłopotów z pogodą (przez cały dzień było duszno i co jakiś czas padał deszcz) można zaliczyć do udanych. Bez pomocy większych gwiazd udało się zebrać spory tłum pod sceną, który bawił się przednio a o to przecież na festiwalach chodzi – o dobrą zabawę.

Autor: Paweł Hekman

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00