MUZYKA:

Kawałek Filadelfii w Zielonej Górze

Co sądzisz dziś o waszym materiale "Black Ink" i jak wyglądało jego tworzenie?
    Zacznę może od tego, ze w ciągu ostatnich miesięcy "Black Ink" zaczął być grany przez coraz więcej amerykańskich rozgłośni radiowych. Przez to dowiedziała się o nas wytwórnia płytowa z Los Angeles, nazywająca się tak samo jak mój zespół – New West. Nie podobała im się ta zbieżność i zagrozili pozwem sądowym jeśli nie zmienimy nazwy. Byliśmy więc zmuszeni wydać ten materiał jeszcze raz, już sygnowany moim imieniem i nazwiskiem. Co do samego nagrywania to materiał powstał przy udziale producenta z Brooklynu. Ogólnie to miejsce jest bardzo inspirujące, bo z tej jego części gdzie jest studio, wywodzi się mnóstwo progresywnych kapel. Miałem więc okazję spędzić trochę czasu w fajnym, artystycznym otoczeniu. Najpierw nagrywałem sam całe utwory w wersjach demo, a potem moi muzycy, którzy według mnie lepiej wykonają niektóre partie instrumentalne niż ja, nagrywają je. Właściwie w taki sposób powstał cały "Black Ink".

Rozmowa z Chrisem Zurichem

Jednym z moich pierwszych skojarzeń po przesłuchaniu waszej płyty był Incubus. Co powiesz na takie porównanie i czy osobiście lubisz ten zespół?
    To dość zabawne, bo jakieś dziesięć lat temu byłem wielkim fanem Incubus. Nie jesteś pierwszą osobą, która ma takie spostrzeżenia. Bardzo ich lubiłem swojego czasu, ale nie uważam, żeby robili teraz coś ciekawego. Są takie zespoły, po których po prostu widać, że straciły zainteresowanie graniem. Dekadę temu Incubus był młodą kapelą i byli bardzo podekscytowani tym co robią, wkładali w swoją muzykę całych siebie i to było słychać. Teraz już tak nie jest. Nie chcę ich oceniać, bo nie wiem co się działo w ich życiach przez ten czas i co wpłynęło na taki stan rzeczy.

Inną ważną dla ciebie kapelą jest The Mars Volta. Grałeś kiedyś w zespole wykonującym ich covery. Nadal są dla ciebie inspiracją?
    Powiem ci, że są, ale nie za sprawą swoich ostatnich dokonań, które opierają się na rocku progresywnym, 15 minutowych utworach itd. Ja lubię gdy ludzie potrafią przekazać to co mają do powiedzenia w czasie nie dłuższym niż pięć minut. Dawniej The Mars Volta inspirowali mnie, bo mieszali wiele gatunków. Były w ich muzyce wpływy latynoskie, była ona też agresywna i jednocześnie melodyjna, a sztuką jest osiągnąć coś takiego.

Mieszkasz w Filadelfii. Czy to miasto jest w jakimś stopniu inspirujące dla twojej twórczości?
    Filadelfia to niewątpliwe ważnie miejsce dla Stanów Zjednoczonych, bo tu wszystko się dla tego kraju zaczęło, włącznie z podpisaniem deklaracji niepodległości. Nie wiem jednak czy jest ona dla mnie inspirująca pod kątem muzyki. Jak już mówiłem wielkie wrażenie zrobił na mnie Nowy Jork i Brooklyn. Filadelfia i jej scena muzyczna są małe. Do tego stopnia, ze niemal wszyscy muzycy się tu znają i panuje takie uczucie, że łatwiej jest tu coś zwojować. Jednocześnie brak tu trochę pewnej ekscytacji. Lubię jednak to miasto, bo to mój dom, jest przytulne… Brooklyn jest jednak dla mnie większym źródłem inspiracji.

Pomówmy teraz o Polsce. Czy wiesz coś o naszym kraju i czy miałeś okazję poznać jakichś Polaków, których w USA nie brakuje?
    Wiesz, w mojej rodzinie są polskie korzenie, a przynajmniej tak nam się wydaje. Mój dziadek był sierotą i został znaleziony w wieku niemowlęcym na czyimś ganku w polskiej dzielnicy. Przez tę historię zawsze wierzyliśmy, że w naszych żyłach płynie trochę polskiej krwi. Sam w Polsce niestety nigdy nie byłem, ale nie mogę się doczekać, gdy wreszcie mi się uda do was pojechać. To byłoby coś wyjątkowego. Spotkałem sporo Polaków w Brooklynie, a i w samej Filadelfii są ich skupiska. Bardzo lubię się spotykać z Polakami, bo już przy pierwszym kontakcie widać, że jesteście ludźmi pełnymi wewnętrznego piękna.

Autor: Michał Cierniak

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00