FILM:

Walki robotów z Megan Fox w tle

Na szczęście szybko okazuje się, że robotów nie brakuje. Decepticoni co i rusz atakują ludzi, Autoboty próbują ich bronić. A wszystko okraszone masą wybuchów i podskakującym tu i ówdzie biustem Megan Fox. Kino rozrywkowe w czystej postaci. Dwie i pół godziny akcji przelatują przez ekran w okamgnieniu.

Od momentu zakończenia wojny Autobotów z Decepticonami minęły trzy lata. Megatron (Decepticon) spoczywa spokojnie na dnie oceanu, zrzucony tam przez Optimusa (Autobot). Spokój mieszkańców ziemi zakłócają jednak nowe ataki. Władze USA podejrzewają, że Decepticoni szukają zemsty na Autobotach. Rząd podejmuje decyzję o usunięciu zgrai Optimusa z ziemi. Szybko jednak okazuje się, że Decepticonom chodzi o coś zupełnie innego. Dążą do zakopanego gdzieś na ziemi potężnego źródła energii, które może sprowadzić na planetę ludzi Upadłego – największego kozaka spośród wszystkich robotów. Kiedy ci źli wskrzeszają Megatrona, zaczyna się robić nieciekawie. Jakby problemów było mało, Decepticoni zabijają Optimusa, jedynego Autobota, który może powstrzymać upadłego.

Prawie jak Power Rangers

Jakie miejsce w pojedynku robotów zajmuje główny bohater filmu, Sam Witwicky (Shia LaBeouf)? To proste, pod nieobecność Optimusa ktoś musi uratować świat. Sam ma do pomocy ponętną Mikaelę Banes (Megan Fox), znajomego ze studiów – Leo (Ramon Rodriguez) oraz niezmordowanego agenta Simmonsa (John Turturro), który przy każdej okazji podkreśla, że kraj się na niego wypiął. Wesoła kompania, wspierana przez Autoboty stawi czoła najeźdźcom z kosmosu, zwiedzając przy tym kawałek świata.

„Transformers: Zemsta Upadłych” to dobrze zrealizowany film akcji. Trudno się dziwić, reżyser Michael Bay ma na koncie „Armageddon”, „Twierdzę” czy dwie części „Bad Boys”. Niestety. Szkoda tylko, że zakończenie trąci klimatem Power Rangers. Autoboty łączą się, tworząc jedyną siłę będącą w stanie pokonać Upadłego. Powstaje coś na kształt Megazorda i z miejsca wiadomo, że ziemianom znów się upiekło.

Obowiązkowych aspektów komediowych dostarczają Autoboty, których rozmowy pełne są mniej i bardziej ciężkich tekstów (jak „ty łonowy loczku”). Do tego dochodzi naćpana matka Sama i oszukany przez życie agent Simmons. Jak wypadają główni bohaterowie? Megan gra najlepiej, jak umie, czyli głównie ciałem i plastikowymi ustami. Shia pokazuje natomiast żyłkę odkrywcy, którą zaszczepił sobie przy okazji pracy nad ostatnią częścią Indiany Jonesa.

Prawie jak "Helikopter w ogniu"

Świetną robotę wykonali operatorzy. Na ekranie dzieje się naprawdę dużo, ale poczucie chaosu nie pojawia się nawet na moment. Przepysznie wyglądają zdjęcia amerykańskich żołnierzy walczących w egipskich ruinach ze sforą Decepticonów. Sceny z udziałem wojska wyglądają nie mniej oszałamiająco niż w „Helikopterze w ogniu”.

„Transformers: Zemsta Upadłych” to kolejny po nowych odsłonach X-Men i Terminatora porządnie zrobiony film akcji. W najbliższym czasie pojawi się jeszcze co najmniej jeden. „G.I. Joe: Czas kobry” trafi do kin już w sierpniu. Trailer, który pokazano przed „Transformers” zwala z nóg.

Autor: Maciek Kancerek

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00