LUBUSKIE:

Studenci UZ – nasz głos się nie liczy

Już 7 czerwca wybory do Parlamentu Europejskiego. Mimo iż wpływ  Parlamentu rośnie z kadencji na kadencję, to frekwencja w wyborach europejskich sukcesywnie spada. W 2004 roku osiągnęła historyczne minimum – 46 proc.

W tym roku polscy politycy są optymistami i uważają , że frekwencja będzie wysoka. Jednak my spytaliśmy o zdanie dr Ryszarda Kesslera, politologa z naszego uniwersytetu. – Wiedza podpowiada mi, że frekwencja będzie niska a serce mówi, że byłoby fajnie gdyby ona faktycznie przekroczyła dwadzieścia punktów procentowych. Jednak ja obstawiam wynik na poziomie 13 proc. – przewiduje politolog z UZ.

Zapytaliśmy też naszych studentów czy wybierają się na wybory do Parlamentu Europejskiego. Większość odpowiedziała negatywnie. Powody były różne. Jedni z zasady nie głosują, inni nie znają kandydatów poszczególnych partii, są też tacy którzy nie wierzą aby ich głos coś zmienił.

Na szczęście są i tacy, którzy ochoczo ruszają do urn wyborczych, czując że jest to ich obywatelski obowiązek. – Taka postawa to jednak rzadkość – twierdzi Doktor Ryszard Kessler, który pokusił się także o prognozę wyników wyborów w województwie lubuskim. – Uważam, że pewniakiem jest pan Nitras, natomiast o drugi mandat są w stanie powalczyć Sojusz Lewicy Demokratycznej lub Platforma Obywatelska.

Są to już drugie wybory do Europarlamentu w Polsce. W poprzednim głosowaniu w 2004 roku frekwencja w naszym kraju wyniosła nieco ponad 20 procent.

Autor: Maja Suchecka, Filip Leśniak

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00