MUZYKA:

Hubert ,,Spięty’’ na luźno w Kawonie

Na koncert szłam z ciężkim sercem, nie mogłam wyobrazić sobie ,,Spiętego’’ samego na scenie śpiewając marynarskie ballady. Jakże się myliłam! Pan Hubert przeszedł chyba samego siebie, a piosenki o morzu, miłości i opuszczonych portach, wypływały z jego ust i tworzyły jedną wielką bajkę, od której człowiek nie mógł się oderwać. Po koncercie udało mi się namówić wokalistę na krótki wywiad, co z tego wyszło? Przeczytajcie.
 
Powiedziałeś kiedyś w wywiadzie dla ,,Lampy’’, że wy z chłopakami z zespołu to takie grzeczne lalunie czy to prawda?
Spięty: Lalusiami! Z tego co pamiętam to był 1999 rok, to się jednak zmieniło. Bycie mężczyzną to jest pewna droga. Jedni dojrzewają wcześniej drudzy później, ale przed tym nie ma co uciekać bo się nie ucieknie. To jest tak, że trzeba poczekać, być cierpliwym, teraz jestem bardziej dorosły niż kiedyś.
 
Czytałam także, że to Mazury cię zainspirowały do tego żeby śpiewać szanty, czy tak jest?
S: Tak. Ja żeglowałem sobie na Mazurach, znałem kulturę szant i znałem inne ich wykonania typowo mazurskie i wymyśliłem sobie, że na swój sposób zinterpretuje te piosenki.
 
Śpiewałeś po angielsku, hiszpańsku, niemiecku, jesteś prawdziwym poliglotą, masz coś jeszcze w zanadrzu?
S: Nie, ale wykonywałam zawód kierowcy samochodu ciężarowego więc stąd te naleciałości
 
A co z Lao Che? Zajmiesz się teraz tylko swoją solową karierą?
S: To nie jest kariera, ja po prostu występuje solowo ze sowim materiałem. Natomiast absolutnie niezależnie od tego jestem jednym z siódemki Lao Che, śpiewamy razem, komponujemy, robimy nowe rzeczy, nic się nie zmieniło po za tym, że teraz na scenie jestem sam.
 
A podoba Ci się to, że na scenie jesteś sam?
S: Nie. Ja za tym trochę tęskniłem dlatego tak sobie ułożyłem życie, żeby to robić, żeby grać solowo ze swoim materiałem.
 
Czyli dobrze się czujesz śpiewając szanty?
S: To nie są szanty, to moje piosenki.
 
Twoje utwory mówią wiele o samotnych marynarzach, którzy po długiej nieobecności na lądzie tęsknią za kobietami. Czy dobrze to sobie zinterpretowałam?
S: No pewnie daje się to odczuć. To jest o samotności bycia na morzu. Pod ten wzór nie koniecznie można podstawić morze, chodzi o sytuacje w której człowiek jest samotny i mu brak drugiej osoby albo ma swoją cielesność.
 
A Ty jesteś takim marynarzem?
S: Myślę, że jak każdy, ale jedni pływają po mniejszych akwenach, a drudzy poruszają się po oceanach i lubą tą samotność i te rejsy, inni stawiają stopę na żaglowcach gdzie jest mnóstwo ludzi. To jest parafraza bycia człowiekiem w drodze, czy to na morzu czy gdzie indziej.

Autor: Eliza Bondaryk/fot. Wojciech Waloch

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00