KSIĄŻKA:

„Maskarada” – część III i IV

III

– Swoją drogą, Edgar, kiedy ty ostatnio zamoczyłeś, co? Tylko szczerze.

Wracaliśmy z knajpy lawirując chwiejnym krokiem między rozświetlonymi wystawami a krawężnikiem, co i rusz potykając się o własne nogi.

Naprawdę nie lubię wracać w środku nocy, zostawiając za sobą knajpiane ciepło, ciężkie smugi papierosowego dymu i gładkość kieliszków. Nie lubię pustego mieszkania i przeraźliwie chłodnych poranków pod wyliniałym kocem. Nie lubię tego wszystkiego co kojarzy się z oczekiwaniem: na kolejny wieczór, na pierwszy papieros, na pierwszą szklankę whisky, wreszcie na pierwszą od roku kobietę. Nie lubię czekać na Nią. Poza całym gwarem i pijackim uniesieniem byłem miękki, słaby i znudzony. Wierzcie mi, to był naprawdę kiepski okres.

– Spierdalaj.

– Ale ja się martwię, nie? Jak chcesz, to coś wymyślę. Znam kilka ciź w twoim guście. Spodobają ci się… – Zakrzewicz wypluwał kolejne słowa bezskutecznie walcząc z potężną czkawką. Wreszcie przybrał poważną minę i wydusił ostatkiem sił: – To jak? Dzwonić?

Splunąłem z niesmakiem, przecierając spuchnięte powieki. W tym jednym momencie, w swej pijackiej tęsknocie za dawno utraconą niewinnością poczułem nieopisany smutek i ciężar blisko trzydziestu lat życia. Wepchnijcie za mnie ten kamień, moje ręce są zmęczone.

– Dzwoń, Rafał. Bo ja już chyba nie czuję się mężczyzną.

IV

Dziewczyna przyprowadzona przez Zakrzewicza była jedną z tych, wobec których kategoria wieku traci jakikolwiek sens. Mogła mieć zarówno szesnaście, jak i dwadzieścia sześć lat, zależnie od ilości osuszonych kieliszków.

– Cześć, mam na imię Angela – rzuciła już od progu, ostentacyjnie owijając wokół palca jadowicie różową gumę do żucia. Podeszła szybkim i zdecydowanym krokiem. Zbyt zdecydowanym i z pewnością nazbyt szybkim. Usiadła na sofie tuż obok mnie, nawet na sekundę nie spuszczając wzroku ze stojących obok gitar. Jak gdyby przez przypadek musnęła dłonią moje udo. Kiepska była z niej aktorka, z pewnością zbyt niedoświadczona na zatuszowanie ewidentnych braków w obcowaniu z mężczyzną. Jej nachalna ekspresja miała zapewne przysłonić widoczną gołym okiem nieporadność. Bezskutecznie.

– Rafał mówił, że chcesz mnie poznać – szepnęła ni stąd ni zowąd głosem mającym w jej mniemaniu uchodzić za niesamowicie namiętny.

– Chciałem – stęknąłem, nie siląc się na dłuższe wyjaśnienia. Poczułem niesmak.

– To może… no wiesz…

Nerwowo sięgnęła dłonią do moich spodni, nieudolnie usiłując rozpiąć pasek. Cholernie żałosny widok. Nie chcielibyście doświadczyć podobnej sytuacji, wierzcie na słowo. Takie momenty kończą się happy endem jedynie w kiepskich pornosach.

– Posłuchaj, mała – westchnąłem, z trudem podnosząc się z sofy. – Nie wiem, kim jesteś, ale jeśli myślisz, że trafiłaś na pieprzonego amanta, który pierwszy raz w życiu cię zerżnie, to jesteś w błędzie.

– Jak to?

– Posłuchaj uważnie. Spierdalaj stąd, ale już. Nie tego się spodziewałem. To nie twoja wina, fakt. Ale spieprzaj stąd czym prędzej. Najlepiej w podskokach.

Mała Angela zerwała się niczym oparzona, z trudem kryjąc w dłoniach czerwień gładkich policzków. Wyszła, trzasnąwszy drzwiami.

„Starzejesz się, Edgar”, pomyślałem. „Takie młode, apetyczne ciałko a ty wydziwiasz. Z pewnością się starzejesz”.

Moja niedoszła pedofilia wymagała bezsprzecznie kilku głębszych. Zaprawiłem się zerkając ze smutkiem na neonową słodycz miasta.

cdn.

[%]php%news%16515[%]

Autor: Damian Łobacz

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00