FILM:

Narzeczony mimo woli

Po dwóch latach przerwy na ekrany kin powraca Sandra Bullock. Wydawać by się mogło, że 45-letnia aktorka może, co najwyżej zagrać matkę głównej bohaterki, a jednak znowu widzimy ją na pierwszym planie.

Gdy Margaret Tate (Sandra Bullock), wchodzi do wydawnictwa, wprowadza klimat niczym Miranda Priestly w „Diabeł ubiera się u Prady”. Cała firma wie, że nastał czas tyrana w spódnicy. Od progu biura wita ją asystent Andrew Paxton (Ryan Reynolds,) podając kawę i usługując we wszystkim. Do tego momentu można by rzec – gdzie tu komedia? Gdzie romantycznie? Wszystko zaczyna się, gdy Margaret dowiaduje się, że przez jej biurokratyczne niedopatrzenie, właśnie stała się nielegalną imigrantką i zostanie deportowana do Kanady. Co zrobić, żeby zostać w Stanach? Nie ma nic prostszego, jak tylko wziąć ślub. Tylko skąd wziąć kandydata? Zwłaszcza, kiedy jest się taką jędzą? Przecież to oczywiste, kto byłby lepszym kandydatem od jej asystenta? Nikt. A skoro nikt, to Margaret szantażem postanawia zmusić do ożenku Andrew. Całkiem nieźle jej to wychodzi, jednak para ma jedynie kilka dni alby lepiej się poznać i zaliczyć test, w którym udowodnią, że łączy ich jedynie piękna romantyczna miłość, a nie względy deportacyjne. Wszystko idzie zgodnie z planem, jednak podczas wyjazdu na Alaskę w celu poznania rodziny Paxtonów, pewne sprawy obracają się o 180 stopni. Margaret i Andrew zaczynają myśleć o sobie, jak o czymś więcej niż tylko biznesowym układzie…

Typowa komedia romantyczna – wprowadzenie, połączenie ze sobą głównych bohaterów. Następnie bardzo „nieoczekiwany” zwrot akcji, a na końcu, coś, czego na pewno nikt by się nie spodziewał – happy end. Film nie zaskakuje widza absolutnie niczym, jednak ogląda się go z przyjemnością. 

Początkujący scenarzysta, Pete Chiarelli, serwuje sporą dawkę dobrego humoru, zarówno słownego, jak i sytuacyjnego. Scena, w której orzeł poluje na pudelka i przez przypadek kradnie bohaterce telefon komórkowy – bezcenna.
Aktorsko, osobą, która generalnie powala wszystkich jest 87-letnia Betty White. Jej zarówno rola, jak i gra aktorska są genialne! Grana przez nią postać babci Andrew to z pewnością hit tego filmu.

Twórcy położyli sprawę jeśli chodzi o muzykę. Podkłady są tak słabe, że miejscami kaleczą uszy. Patrząc jednak na „Narzeczonego mimo woli” całościowo, można przymknąć oko na ten mankament. Wszystkim Paniom filmu na pewno nie muszę polecać – przecież to komedia romantyczna. Natomiast co może zachęcić Panów? Z pewnością widok Sandry Bullock w całej okazałości. Panowie, jest na co popatrzeć.

Autor: Paula Mościcka

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00