MUZYKA:

Alicja jest smutna, bo zrobiła się cięższa

Jest ona na szczęście bardzo zadowalająca dla fanów "Alicji". Kapela wciąż znajduje się w wyśmienitej formie, a może nawet jeszcze lepszej niż przy okazji wydawania ostatniego albumu. Na pewno "The Devil Put Dinosaurs Here" to rzecz inna niż wszystko co ta kapela nagrała do tej pory, a jednocześnie… nikt po przesłuchaniu tej płyty nie będzie miał wątpliwości kto ją stworzył. Cantrell i koledzy wydali najmroczniejszy, najsmutniejszy i najciężej brzmiący materiał w swojej karierze. Stanowi też naturalny krok naprzód bo "Black…".

Nowy krążek Alice In Chains zaczyna się od singlowego "Hollow", który stanowi świetną wizytówkę całego albumu. To utwór utrzymany w średnim tempie, wyposażony w mosiężne riffy i dość ponury klimat. Paradoksalnie jest to także kawałek bardzo przebojowy, który szybko zapada w pamięć. Niewątpliwa w tym zasługa świetnych harmonii wokalnych duetu DuVall – Cantrell. W podobnym klimacie utrzymana jest większość kompozycji z "Pretty Done", "Low Ceilling" czy "Breath On a Window" na czele. Świetnie prezentuje się również kawałek tytułowy, w którym idealnie wypośrodkowana jest delikatność (zwrotki) i ciężar (refren). Mocnym punktem wspomnianego numeru, jak i zresztą całego albumu, są również solówki. Zdarza się, że podbijają one moc wokali, ale najczęściej gdy już się pojawiają, występują w roli głównej ze swymi przejmującymi i łapiącymi za serce melodiami. Coś pięknego! Nie będzie chyba przesady w stwierdzeniu, że to najlepsze sola w karierze Jerry'ego Cantrella. Mówiąc o wyróżniających się na tym albumie utworzach, grzechem byłoby nie wspomnieć fenomenalnego "Phantom Limb". To uzbrojony w niemal doom metalowy riff walec, ale wybija go ponad przeciętność coś innego. To partie wokalne w refrenie – wzniosłe, kipiące od melancholii i przede wszystkim pozostające na długo w głowie. Za ich sprawą, spokojnie można ten kawałek określić mianem "epicki".

Co prawda nowy krążek Alice może być rozczarowaniem dla miłośników ich starszych dokonań. Przyjście nowego nie oznacza jednak u zespołu odcięcia się od swoich korzeni. Panowie nawiązują do nich w kilku fragmentach tego materiału. Wystarczy posłuchać opartego na, charakterystycznym dla ich dawnej twórczości, basowym groovie "Stone" (kolejna singlowa propozycja). Jest też, chyba najweselszy na płycie "Voices", albo przeważnie akustycznego "Scalpel". Ogólnie jednak "The Devil…" jest płytą niezwykle ciężką, smutną i wręcz deszczową, nawet jak na Alice In Chains. Ale jednocześnie to płyta niesamowicie chwytliwa. Jest też magnetyczna, bo powodujące u nas chęć powrotu do jej zawartości. A przy tych powrotach nie raz, nie dwa, odkryjemy w tych utworach coś nowego. Lepszej rekomendacji chyba nie trzeba, bo każdy wie, że dobrze jest mieć do czego wracać.

Autor: Michał Cierniak

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00