MUZYKA:

Klimatyczna dobranocka

Przede wszystkim muszę zaznaczyć, że w muzyce nie da się nic nowego wymyślić. W muzyce rockowej tym bardziej, tam historia się skończyła z Nirvaną. Trochę później umarła muzyka pop, hip hop, teraz dogorywują najnowsze trendy muzyki elektronicznej i ta również zaczyna zjadać swój ogon. Zarzuty, że wykonawca nic nie wnosi do gatunku, poza skrajnymi przypadkami plagiatu, są zatem bezpodstawne. Autolux ani przez chwile nie odkrywa Ameryki, nie ma też takich ambicji. Wszystko, co pozostało twórcom, to mieszać, doprawiać i próbować, by ze znanych składników upichcić coś brzmiącego choć trochę oryginalnie.
 
Autolux udanie korzysta z dokonań grup shoegaze’owych. To, co w muzyce rockowej działo się dobrą dekadę temu, smakuje i teraz. Charakterystyczne ściany nawarstwiającyh się gitar, rozmyte brzmienie i matowe wokalizy, stanowiące znaki firmowe tego rodzaju grania zostają przez tę amerykańską grupę podane słuchaczowi ze smakiem i wyczuciem. Ten zaś wie, iż nie ma on do czynienia z odgrzanym kotletem, a bardzo smaczną potrawą zrobioną z dobrze znanych składników.
 
“Transit Transit”  jest płytą trudniejszą niż debiut, wymaga więcej cierpliwości, czasem też dozy szczęścia, by trafić w porę. Ten krążek będzie Waszym wiernym towarzyszem w letnie deszczowe wieczory, jednak nie sprawdzi się na początek słonecznego dnia. Pod powłoką delikatnych brzmień i ledwie słyszalnych przesterów muśniętych elektroniką kryje się ukryte napięcie, które, raz dostrzeżone, będzie słyszane już zawsze.
 
Mało tu wyrazistych utworów, melodii czy refrenów, które będziecie podśpiewywać pod nosem, zostało to przehandlowane kosztem klimatu i bardzo spójnego brzmienia. Przez to największa wada płyty jest poniekąd jej zaletą. Trudno jednoznacznie wyróżnić parę utworów, jednak po kilku przesłuchaniach zapamiętałem energetyczne “Census” oraz “Kissproof” i fortepianowe “Spots”. Nie porywa “Headless Sky”, ale wynagradza to otoczenie tego utworu – wspomniane “Kissproof” i wieńczące album “The Science Of Imaginary Solutions”.
 
Autolux nagrało płytę, przy której najlepiej kłaść się spać. Dać się opleść tym dzwiękom, niech wypełnią pomieszczenie i poprowadzą umysł gdzieś daleko. Ten album spokojnie ukołysze Was do snu, dając wyobraźni pole do popisu, by jakoś te dźwięki zinterpretować, zwizualizować. Czy dali radę? Nie wiem. “Future Perfect” był bardziej zorientowany na piosenki, zaś “Transit Transit” wygrywa klimatem. Porównywanie nie ma tu sensu, najlepiej po prostu cieszyć uszy dobrą muzyką, najlepiej w łóżku. Miłych snów.

Autor: Michał Stachura

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00