MUZYKA:

Schizofreniczna parabola

Już na długo przed premierą albumu Michael Stipe wraz z kolegami zapowiadali, że do będzie old skulowy materiał, powrót do korzeni i będzie tam sporo klasycznego rockowego grania. Tutaj akurat wszystko się zgadza, bo „Collapse…” jest płytą na wskroś gitarową. Mamy tam dynamiczne rockowe utwory jak np. „All The Best”, „Mine Smells Like Honey” czy „Aligator_Aviator_Autopilot_Antimatter”. Są też wolniejsze i bardziej liryczne songi w postaci „ÜBerlin”, nagrany z udziałem Eddiego Veddera „It Happened Today” i wreszcie „Oh My Heart” chwytający nomen omen za serce i przyjemnie bujający wręcz szantowym rytmem.
 
Wszystko świetnie, jednak jest pewne „ale”. Na pierwszy rzut ucha zawartość krążka wydaje się być bardzo zróżnicowana i to należałoby zapisać na plus. Rzucając jednak uchem po raz drugi gdzieś tak w połowie płyty zaczniemy odczuwać znużenie, a przy trzecim rzucie, dojdziemy do wniosku, że „Collapse…” brakuje jednak spójności. R.E.M. zagalopowali się troszkę w tym urozmaicaniu klimatu i w rezultacie otrzymaliśmy taką schizofreniczną parabolę. Wprawia nas ona najpierw w rozpromieniony i żywotny nastrój, by następnie zaaplikować porcję melancholii do serca, a potem znowu euforia. Przez pierwsze kilkanaście minut można to jeszcze znieść, zwłaszcza że pierwsze z brzegu kawałki jawią się jako najciekawsze momenty całej płyty „Collapse Into Now”.
 
Z taką huśtawką nastroju mamy jednak do czynienia przez cały album a wiadomo, że może ona doprowadzić nawet do depresji. Szkoda, bo uchowało się tam kilka muzycznych perełek, zatem jeśli jednak chcielibyście się z nimi zapoznać, proponuję przed odsłuchaniem nowej płyty R.E.M. zażyć profilaktycznie prozac.
 

Autor: Michał Cierniak

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00