MUZYKA:

Potrafi śpiewać i tańczyć

CeZik koncertowo to przede wszystkim projekt Klejnuty, w ramach którego miksuje fragmenty najsłynniejszych internetowych filmów z własną muzyczną inwencją. Takie podejście wybitnie spodobało się publice w sieci, a ta zapewniła młodemu Ślązakowi niemałą popularność. Technicznie rzecz biorąc, na scenie CeZik to widowisko muzyczno-kabaretowo-multimedialne. Instrumentalnie najbliższy jest naszemu Bajzlowi – w czasie rzeczywistym nagrywa i zapętla kolejne ścieżki instrumentów, którymi steruje stopami za pomocą loop station. W graniu artyście Cezaremu pomagają często… jeszcze pięciu CeZików. Wszystko za sprawą ekranu, na którym za muzykiem (performerem? piosenkarzem?) pojawia się CeZik pomnożony razy kilka, zapewniając wielogłosy, chórki i niezapomniane miny.
 
Tyle formalnie. A jak z jakością? Na scenie gitara, pianino, pad służący za elektroniczną perkusję, laptop i wspomniana stacja loopów. A jednak zaproponowany akt solowy w istocie był kameralny – gwiazda wieczoru za priorytet stawia sobie kontakt z publicznością, czego ani przez chwilę nie kryje (Teraz miała być inna piosenka, ale zagram tę. W tej drugiej musicie śpiewać, a jeszcze trzeba was rozgrzać). Lawirując między śpiewem, grą na instrumentach, obsługą wspomnianych urządzeń, a dzieleniem się z zebranymi historiami ze swojej, krótkiej jeszcze, kariery, CeZikowi udała się sztuka niełatwa. Wciągnął w swój koncert całą salę, która razem z rozwojem koncertu coraz bardziej żywiołowo reagowała na zaczepki muzyka. Jeśli wierzyć artyście i często wywoływanemu do odpowiedzi managerowi, Bartkowi Borówce, jako publiczność dotarliśmy do pierwszej trójki trasy.
 
Jak było? Było świetnie! Usłyszeliśmy wszystkie największe klejnutowe hity, jak „Za tyłek”, „Krzysiu”, „Nauka miłości”, czy oczywiście „Balladę Najmana”, ale CeZik bynajmniej na tym nie poprzestał. Pierwsze grupy fanów na youtube zebrał dzięki coverowaniu takich utworów, jak „Open Your Eyes” Guano Apes, „Use Somebody” Kings of Leon, czy nieśmiertelnych polskich utworów zebranych w jeden, karkołomny miks. Nie mogło również zabraknąć słynnego „Forfiter Blues”, ale… ja najlepiej bawiłem się słuchając rzeczy, których (jeszcze) nie znajdziemy w internecie. Jak utwór, który doprowadził zielonogórską publiczność do łez, a który powstał po połączeniu niepochlebnych – i nie zawsze cenzuralnych – uwag, jakie CeZik znalazł na własny temat w sieci. 
 
A co z moimi obawami? Oczywiście nieuzasadnione. CeZik to świetny showman, zdobywający w mig sympatię publiczności (choć okupioną, w naszym przypadku, pewnym kosztem. Ciekawe, kiedy następnym razem pokaże się w Gorzowie?). To zarówno świetny wokalista, gawędziarz i muzyk zahaczający o wirtuozerię, choć opiera się pokusie pustego popisywania się. Wyraz swego uznania zebrani dali dwukrotnie wywołując artystę do bisów. Jedyny problem, jakiego dostarczył ten koncert to: na co teraz bardziej czekać – następny klip, czy koncert?
 
Galeria zdjęć z koncertu CeZik & Klejnuty: Kameralny Akt Solowy

Autor: Michał Stachura

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00